Rekinarium na Rynku w Opolu wywołało falę krytyki

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Akwarium mieści 15 tysięcy litrów wody, pływają w nim cztery rekiny. Zdaniem właścicieli, nic im nie grozi.
Akwarium mieści 15 tysięcy litrów wody, pływają w nim cztery rekiny. Zdaniem właścicieli, nic im nie grozi. Paweł Stauffer
Opolanie biją na alarm, że rekinom pokazywanym w mobilnym akwarium dzieje się krzywda. Zbada to powiatowy lekarz weterynarii.

- To jest straszne. Jak można trzymać rekiny, które potrzebują przestrzeni, w niewielkim akwarium, a do tego wozić je po całym kraju - denerwuje się pani Monika, która skontaktowała się w tej sprawie z redakcją. - Ludzie mają uciechę, ale dla tych zwierząt to jest męczarnia. Mój 6-letni synek chciał zobaczyć rekiny na żywo, ale wytłumaczyłam mu, że te ryby cierpią, a my nie będziemy do tego przykładać ręki płacąc za bilet.

Podobnych telefonów w tej sprawie odebraliśmy więcej. Zawrzało również na forach internetowych.

„Żywe Rekiny – SOS Sea”, bo pod taką nazwą funkcjonuje wystawa, to inicjatywa francuskiego biologa, ekologa i badacza Fabryce Lesieur. W mobilnym akwarium, mieszczącym ponad 15 tys. litrów wody, żyją cztery rekiny: koralowy, czarnopłetwy, wąsaty i rekin leopard. Organizatorzy odpierają zarzuty i zapewniają, że rybom nic nie grozi.

- W każdym mieście, w którym jesteśmy kontrolują nas lekarze weterynarii i żadna z tych kontroli nie wykazała uchybień - mówi Jacek Adamczewski, koordynator akcji. - Prosiliśmy również o opinie ichtiologów i mamy pewność, że rekinom nie dzieje się krzywda.

Opole to nie pierwsze miasto, w którym objazdowe akwarium wywołało kontrowersje.

- W czerwca 2014 roku, po doniesieniu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, sprawą wystawy zajęła się policja w Ostrowi Mazowieckiej. Organizator został oskarżony o zorganizowanie nielegalnej tzw. „menażerii objazdowej zwierząt”, ale sąd go uniewinnił - mówi Jacek Adamczewski. - Mimo to, na polecenie właściciela, akcja została przerwana, a akwarium wyjechało do Rumunii z obawy o bezpieczeństwo zwierząt. Do Polski wróciliśmy na przełomie grudnia i stycznia, bo - jak uznał sąd - akcja jest legalna.

Organizacje na rzecz ochrony praw zwierząt nadal mają wątpliwości. Dlatego, po zawiadomieniu złożonym przez jedną z nich, objazdowemu akwarium przyjrzą się opolscy inspektorzy weterynaryjni.

- Fundacja, która zawiadomiła o sprawie, przedstawiła nam swoją interpretację przepisów - mówi Waldemar Włodara, zastępca Opolskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. - Na tę chwilę nie mamy podstaw, aby sądzić, że organizatorzy naruszają prawo. Ale powiatowy lekarz weterynarii przyjrzy się tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska