Strażacy z OSP Antoniów ćwiczyli w Turawie pomoc ofiarom zimowym wypadków

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Strażacy z Antoniowa, jako jedyni w gminie, specjalizują się w ratownictwie lodowym.
Strażacy z Antoniowa, jako jedyni w gminie, specjalizują się w ratownictwie lodowym. OSP Antoniów
Ćwiczenia odbyły się na Jeziorze Średnim w Turawie. Strażacy wyliczyli, że w ciągu kilkudziesięciu sekund od wbiegnięcia na lód są w stanie podjąć z wody osobę, pod którą załamała się tafla.

- W ubiegłym roku mieliśmy sprzęt, ale zima była na tyle łagodna, że nie mieliśmy okazji doskonalić umiejętności w ratownictwie lodowym - przyznaje Andrzej Pańczyk, dowódca sekcji ratownictwa wodnego OSP Antoniów.

Ćwiczenia odbyły się na Jeziorze Średnim w Turawie. Strażacy wyliczyli, że w ciągu kilkudziesięciu sekund od wbiegnięcia na lód są w stanie podjąć z wody osobę, pod którą załamała się tafla.

- W przypadku działań na lodzie liczy się każda sekunda, ponieważ organizm poszkodowanego błyskawicznie się wychładza - mówi Andrzej Pańczyk. - Taka akcja wymaga też od ratowników sporo siły fizycznej.

Ci, którzy przechodzili kursy pierwszej pomocy wiedzą, że ratownicy zalecają, by do osób pod którymi załamał się lód nie podchodzić, bo można podzielić ich los. Bezpieczniejsze jest położenie się na tafli i powolne przemieszczanie się w stronę poszkodowanego. Strażacy mają tę przewagę, że do akcji ruszają ubrani w specjalny kombinezon.

- Dlatego ratownik z pontonem lodowym biegnie tak długo, dopóki lód się pod nim nie załamie - wyjaśnia dowódca. - Nie grozi mu szok termiczny, ponieważ kombinezon i ciepłe ubranie pod nim zapewniają izolację. Strażak jest też asekurowany specjalną liną, dlatego gdyby wydarzyło się coś nieoczekiwanego, pozostali strażacy w mgnieniu oka są w stanie mu pomóc.

Wpływ na to, jak długo trwa dotarcie do potrzebującego ma m.in. to jak bardzo kruchy jest lód oraz na ile blisko ratownikowi udaje się dobiec. Strażak, gdy lód pod nim już się załamie, musi do ofiary dopłynąć.

- Następnie taką osobę trzeba wciągnąć na ponton, który za pomocą lin jest z kolei wyciągany na brzeg - opowiada strażak. - To, co dzieje się dalej zależy od stanu poszkodowanego. Na początek musimy zabezpieczyć go przed dalszą utratą ciepła, a jeśli ustało krążenie - przystąpić do reanimacji.

Strażacy z Antoniowa są jedynymi w gminie Ozimek, którzy specjalizują się w ratownictwie lodowym.

- W ubiegłym roku zostaliśmy włączeni do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego ze specjalizacją w zakresie ratownictwa wodnego i przeciwpowodziowego mówi Norbert Halupczok, prezes OSP Antoniów. - Aby działać coraz skuteczniej, musimy stale się doskonalić.

Łagodna zima sprawiła, że dzieci nie mają zbyt wielu okazji do korzystania z naturalnych ślizgawek. Strażacy uczulają jednak rodziców, by zwracali uwagę na to, co robią ich pociechy gdy temperatura spada poniżej zera.

- Jeśli już dziecko wybiera się na łyżwy na staw czy jezioro, wybierajmy miejsca, gdzie głębokość wody jest niewielka - podpowiada Andrzej Pańczyk, dowódca sekcji ratownictwa wodnego OSP Antoniów. - W takim przypadku, nawet jeśli lód się załamie, to dziecko co najwyżej zamoczy nogi. Najbardziej niebezpieczne są wyrobiska piasku, bo tam dno jest zazwyczaj bardzo zróżnicowane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska