Mieszkaniec Ozimka apeluje: złodzieju, oddaj mi pranie!

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Policzyłem, że całość była warta ponad 700 złotych, czyli wcale niemało - mówi Zbigniew Waligórski.
- Policzyłem, że całość była warta ponad 700 złotych, czyli wcale niemało - mówi Zbigniew Waligórski. Sławomir Mielnik
To nie pierwszy gościnny występ amatorów cudzej garderoby w Ozimku. Wcześniej sprzed drzwi mieszkania zniknęły sportowe buty zaproszonego gościa.

- Jeśli złodzieja nie ruszy sumienie, to może chociaż zgłosi się ktoś, kto zauważył coś podejrzanego, albo komu ten człowiek oferował „fanty” - mówi Zbigniew Waligórski z Ozimka, który stracił ubrania o wartości ponad 700 złotych.

Pan Zbigniew, aby dać upust złości, która miesza się z rozżaleniem, opublikował na Facebooku „List do złodzieja z ulicy Mickiewicza w Ozimku”. Pisze w nim: „Spodobały Ci się nasze ubrania. Nam też się podobały i faktycznie nie były tanie. Tylko, że my nie dostaliśmy kasy na nie w prezencie, nie znaleźliśmy ich na ulicy. Pracowaliśmy, często nawet 7 dni w tygodniu, żeby je kupić. Może więc i Ty poszukasz sobie pracy i kupisz za swoje?”.

- W naszej klatce są trzy mieszkania, ale jedno stoi puste, bo sąsiad mieszka za granicą. Dotąd to było raczej spokojne miejsce - opowiada mieszkaniec Ozimka, który w poniedziałek wieczorem zorientował się, że został okradziony. - Suszarka, jak zwykle, stała na półpiętrze. Mieszkanie jest niezbyt duże, balkonu nie mamy, a suszenie ubrań przed blokiem w mieście nie przystoi, więc to było najlepsze rozwiązanie. Zwłaszcza, że w tym miejscu pranie nikomu nie przeszkadzało.

Żona pana Zbigniewa jakiś czas temu zaczęła biegać, dlatego na suszarce wisiała niedawno kupiona, markowa kurtka, dwie bluzy oraz kurtka pana Zbigniewa.

- Policzyłem, że całość była warta ponad 700 złotych, czyli wcale niemało - mówi mieszkaniec Ozimka. - Oprócz tego, że jestem zatrudniony na etacie, zajmuję się też fotografowaniem i pracuję w weekendy. Muszę ostro zasuwać, żeby sobie coś kupić, dlatego w głowie mi się nie mieści, że ktoś mógł tak potraktować cudzą własność - kręci z niedowierzaniem głową.

To nie pierwszy przypadek, gdy w budynku grasował amator cudzej garderoby. - Jakieś pół roku temu, jeszcze w trakcie wakacji, chłopak mojej córki zostawił przed drzwiami buty sportowe za kilkaset złotych, które kupił dwa dni wcześniej. One również zniknęły. Zgłosiliśmy wprawdzie sprawę na policję, ale nie znaleźli sprawcy - wzdycha.

Mieszkaniec Ozimka ma nadzieję, że perswazja - mimo grzecznej formy apelu - jednak poskutkuje, a on zobaczy jeszcze kiedyś swoją własność.

„Mimo wszystko będę wdzięczny, jeśli jednak oddasz to, co ukradłeś, na miejsce ” - pisze pan Zbigniew.

Na wypadek, gdyby apel nie przyniósł skutku, dodaje jeszcze życzenie „oby Ci ręce odcięło”. - Wierzę w ludzi, dlatego mam nadzieję, że złodziej przemyśli swoje zachowanie i odda nam, co zabrał - mówi Zbigniew Waligórski. - Zgłosiłem też sprawę na policję. Jeśli sprawca nie da się przekonać po dobroci, to może perswazja mundurowych będzie skuteczniejsza - kwituje.

Pan Zbigniew rozwiesił swój list do złodzieja we wszystkich czterech klatkach budynku. Następnego dnia po połowie egzemplarzy nie było ani śladu. Na miejscu stoi za to suszarka i czeka, aż sprawcę ruszy sumienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska