Będziemy płacić miliony za wodę

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
W bardzo nielicznych samorządach podatek od deszczówki już istnieje (prawo daje taką możliwość od kilku lat), ale po zmianie prawa wodnego mógłby stać się powszechny, a nie fakultatywny. Podatek zmusza mieszkańców do płacenia daniny od metra utwardzonej powierzchni, po której woda spływa do kanalizacji.
W bardzo nielicznych samorządach podatek od deszczówki już istnieje (prawo daje taką możliwość od kilku lat), ale po zmianie prawa wodnego mógłby stać się powszechny, a nie fakultatywny. Podatek zmusza mieszkańców do płacenia daniny od metra utwardzonej powierzchni, po której woda spływa do kanalizacji.
Rząd chce wprowadzenia specjalnej opłaty dla gmin za deszczówkę. W praktyce koszty poniosą zwykli mieszkańcy i właściciele domów.

Rząd pracuje nad nowelizacją prawa wodnego. Jednym z pomysłów jest wprowadzenie powszechnej opłaty za deszczówkę i wody roztopowe. Stawki mają wynieść kilka złotych za metr sześcienny. Zebrane w ten sposób pieniądze miałyby zostać wykorzystane na rozbudowę systemu retencji wody, który dziś nie funkcjonuje dobrze.

Rząd zamierza pozyskać w ten sposób do 4 miliardów złotych rocznie. Wstępnie wyliczyliśmy, że przeciętna opolska gmina musiałaby płacić rocznie około miliona złotych tytułem nowej opłaty. Samorządowcom ze zrozumiałych powodów pomysł się nie podoba.

- Jesteśmy małą gminą, nawet gdyby miało to być 100 tysięcy złotych rocznie, to są to dla nas duże pieniądze. Wolelibyśmy zrobić za to dwie drogi, zamiast płacić za deszczówkę - mówi Jerzy Treffon, wójt Pawłowiczek, które rocznie wydają na wszystkie inwestycje około 1,8 miliona złotych. - Dochody samorządów spadają, a wydatków przybywa. Taka opłata mogłaby być dla nas dużym ciosem.

Podobnie wypowiadają się inni opolscy samorządowcy.

Resort środowiska wstępnie wyliczył, że roczne obciążenie jednego mieszkańca nową opłatą mogłoby wynieść 29,5 zł. Taka analiza pojawiła się nieprzypadkowo, ponieważ wiele wskazuje na to, że gminy przerzuciłyby ten koszt właśnie na mieszkańców, wprowadzając podatek od deszczu. W bardzo nielicznych samorządach on już istnieje (prawo daje taką możliwość od kilku lat), ale po zmianie prawa wodnego mógłby stać się powszechny, a nie fakultatywny. Wspomniany podatek zmusza mieszkańców do płacenia daniny od metra utwardzonej powierzchni, po której woda spływa do kanalizacji.

Rząd wskazuje jednak inną możliwość finansowania nowej opłaty. Samorządy mogłyby sięgnąć po pieniądze swoich spółek wodociągowych. W zdecydowanej większości przynoszą one całkiem niezłe zyski. Przykładowo Wodociągi i Kanalizacja w Opolu zakończyły zeszły rok zyskiem w kwocie 4 milionów złotych, rok wcześniej było to 2,5 miliona.

- Te pieniądze wydajemy jednak na kolejne inwestycje, czyli na rozbudowę sieci - mówi Beata Teresińska, wiceprezes zarządu WiK Opole ds. finansowych. - W branży dużo mówi się o wprowadzeniu takiej opłaty, ale szczegółów jeszcze nie znamy, dlatego trudno to komentować.

Systemy małej retencji wody to przede wszystkim zbiorniki, jazy, zastawki. Od kilkudziesięciu lat są one systematycznie niszczone, między innymi przez złomiarzy. Nowych buduje się mało, a w niektórych miejscach wcale. Jak tłumaczy Zbigniew Bahryj z Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu, do niszczenia systemu małej retencji nierzadko przyczyniają się także rolnicy. Wiele rowów melioracyjnych zostało przez nich zaoranych tylko po to, by mieć jak najwięcej powierzchni pod uprawy, na które otrzymują spore dotacje unijne.

Pieniądze łatwo dostać tylko na Odrę

Propozycja rządu jest taka: te samorządy, które zadbają o systemy małej retencji, będą miały obniżone opłaty za deszczówkę i wodę roztopową. I będą mogły same zdecydować, czy kilkaset tysięcy złotych wydać właśnie na naprawę rowów melioracyjnych, czy też wpłacić do Skarbu Państwa tytułem nowej daniny. Samorządowcy mówią, że jeśli zostaną postawieni pod ścianą, wybiorą tę pierwszą możliwość.

- Wolelibyśmy jednak sami decydować, na co wydawać pieniądze - mówi wójt Pawłowiczek Jerzy Treffon. Samorządowcy zwracają jednak uwagę na jeszcze jeden problem: inwestycje w retencję wody rzadko kiedy są finansowane z kas własnych samorządów, a najczęściej pochodzą z innych instytucji i funduszy. Łatwo je pozyskiwać na inwestycje na Odrze i Wiśle, ale w miejscach, gdzie występują małe potoki, już dużo trudniej. Tymczasem małe rzeki także często wylewają i bywają przyczyną intensywnych powodzi i podtopień.

Samo dbanie o retencję jest jednak bardzo ważne i samorządowcy tak czy inaczej będą musieli zwrócić na to większą uwagę. Łączna liczba wody zmagazynowanej w zbiornikach wynosi w Polsce 4 mld metrów sześciennych. To mniej niż w Hiszpanii i tyle co w Egipcie. Jej brak jest przyczyną susz, które w ostatnich latach często nas nawiedzają, a zdaniem meteorologów będą się powtarzać.

Eksperci tłumaczą, że to właśnie po suszach najczęściej pojawiają się powodzie. Dzieje się tak, ponieważ wskutek braku wody zamiera roślinność. A to właśnie roślinność powinna ją magazynować w przypadku zwiększonych opadów deszczu. Ponadto deszcz po suszy zbiera z ziemi pyły, które z kolei wraz z deszczówką trafiają do rzek i zamulają je. To jest potem jedną z kolejnych przyczyn występowania rzek z koryt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska