Przemoc w szkole. Gdy dziecko krzywdzi dziecko

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Ośmieszanie kolegi z klasy, drwiny albo izolacja to nie są głupie żarty czy „końskie zaloty”.  To poważne przestępstwo, którym może się zająć sąd rodzinny.
Ośmieszanie kolegi z klasy, drwiny albo izolacja to nie są głupie żarty czy „końskie zaloty”. To poważne przestępstwo, którym może się zająć sąd rodzinny. 123RF
Ubliżanie koleżance albo wyśmiewanie kolegi to także przestępstwo. Młodzi ludzie, którzy nękają lub krzywdzą rówieśników, mogą stanąć przed sądem.

- Dzieci i młodzież nagminnie doświadczają przemocy ze strony rówieśników. Nie ma praktycznie spotkania, żebym o takich przypadkach nie słyszała - mówi Anna Maria Wesołowska, sędzia w stanie spoczynku, znana z popularnego programu telewizyjnego, która jest również społecznym doradcą ą Rzecznika Prawa Dziecka. - 14-letnia Ania z Gdańska powiesiła się, bo koledzy ją nękali. Ośmieszanie kolegi z klasy, drwiny albo izolacja to nie są głupie żarty czy „końskie zaloty”, jak tłumaczyli rodzice tych chłopców. To poważne przestępstwo, a jeśli ofiara targnie się na własne życie, grozi za to do 10 lat więzienia.

Sędzia, która była gościem honorowym konferencji zorganizowanej wczoraj przez WSB oraz Sąd Okręgowy w Opolu przeszkoliła 170 tys. dzieci w Polsce. - Nie spotkałam klasy, w której nie byłoby zachowań nękających, krzywdzących czy cyberprzemocy - mówi Anna Maria Wesołowska. - Dzieci chcą postępować dobrze, ale internet czy negatywne przykłady, z którymi się spotykają, mieszają im w głowach. Zaciera się granica między wygłupem a przestępstwem, żartem a wykroczeniem.

Dzieci w świetle przepisów nie popełniają przestępstw, dlatego sprawy z ich udziałem trafiają do sądu rodzinnego. Te dotyczące przemocy rówieśniczej, które prowadziłyby do dramatów, na szczęście w Opolu należą do rzadkości. - Ale ofiary przemocy często niechętnie mówią, co przeżywają. O tym, że dzieje się coś złego, mogą świadczyć z pozoru błahe objawy, jak na przykład to, że dziecko nie chce chodzić do szkoły czy symuluje bóle brzucha - wylicza Monika Ciemięga, wiceprezes Sądu Rejonowego w Opolu.

Wiele przypadków można rozwiązać na poziomie szkoły, a skierowanie takiej sprawy do sądu rodzinnego jest ostatecznością.

- Jeśli jednak tak się już stanie, to zwykle wywołuje to na młodych ludziach piorunujące wrażenie - mówi sędzia Ciemięga. - Najłagodniejszym środkiem wychowawczym jest upomnienie przez sąd. Często poprzedza je przesłuchanie przez policję i wizyta kuratora w domu. Wielu taką nauczkę zapamiętuje na całe życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska