Ratownicy medyczni będą protestować

Jarosław Staśkiewicz
Tomasz Bolt/Polska Press
- Zaczynamy od oflagowania się, ale jeśli rząd nie zmieni stanowiska, to na tym na pewno się nie skończy - mówią opolscy ratownicy.

Dziś po południu do Nysy przyjadą przedstawiciele zespołów ratowniczych z południa województwa: Głubczyc, Prudnika, Głuchołaz, Korfantowa, Paczkowa, ale także z Opola i Brzegu, żeby zaprotestować przeciwko pogarszającym się warunkom pracy.

W ten sposób opolscy ratownicy włączają się w ogólnopolską akcję Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych.

- Tego dnia zawiesimy flagi, oznakujemy ambulanse i założymy przygotowane przez nas koszulki z logiem komitetu - informuje Ireneusz Szafraniec, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Nysie i jednocześnie koordynator protestu w województwie opolskim.- Taka forma akcji będzie prowadzona przez dwa tygodnie, a w tym czasie będziemy rozdawać pacjentom ulotki z informacjami o proteście, uspokajając ich jednocześnie, że to nie jest strajk i że są bezpieczni. Ale z czasem będziemy zaostrzać protest. W jaki sposób? Tego jeszcze nie zdradzamy.

Ratownicy: będziemy informować pacjentów, że to 
nie jest strajk i mogą 
czuć się bezpiecznie

Postulaty dotyczą głównie dwóch spraw: upaństwowienia ratownictwa medycznego i podwyżki płac.

- Chcemy, żeby rząd i parlament do końca doprowadzili prace nad nową ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym, która zakłada, że podmioty prywatne nie będą już mogły zarabiać na ratownictwie - tłumaczy Ireneusz Szafraniec. - Chcemy też zapisu, który jednoznacznie określi, że w karetkach mają jeździć trzy osoby. O tych zmianach rozmawiamy z rządzącymi od ładnych kilku lat, bo obowiązująca ustawa z 2006 roku nie odpowiada dzisiejszym realiom.

Drugi postulat dotyczy płac. - Dzisiaj ratownicy zarabiają od 1800 zł i żeby dorobić, biorą kolejne dyżury. Niektórzy pracują po 400-500 godzin miesięcznie. Nie chciałbym, żeby taki ratownik przyjechał do mnie ratować kogoś bliskiego - mówi Szafraniec.
Dlatego ratownicy oczekują, że ich zarobki będą zrównane z płacami pielęgniarek jeżdżących w zespołach ratowniczych. A te dostają - zapisaną jeszcze za poprzedniego rządu - cykliczne podwyżki po 400 zł brutto rocznie. - W efekcie już teraz zarabiają od nas o 800 zł więcej, a czekają je jeszcze dwie podwyżki po 400 zł. Siedzimy obok siebie, wykonujemy tę samą pracę, a dysproporcje w zarobkach są coraz większe - twierdzi Ireneusz Szafraniec.

W naszym regionie w zespołach ratowniczych, na oddziałach ratunkowych i na stanowiskach dyspozytorów pracuje łącznie około 500 ratowników.

ZOBACZ INFO Z POLSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska