Ratownicy medyczni: Podwyżki albo strajk

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Ratownicy medyczni podkreślają, że mają niezwykle odpowiedzialną pracę i ratują ludzkie życie podobnie jak lekarze, ale dostając za to bardzo marne wynagrodzenie.
Ratownicy medyczni podkreślają, że mają niezwykle odpowiedzialną pracę i ratują ludzkie życie podobnie jak lekarze, ale dostając za to bardzo marne wynagrodzenie. Michał Pawlik (O)
Ratownicy domagają się podwyższenia pensji, a niektórzy także upaństwowienia systemu ratownictwa. Woleliby też pracować na umowach o pracę.

- Ratujemy ludzkie życie, kończyliśmy studia, żeby móc pracować. Tymczasem część z nas zarabia mniej niż sprzedawcy na kasie w dyskoncie - mówi jeden z opolskich ratowników medycznych. - Czas to wreszcie zmienić. Państwo powinno uregulować naszą pracę, inaczej będziemy odchodzić z zawodu i ciekawe, kto wtedy będzie pracował w pogotowiu.

Cierpliwość ratowników medycznych została wystawiona na dużą próbę m.in. wskutek podwyżek w innych branżach, w tym wzrostach wynagrodzeń we wspomnianym handlu. Ratownicy medyczni mówią, że niektórzy z nich zarabiają zaledwie po 1700 zł, a najwyższe pensje to 3 tysiące złotych. Dlatego Krajowy Związek Zawodowy Ratownictwa Medycznego oficjalnie zażądał pilnego spotkania z ministrem zdrowia w sprawie podwyżek. Jeszcze dziś bądź jutro oficjalne pismo z żądaniami wzrostu wynagrodzeń otrzymać ma premier Beata Szydło.

CZYTAJ Pijani mężczyźni pobili ratowników medycznych w Nysie!

- Pracownicy pogotowia wykonują podobną pracę do lekarzy jeżdżących w karetkach, a zarabiają zdecydowanie mniej - podkreśla Roman Badach-Rogowski, przewodniczący związku. W przypadku podwyżek chodzi o rozwiązania systemowe, które pozwolą więcej płacić ratownikom. Ale to nie ich jedyny postulat. Domagają się także „upaństwowienia” ratownictwa medycznego. Prawo i Sprawiedliwość pół roku temu zapowiedziało, że przygotowuje rewolucję w ustawie o ratownictwie, która sprawi, że wszyscy ratownicy medyczni mają pracować na etat, a karetka nie będzie mogła należeć do prywatnej firmy. Ale od tego czasu niewiele w tym kierunku zrobiono.

Jeśli strona rządowa nie posłucha żądań ratowników medycznych, ci zapowiadają ogólnopolski strajk. Szczegółów, jak miałby wyglądać taki protest, zdradzać jednak nie chcą.

Przedstawiciele prywatnych firm badają teraz, czy ich pracownicy będą popierać protest.

- Czymś innym zupełnie jest zmiana dystrybucji pieniędzy, która mogłaby skutkować podwyżkami dla ratowników, a czymś innym upaństwowienie ratownictwa - mówi Wojciech Jóźwiak, rzecznik prasowy Falck Medycyna, który ma swoje stacje ratownictwa na Opolszczyźnie.

Ratownicy podkreślają, że w tej sprawie nie odpuszczą. - Inne grupy zawodowe pokazały, że potrafią walczyć o swoje. My udowodnimy, że też potrafimy - mówi nam jeden z ratowników.

Upaństwowienie ratownictwa

Miałoby polegać na tym, że w spółce ratownictwa medycznego Skarb Państwa albo samorząd musiał mieć minimum 51 procent udziałów.

Największa prywatna firma - Falck Medycyna - ma obecnie 6 procent udziału w rynku ratownictwa medycznego. Połowa pracowników pracuje tam na etatach, reszta na umowach cywilnych, które związkowcy chcieliby wyeliminować.

Falck tłumaczy jednak, że personel z różnych powodów często sam wnioskuje o to, aby być zatrudnianym na umowy cywilne.

Nieoficjalnie ratownicy mówią, że mogą brać dużo więcej godzin pracy, niż reguluje to kodeks pracy. W ten sposób w rzeczywistości ich zarobki są dużo wyższe, niż wskazywane przez związkowców. Niektórzy ratownicy mają pracować nawet po 300 i więcej godzin w miesiącu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska