Samorządy nie chcą likwidacji przejazdów kolejowych na lokalnych drogach

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Przy samej linii nr 288 Nysa - Brzeg trzeba uregulować sprawy dotyczące 18 przejazdów kolejowo-drogowych.
Przy samej linii nr 288 Nysa - Brzeg trzeba uregulować sprawy dotyczące 18 przejazdów kolejowo-drogowych. Archiwum (O)
Gminy protestują przeciwko decyzji PKP. Kolej nakazała rozebrać lub zagrodzić szlabanem kilkaset przejazdów kolejowych w regionie.

Rozporządzenie dotyczy miejsc, gdzie tory krzyżują się z lokalnymi (często szutrowymi) drogami, z których korzystają głównie rolnicy, by dojechać do swoich pól. Kolejarze domagają się ich likwidacji lub zagrodzenia.

- Zgodnie z tymi przepisami przejazd kolejowo-drogowy na drogach niepublicznych może funkcjonować tylko jako przejazd użytku kategorii F, na podstawie zawartej umowy pomiędzy Zakładem Linii Kolejowych a użytkownikiem przejazdu - informuje Mirosław Siemieniec, rzecznik Polskich Linii Kolejowych.

W praktyce kolejarze chcą, by gmina lub rolnicy na własny koszt wybudowali w takich miejscach szlabany, które następnie zostałyby zamknięte na kłódkę. Takie przejazdy byłyby otwierane tylko przez rolnika posiadającego klucz i na jego odpowiedzialność.

Jeśli nikt nie będzie chciał się podjąć otwierania i zamykania szlabanów, wtedy PLK zdemontuje betonowe płyty i wykopie wzdłuż torów rowy.
Opolscy samorządowcy spotkali się w tej sprawie z kolejarzami. Wójtowie i burmistrzowie wielu gmin uważają pomysł za absurdalny i bardzo kosztowny.

- Tłumaczyliśmy kolejarzom, że jeśli zlikwidują dotychczasowe przejazdy, to z całą pewnością w ich miejscu zaczną powstawać dzikie, wypełnione np. gruzem - tłumaczy Marek Pietruszka, wójt Strzeleczek. - Niestety, nasze argumenty nie zostały przyjęte. Przedstawiciele PLK poinformowali nas, że muszą wprowadzić w życie zapisy rozporządzenia.

W związku z tym samorządowcy zapowiedzieli, że napiszą petycję do rządu Beaty Szydło, w której będą się domagać zmian w przepisach. Wójtowie i burmistrzowie chcą, by rozporządzenie dopuszczało pewne odstępstwa.

- Na linii kolejowej nr 306 z Krapkowic do Prudnika pociąg pojawia się tylko raz na pół roku, bo z torów korzysta tylko wojsko - dodaje wójt Pietruszka. - Zamykanie z tego powodu dróg na cały rok po prostu mija się z celem.

Akcja likwidowania przejazdów kolejowych na drogach najniższej kategorii docelowo ma objąć cały kraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska