- Oficjalnie nie mogę sprzedać szynki z moich szczęśliwych świnek - mówi Iwona Frasek ze Szczedrzyka, gdzie prowadzi ekozagrodę.
Podobny problem ma z sokiem z jabłek ze swojego sadu.
- Żeby uruchomić sprzedaż, musiałabym np. wybudować ubojnię, albo zakład przetwórstwa owocowego – dodaje pani Irena.
Jadwiga Łopata z Koalicji na rzecz Obrony Polskiej Wsi też ma sad.
- Rok temu podczas silnych wiatrów spadły z moich drzew niemal wszystkie jabłka – opowiada. - Przerobiłam je na soki i chciałam sprzedać. Skoro piję te soki i są smaczne, to pewnie innym nie zaszkodzą. Ale okazało się, że nie mogę sprzedawać, bo zrobiłam je w swojej kuchni, a nie w przetwórni jak w Horteksie - ironizuje - Więc tylko nimi częstowałam...
W tej chwili w Sejmie procedowane są dwa projekty ustaw, których celem jest stworzenie dogodnych warunków do sprzedaży bezpośredniej żywności wyprodukowanej i przetworzonej przez rolników.
Pierwszy - rządowy - zakłada m.in., że zwolniona od podatku będzie kwota 40 tys. złotych przychodu miesięcznie. Poza tym zwalnia się rolnika-sprzedawcę od obowiązku posiadania kasy fiskalnej.
Drugi to projekt rolników wspierany przez Koalicję oraz ruch Kukiz’15. Tu kwota wolna od podatku wynosi 75 tys. przychodu miesięcznie.
- Rolnicy oceniają, że to kwota realna i motywująca do zalegalizowania sprzedaży - mówi poseł Jarosław Sachajko z Kukiz’15. - Pamiętajmy, że to przychód, połowę zwykle należy odliczyć na koszty produkcji. A z dochodu trzeba utrzymać całą rodzinę, inwestować.
Jak podkreślają rolnicy, najważniejsze jest jednak poluzowanie przepisów sanitarno-weterynaryjnych.
- Nie o to chodzi, by być poza kontrolą - podkreśla Iwona Frasek - Nie jesteśmy przeciwko wymogowi badania mięsa np. na włośnicę (taki obowiązek przewiduje projekt rolników - przyp. red.).
Jak dodaje, jest w stanie pogodzić się nawet z obowiązkiem posiadania kasy fiskalnej. - Ale obecnych „przemysłowych” przepisów sanitarnych dla produkcji żywności nie przeskoczę - mówi.
- Gdyby wprowadzić nasze propozycje, rolnicy wytwarzający żywność, wyszliby z szarej strefy – tłumaczy Jadwiga Łopata. - Budżet państwa by zyskał, a Polacy mieli legalny dostęp do swojskiej żywności.
Jak podkreśla poseł Sachajko, w przypadku sprzedaży bezpośredniej u rolnika klienci zawsze znają pochodzenie produktu i nazwisko producenta.
To na pewno mobilizowałoby rolników do dbania o jakość i warunki wytwarzania żywności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?