Za cierpienia u Sowietów odszkodowanie od Niemiec

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Richard Nanik jest jednym z kilkudziesięciu tysięcy Ślązaków obywateli Niemiec internowanych do niewolniczej pracy w Związku Radzieckim. Kiedy wywożono go do Dniepropietrowska, miał 17 lat. W sierpniu złoży wniosek o odszkodowanie.
Richard Nanik jest jednym z kilkudziesięciu tysięcy Ślązaków obywateli Niemiec internowanych do niewolniczej pracy w Związku Radzieckim. Kiedy wywożono go do Dniepropietrowska, miał 17 lat. W sierpniu złoży wniosek o odszkodowanie. Fot. Sławomir Mielnik
Niemieccy cywile wywiezieni do pracy przymusowej dostaną po 2500 euro. RFN zapłaci odszkodowania mieszkańcom Śląska, którzy byli zmuszani w latach 1939-1956 do niewolniczej pracy.

Decyzję o przyznaniu odszkodowań za niewolniczą pracę w latach 1939-1956 Bundestag podjął pod koniec listopada 2015 roku. Od 1 sierpnia w niemieckim Federalnym Biurze Administracyjnym można składać wnioski o jednorazową wypłatę 2,5 tys. euro (ponad 10 tys. zł). Możliwość ta dotyczy także mieszkańców Górnego Śląska, którzy jako obywatele Niemiec zostali wywiezieni do byłego Związku Radzieckiego lub do pracy w innych krajach europejskich. Tylko do ZSRR internowano według różnych szacunków od 40 do 90 tys. osób w wieku między 17. a 50. rokiem życia.

Jednym z nich był Richard Nanik z Dobrzenia Wielkiego. Kiedy zatrzymano go w styczniu 1945 roku, miał 17 lat. Jego droga na wschód wiodła przez Opole, a stąd pieszo internowanych poprowadzono do Kluczborka.

- Tam czekaliśmy przez dwa tygodnie, zanim zawieziono nas do Gliwic - opowiada pan Richard. - Do dziś pamiętam, jak Sowieci prowadzili nas przez Gliwice, tłukąc kolbami, gdzie popadło. Ta droga krzyżowa trwała co najmniej pół godziny. W Pyskowicach załadowano nas do wagonów i wywieziono do Zaporoża.

Na Ukrainie Richard Nanik pracował najpierw na budowie, a potem znalazł się w grupie internowanych przewiezionych do obozu w Dniepropietrowsku.

- Kazano nam pracować przy przeładunku drewna na wagony - opowiada. - Pracowaliśmy ciężko i często głodno. Pewnego razu przy wiązaniu belek miałem poważny wypadek. Ze złamaną w kilku miejscach nogą na pół roku trafiłem do szpitala. Kiedy zaczęto odsyłać z powrotem transporty chorych, trafiłem do jednego z nich. W październiku 1946 roku, dokładnie w dzień św. Jadwigi, wróciłem do domu. Jeszcze dziś pamiętam, jak matka i bracia się cieszyli.
Pan Richard nie ma wątpliwości, że decyzja Bundestagu jest równie słuszna, co spóźniona. Większość dawnych robotników przymusowych zwyczajnie jej nie doczekała.

- Jednych, jak mojego wujka - pochowaliśmy w Dniepropietrowsku, inni zdążyli umrzeć już po powrocie, zanim Bundestag podjął decyzję - przyznaje Richard Nanik. - Ale jednego z moich kolegów, który razem ze mną był wywieziony do niewolniczej pracy, już powiadomiłem. Jest starszy ode mnie i mieszka w Siołkowicach. Mam nadzieję, że i on złoży w sierpniu wniosek.

Z odszkodowania mogą skorzystać także spadkobiercy robotników przymusowych - małżonkowie lub dzieci - jeśli osoba poszkodowana zmarła po decyzji Bundestagu, czyli po 27 listopada 2015 roku.Robotnicy przymusowi, którzy doczekali się decyzji Bundestagu, wszyscy bez wyjątku są osobami bardzo wiekowymi. Nawet ci, którzy w 1945 roku mieli 17 lat, dziś dobiegają dziewięćdziesiątki. Będą więc potrzebować pomocy przy składaniu wniosków o odszkodowania do Federalnego Urzędu Administracyjnego.

- Pan Richard Nanik zwrócił się o pomoc do mnie - mówi Norbert Slabik, przewodniczący TSKN w gminie Dobrzeń Wielki. - Pomogłem mu się skontaktować z biurem Związku Niemieckich Stowarzyszeń w Opolu i tam otrzymał wszystkie niezbędne informacje. Wiem, że ma on rodzinę w Niemczech i ona pomoże mu w złożeniu wniosku.

- Od 1 sierpnia 2016 roku wniosek będzie dostępny na stronie internetowej Federalnego Urzędu Administracyjnego (po niemiecku Bundesverwaltungsamt): www.bva.bund.de/zwangsarbeiter - mówi Łukasz Biły, koordynator ds. mediów w Związku Niemieckich Stowarzyszeń w Polsce.

- Należy je złożyć nie później niż do końca 2017 roku, gdyż pieniądze w niemieckim budżecie zostały na ten cel przeznaczone tylko do końca 2018 roku. Wnioski mają być dostępne zarówno po niemiecku, jak i w językach tych krajów, których obywatele byli jako Niemcy poddani pracy niewolniczej, a więc także po polsku. Dowodem na to, że ktoś był internowany i trafił do obozu pracy przymusowej, mogą być zdjęcia, listy, pamiętniki, dokumenty potwierdzające pracę lub zwolnienie z niej itp.

Nie ma wątpliwości, że choć dziesiątki tysięcy Ślązaków internowano do pracy, zwłaszcza w ZSRR, stosunkowo niewielu z nich skorzysta z jednorazowego odszkodowania.

- Według informacji udzielonych nam przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach, na Śląsku Opolskim żyje obecnie kilkadziesiąt takich osób - mówi Łukasz Biły. - Kilka z nich już się do nas zgłosiło po szczegółowe informacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska