Pędzą sobie poza prawem

Fot. Paweł Stauffer
Wczoraj po południu na polu między Szydłowcem Śląskim a Górą rolnik pośpiesznie przeorywał pole, na którym leżała maź
Wczoraj po południu na polu między Szydłowcem Śląskim a Górą rolnik pośpiesznie przeorywał pole, na którym leżała maź Fot. Paweł Stauffer
Niemodlińska gorzelnia, której działalność opisaliśmy wczoraj, działa bez pozwoleń wymaganych przez prawo ochrony środowiska.

Dość tego pobłażania!

Dość tego pobłażania!

Niemodlińska gorzelnia wznowiła działalność jesienią 2003 roku. Jak twierdzą w urzędzie miasta, od samego początku jej nowy właściciel miał kłopoty z pozwoleniami wymaganymi przez prawo ochrony środowiska. - Nie posiada np. pozwolenia wodnoprawnego na pobór wody - informuje Arkadiusz Głąb z wydziału ochrony środowiska w niemodlińskim ratuszu. Dlaczego gorzelnia mimo to działa? - W grę wchodzi 15 miejsc pracy, a poza tym cały czas właściciel obiecywał nam poprawę - tłumaczy Stanisław Chalimoniuk, burmistrz Niemodlina. - Tydzień temu postanowiliśmy jednak, że dalej czekać nie możemy. Albo się dostosuje do obowiązujących norm, albo gorzelnię trzeba będzie zamknąć.

Wypalona ziemia, brunatna maź i smród - tak wyglądają miejsca, gdzie wylewany jest wywar z gorzelni, czyli odpad z produkcji spirytusu. Jej właściciel zapewniał, że wywar to nieszkodliwy nawóz. Wczoraj rano do gorzelni w Niemodlinie wjechali pracownicy wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska.

- Z tego co czytałem w "NTO", sprawa wygląda na bardzo poważną - mówił rano Krzysztof Gaworski, wojewódzki inspektor ochrony środowiska.
Przez cały wtorek inspektorzy badali miejsca, gdzie wylewany jest wywar. Przyglądali się także pozwoleniom, jakie ma gorzelnia.
- Duża część z nich wygasła w końcu czerwca - przyznał po południu inspektor Gaworski. - Właściciel, który jest spoza Opolszczyzny, musi wystąpić o nie ponownie, a część dokumentacji chce nam pokazać w czwartek. Wtedy z nim porozmawiamy i być może postanowimy, co dalej z gorzelnią. Musimy również sprawdzić, czy przewoźnik, który wywozi na pola wywar, ma na to pozwolenie. Jak widać, sprawa jest skomplikowana i musimy ją gruntownie wyjaśnić. To zajmie nam jeszcze trochę czasu - zastrzega Gaworski.

Połacie spalonej ziemi bez trawy
i uschnięte krzaki ciągną się tam kilkaset metrów

(fot. Fot. Paweł Stauffer)

Tymczasem wczoraj znaleźliśmy kolejne miejsce (już czwarte), gdzie wylewany jest wywar. To najbardziej skażony teren, jaki odnaleźliśmy do tej pory. Na polach pomiędzy Szydłowcem Śląskim a Górą połacie spalonej ziemi bez trawy i uschnięte krzaki ciągną się przez kilkaset metrów. Zaschnięta maź jest tak cuchnąca, że jeszcze kilka godzin po leśnej wizycie czuć odór spod podeszew naszych butów.
Gdy byliśmy na miejscu, rolnik - prawdopodobnie właściciel terenu - pośpiesznie przeorywał pole, na którym leżała maź. Nie chciał rozmawiać z "NTO".
Przypomnijmy, że zdaniem właściciela gorzelni wywar wylewany jest na pola i nieużytki tylko tych rolników, którzy wyrażają na to zgodę.
- To jest zupełnie nieszkodliwy nawóz, np. kukurydza po nim rośnie dwa razy większa - przekonywał w poniedziałek kierownik gorzelni
Roman Bromberg.
- Nie można czegoś takiego bezkarnie wylewać na pola, to jest odpad, który musi być odpowiednio zneutralizowany lub zagospodarowany, a nie samorzutnie składowany - twierdzi z kolei Mirosław Pukacz, szef opolskich Zielonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska