Z niemieckim na bakier

Sylwester Koral [email protected]
Nieprawidłowo ustalana liczba uczniów, złe metody nauki języka oraz brak nadzoru pedagogicznego - to główne błędy szkół, w których uczy się niemieckiego jako języka mniejszości narodowych.

To wnioski z kontroli, którą między kwietniem a czerwcem przeprowadziła opolska delegatura NIK. Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli sprawdzili cztery szkoły, gdzie zadeklarowano nauczanie języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowych: gimnazjum w Dobrodzieniu, gimnazjum nr 2 w Krapkowicach, szkołę podstawową w Walcach oraz II LO w Opolu (tylko dwie klasy). Sprawdzany był okres nauczania od 2001 do czerwca 2004 roku.

- Warunkiem otrzymania subwencji jest złożenie deklaracji przez rodziców lub prawnych opiekunów dziecka. Tego w szkołach brakowało - wyjaśnia Edward Brzeszcz, doradca ekonomiczny w opolskiej delegaturze NIK. Dlatego, według inspektorów, gimnazjum w Dobrodzieniu otrzymało za lata 2001-2004 (badany okres) o 208,452 tys. zł subwencji za dużo, a w Krapkowicach o 197,4 tys. zł.

Szkoły źle uczyły niemieckiego. W Krapkowicach lekcje odbywały się na podstawie podręczników i programów, które nie figurowały na liście dopuszczonych przez ministra edukacji narodowej. W Walcach, w klasach od IV do VI, uczono niemieckiego na podstawie podręczników dla normalnych szkół, a nie dla mniejszości narodowej. Podobnie było w Dobrodzieniu.
- Nie uczyliśmy z podręczników dla szkół mniejszościowych, ponieważ mieliśmy tylko te dla klas pierwszych i obawialiśmy się, że możemy nie dostać następnych wydań. Zresztą tak się stało - broni się Władysław Regner, dyrektor gimnazjum w Dobrodzieniu.
Inspektorzy zarzucają także wszystkim czterem dyrektorom słaby nadzór pedagogiczny nad klasami mniejszości narodowych: małą liczbę hospitacji, brak opracowania standardów nauczania.
Mimo możliwości cała czwórka nie zapewniała dostatecznego poziomu nauki historii, geografii oraz kultury Niemiec. Co prawda, uczniowie uczyli się tych zagadnień, ale nie w ramach odrębnych przedmiotów.
- Nie było obowiązku wprowadzania dodatkowych godzin. Zresztą niezbędny program nauczyciele zdążyli przerobić w ramach normalnych zajęć - powiedział "NTO" dyr. Regner.

Oprócz szkoły w Dobrodzieniu pozostałe kontrolowane szkoły miały problem z opracowaniem statutu, który ujmowałby podtrzymywanie u uczniów poczucia tożsamości narodowej.
Chociaż placówki w Walcach i Opolu uzyskały ocenę pozytywną, inspektorzy zwrócili ich władzom uwagę na zbyt małą współpracę z organizacjami kulturalnymi i oświatowymi mniejszości niemieckiej, niezbędną do podtrzymania tożsamości narodowej.
- Można powiedzieć, że uchybienia mają charakter formalny. Nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek dyskryminacji - przyznaje Jan Nawelski, dyrektor NIK w Opolu. - Badaliśmy funkcjonowanie szkół mniejszościowych pod kątem zgodności z ustawą i zaleciliśmy usunąć wszystkie nieprawidłowości.
TO TRZEBA ZMIENIĆ
Piotr Baron, prezes Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego w Opolu:
- Nie wiem dlaczego dyrektorzy podali takie dane odnośnie liczby uczniów i dlaczego nie wybierają dobrych podręczników. Co dalej zrobić, żeby było lepiej? Na pewno raport NIK stanie się przedmiotem obrad zarządu Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego. Być może wypracujemy jakieś propozycje poprawy. Nasze wnioski przekażemy ministerstwu spraw wewnętrznych i administracji.

Franciszek Minor, opolski kurator oświaty:
- Nie można powiedzieć, że szkoły nie realizują swoich zadań na rzecz dzieci mniejszości niemieckiej. Ja oceniam pracę tych szkół pozytywnie. Oczywiście, zawsze pewne rzeczy można robić lepiej i mam nadzieję, że uwagi Najwyższej Izby Kontroli do tego się przyczynią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska