Na byle czym, byle z fantazją

Michał Lewandowski [email protected]
Przodem, tyłem, a czasem crossem przez publiczność zjeżdżały w sobotę z Góry Klasztornej w Prudniku kartonowe czołgi, wersalki, balie oraz łopaty.

Drugie wojewódzkie eliminacje do mistrzostw Polski w zjeździe na byle czym zorganizował prudnicki PTTK. Wystartowały 22 wehikuły. Ponad 200 osób zebranych wzdłuż trasy zjazdowej bawiło się świetnie:
- Małysz wysiada - skomentował ojciec z kilkuletnim maluchem na ręku obserwujący wysiłki pierwszego zawodnika, który w żółtej balii z żaglem, odpychając się nogami, rękami i wiosłem, próbował pokonać tarcie i zjechać z góry. Zajęło mu to ponad dwie minuty (najlepszy czas wynosił kilkanaście sekund).

Zdecydowanie szybsza była "krowa" wykonana z dwóch traktorowych dętek i trójki młodych ludzi. Zwierzę okazało się jednak niesforne i z impetem zaatakowało publiczność, wjeżdżając w nią i waląc z nóg. Zjazd "krowa" dokończyła już bez kartonowej głowy.
Równie groźny był też "czołg" zbudowany z kartonu na podwoziu z nart i skrzynki na owoce. Publiczność, w którą wjechał, zastosowała jednak manewr obronny i "czołg" na mecie zameldował się bez opancerzenia.

Sporo zamieszania zrobił wehikuł nazwany przez swoją twórczynię "rządem". Najpierw zgubił się gdzieś na starcie.
- Ta władza ma ostatnio duże kłopoty z dotrzymaniem terminów - komentował spiker. - Najpierw miała być wiosna, potem jesień, a teraz okazuje się, że nawet zimą nie chce od nas zjeżdżać.
"Rząd" okazał się kartonowym pudłem na sankach wymalowanym w hasła "Teraz Polska" i "Na korupcji zajedziesz do pudła". Pojazd z impetem wbił się jednak nie za kraty, lecz w wiwatujący elektorat, który dość niepolitycznie wypchnął go z powrotem na trasę, gdzie się rozsypał i do mety dojechał tylko częściowo.Potem zjeżdżały balie, łopata do węgla nazwana "Rowokopem", "Pomoc drogowa", czyli sanki przystrojone w znaki ostrzegawczy i ograniczenia prędkości, skrzynka po piwie, balia i dziwny, łopoczący skrawkami pociętych gazet dziobaty stwór o imieniu "Ziębolot". Największy aplauz wywołał jednak pojazd "Dziki", czyli wersalka na płozach:
- Zbudowaliśmy go wieczorem tuż przed zawodami - opowiadali Mateusz Mięczakowski, Przemek Marciniak, Marek Kwinta i Maciej Misior. - Z czego? Z dwóch par sanek, trzech nart, europalety i starej, stojącej w garażu wersalki.
Czteroosobowe jury orzekło, że pierwsze miejsce zajął "Ziębolot" Grzegorza Zięby, drugi był "Dziki", a trzecie - "Służba drogowa" Marcina Muzyki i "czołg" Artura Dębickiego.
Zdobywcy trzech pierwszych miejsc mają zagwarantowany udział w eliminacjach regionalnych w Czarnogórze.
- Ale chyba nie pojadą, bo po pierwsze, to byłby wyjazd na własny koszt, a po drugie, są raczej bez szans - przypuszczała Małgorzata Pękalska, główna organizatorka prudnickich eliminacji. - Choć impreza była udana, to muszę przyznać, że w tym roku zabrakło naszym zawodnikom trochę fantazji. Poprzednio wehikuły były bardziej pomysłowe. Zjeżdżali ksiądz w konfesjonale, śmigająca lodówka, czy kostucha z napisem Narodowy Fundusz Zdrowia.
Zwycięzca, otoczony przez fotoreporterów i kamerzystów, bezradnie rozkładał ręce:
- Z fotki nic nie będzie - tłumaczył. - Najpierw mojego "Ziębolota" staranował na mecie "Dziki", a potem spłonął w ognisku, bo miał dużo papieru i super nadawał się na podpałkę.
Grzegorz Zięba skonstruował pojazd dzień przed zawodami: - Pomyślałem sobie, że ze względu na nazwisko wystartuję na ptaku - zdradził ideę swego pomysłu. - No a jak ptak, to już musowo zięba, i stąd "Ziębolot".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska