Zakład upada, by dalej żyć

Fot. Monika Kluf
Stanisław Chrząszcz przepracował w tej firmie 37 lat. I wierzy, że jeszcze tu popracuje.
Stanisław Chrząszcz przepracował w tej firmie 37 lat. I wierzy, że jeszcze tu popracuje. Fot. Monika Kluf
Zarząd Famaku, największego pracodawcy w Kluczborku, złożył wniosek o ogłoszenie upadłości.

60 lat Famaku

60 lat Famaku

Istnieje od 1945 roku. Na początku był państwowy. W 1996 r. stał się jednoosobową spółką Skarbu Państwa. W 1999 roku 30 procent akcji kupiły Zakłady Remontowe Energetyki Katowice SA, a 10 procent - Kredyt Bank. Teraz do firmy z Katowic należy 49 procent akcji spółki, 33 procent do Skarbu Państwa i 12 - do pracowników Famaku. Reszta jest w rękach drobnych akcjonariuszy.
Firma produkuje urządzenia przeładunkowo-dźwigowe dla przemysłu głównie energetycznego, dla portów, kopalni, hut. Połowa produkcji trafia na rynek krajowy, reszta przede wszystkim do Niemiec, Rosji, Austrii i Norwegii.

Szefowie firmy twierdzą, że... ratują w ten sposób produkcję. Fabryka Maszyn i Urządzeń "Famak" SA to największy pracodawca w mieście i jedna z bardziej liczących się firm branży maszynowej w kraju. Wiadomo, że zakład jest zadłużony, ale zarząd nie chciał wczoraj zdradzić, o jaką kwotę chodzi, zasłaniając się tajemnicą handlową spółki.
- Sytuacja finansowa zmusiła nas do wystąpienia z wnioskiem o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami - mówi prezes firmy Wojciech Staszak.

Famak ma pełny portfel zamówień, ale nie ma pieniędzy na materiały, a banki nie chcą kredytować produkcji.
- Interesuje nas upadłość naprawcza - zapewnia prezes. - Czyli taka, która umożliwi kontynuowanie produkcji i utrzymanie znanej na rynku marki, jaką Famak niewątpliwie jest.
O tym, że sytuacja zakładu jest trudna, prezes Staszak mówił na łamach "NTO" już miesiąc temu, kiedy został szefem firmy. Poprzedniego prezesa Jana Czechowskiego akcjonariusze odwołali za błędy w kierowaniu przedsiębiorstwem, które miały się przyczynić do obecnej trudnej sytuacji finansowej Famaku (wczoraj Jan Czechowski nie chciał z nami rozmawiać). Złożenie wniosku o upadłość dla ponad 850 pracowników firmy jest szokiem. Przeważa strach przed utratą pracy.
- Czekam, co będzie, i sam już nie wiem, co myśleć - mówi pan Leon, który przepracował w Famaku 36 lat. - Jeśli ta firma padnie, to będzie koniec Kluczborka. Wyobraża to sobie pani? Ile rodzin straciłoby jedyne źródło utrzymania. To byłby koniec tego miasta...

Tymczasem prezes Famaku zapewnia: - Żadnych zwolnień grupowych nie będzie, jedynie przesunięcia kadrowe między działami. Ze względu na dużą ilość zamówień nadal potrzebujemy spawaczy, tokarzy, wytaczarzy. Wkrótce chcemy wyszkolić i zatrudnić 24 ludzi.
Jeszcze niedawno Famak odbierał certyfikaty i wyróżnienia dla wyróżniających się firm. Efektowny biurowiec po remoncie, firmowa lancia na parkingu nie zwiastowały kryzysu.
Upadłość naprawcza ma uchronić zakład przed zajęciami komorniczymi, umożliwić zawarcie układów z wierzycielami i utrzymać produkcję.
- To naprawdę było jedyne wyjście, gdybyśmy nie wystąpili z wnioskiem o ogłoszenie upadłości, byłoby znacznie gorzej - twierdzi prezes Wojciech Staszak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska