Mąż zapłacił 50 tysięcy kaucji

Fot. Paweł Stauffer
Po wyjściu z aresztu Stanisława Chudzikiewicz czekała około 20 minut na przyjazd adwokata, który zawiózł ją do domu.
Po wyjściu z aresztu Stanisława Chudzikiewicz czekała około 20 minut na przyjazd adwokata, który zawiózł ją do domu. Fot. Paweł Stauffer
Stanisława Chudzikiewicz, której prokuratura zarzuca korupcję, wyszła wczoraj na wolność po 109 dniach spędzonych w areszcie.

Więzienne mury opuściła ok. godz. 12.30. Miała przy sobie dwie torby i plecaczek z rzeczami osobistymi. Przez blisko 20 minut musiała czekać pod bramą aresztu, aż przyjedzie po nią adwokat Piotr Miedziejko.
W tym czasie jakiś podchmielony przechodzień, który zobaczył przed aresztem dziennikarzy oczekujących na wyjście "kogoś ważnego", zaczął wykrzykiwać: Złodzieje! Pozamykać złodziei!

Chudzikiewicz mogła opuścić areszt dzięki poręczeniu majątkowemu wyznaczonemu w czwartek przez opolski sąd. Wprawdzie podjął on decyzję o przedłużeniu jej aresztu, ale zaznaczył jednocześnie, iż jeśli w ciągu tygodnia zostanie wpłacona kaucja w wysokości 50 tys. zł, będzie mogła wyjść na wolność.
Poręczenie, na konto sądu, wpłacił wczoraj ok. godz. 10 mąż Stanisławy Chudzikiewicz. Pół godziny później, na posiedzeniu, sędzia pouczył go, że pieniądze mogą przepaść, jeśli podejrzana będzie utrudniała postępowanie, ukrywała się bądź nie stawiała na wezwania prokuratury i sądu.
Następnie sąd wystawił nakaz zwolnienia, który dostarczono do aresztu śledczego w Opolu, w którym od początku grudnia 2004 r. przebywała Stanisława Chudzikiewicz.
Była dyrektor PZU za kratki nie wróci (jak Pogan i Dolata), bo decyzja sądu jest prawomocna. Prokuratura nie chce się do niej odnosić, wiadomo jednak, że jest bardzo niezadowolona.

Przypomnijmy, że Stanisławę Chudzikiewicz policjanci z CBŚ zatrzymali 6 grudnia 2004 r. Razem z nią za kratki trafili: Henryk Szendera, b. prezes Elektrowni "Opole", Małgorzata i Jarosław N., właściciele wrocławskiej kancelarii brokerskiej "Jargo", oraz Maciej J., mąż posłanki Aleksandry Jakubowskiej. Wszystkim prokuratura zarzuciła korupcję przy ubezpieczaniu Elektrowni "Opole" w opolskim oddziale PZU.
Dziś w areszcie siedzą już tylko dwie osoby zamieszane w aferę ubezpieczeniową: Maciej J. i Henryk Szendera. Obaj nie przyznają się do winy, a okres izolacji mają przedłużony do 6 czerwca br.
TO NIE NAGRODA
We wczorajszym tekście "Powiedziała wszystko" przez pomyłkę zmieniliśmy sens wypowiedzi sędziego Waldemara Krawczyka, rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Opolu. Prawidłowo powinna ona brzmieć: "Nie jest to nagroda za postawę w śledztwie. Realna obawa matactwa ze strony pani Ch. nie istnieje, skoro na jej wyjaśnieniach opiera się postępowanie. Ona ujawniła okoliczności, które nie były znane organom ścigania". Przepraszamy.
Redakcja

AFERA UBEZPIECZENIOWA
Elektrownia "Opole" od marca 2003 r. ubezpieczała się w PZU. W transakcjach pośredniczyła wrocławska kancelaria brokerska "Jargo", która inkasowała ponad milion złotych prowizji. Według prokuratury, połowa z tych pieniędzy trafiała do kieszeni małżeństwa N., właścicieli "Jargo", a drugą połową dzielili się: Henryk Szendera, Stanisława Chudzikiewicz oraz Maciej J.
"Jargo" tworzyło bogatą dokumentację, by ukryć łapówki trafiające do funkcjonariuszy publicznych. Zarzuty dotyczące prania brudnych pieniędzy postawiono ponad 10 osobom, m.in.: córkom Stanisławy Chudzikiewicz oraz siostrze i siostrzenicy posłanki Jakubowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska