Posłanka na zakręcie

Fot. Paweł Stauffer
Jerzy Szteliga i Aleksandra Jakubowska w grudniu 2004. Jeszcze ze sobą rozmawiali. A dziś...Jerzy Szteliga: - Niech Jakubowska kupi lusterko i zajrzy sobie w twarz, a także do torebki i portmonetki. To ona nas załatwiła swoją nieuczciwością.Aleksandra Jakubowska: - Szczególnie skandalicznie zachowali się wobec mnie faceci z opolskiego SLD, oni po prostu nie mają wstydu.
Jerzy Szteliga i Aleksandra Jakubowska w grudniu 2004. Jeszcze ze sobą rozmawiali. A dziś...Jerzy Szteliga: - Niech Jakubowska kupi lusterko i zajrzy sobie w twarz, a także do torebki i portmonetki. To ona nas załatwiła swoją nieuczciwością.Aleksandra Jakubowska: - Szczególnie skandalicznie zachowali się wobec mnie faceci z opolskiego SLD, oni po prostu nie mają wstydu. Fot. Paweł Stauffer
Po aresztowaniu jej męża odwrócili się od niej wszyscy opolscy przyjaciele. Teraz białostocka prokuratura szykuje jej kolejny cios - zarzut o sfałszowanie ustawy medialnej.

Nieoficjalną informację o planowanych zarzutach i wniosku do Sejmu o uchylenie Jakubowskiej immunitetu podała "Gazeta Wyborcza". Wczoraj w Prokuraturze Apelacyjnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo, nie chciano tej sprawy komentować.
- Dziś takiego wniosku w prokuraturze nie ma - informuje "NTO" prokurator Janusz Kordulski, rzecznik prasowy. - Nie mogę potwierdzić, czy w bliższym albo dalszym czasie taki wniosek będzie skierowany. Nawet gdyby był, to na pewno nie chcielibyśmy, aby osoba oskarżona dowiadywała się o tym z mediów.

Chodzi o samowolną zmianę zapisów ustawy medialnej mówiących o możliwości prywatyzacji lokalnych oddziałów TVP. Aleksandra Jakubowska zapewnia, że jest w tej sprawie kryształowa.
- Ale po tym, co stało się z moim mężem, nie mogę już wykluczyć niczego - mówi opolska posłanka. - Ewentualny zarzut fałszowania ustawy byłby absurdem, bo to ja ją pisałam i mogłam w niej umieścić, co mi się tylko podoba. Na przykład to, że od nowego roku środy będą w sobotę...
Polityczny zarzut w sprawie sfałszowania ustawy medialnej postawił wcześniej Aleksandrze Jakubowskiej Zbigniew Ziobro, autor raportu komisji śledczej ds. afery Rywina. Ten raport Sejm przyjął jako wiążący.
- Dziwi mnie, dlaczego prokuratura tak długo zwleka z postawieniem zarzutu pani poseł - mówi Zbigniew Ziobro. - Dowody na fałszerstwo są oczywiste, po przyjęciu projektu ustawy przez Radę Ministrów pani Jakubowska nie mogła w nim zmienić nawet przecinka. To nie był jej autorski projekt, ale całego rządu.

Aleksandra Jakubowska, niegdysiejsza lokomotywa opolskiej listy wyborczej SLD, prawa ręka premiera Leszka Millera, przeżywa wyjątkowe ciężkie chwile. Od pięciu miesięcy w areszcie przebywa jej mąż, posądzany o branie łapówek z prowizji brokerskiej za ubezpieczenie Elektrowni Opole. Wraz z nim aresztowano jej protegowaną i najlepszą przyjaciółkę Stanisławę Ch., byłą dyrektor opolskiego PZU.
Pani poseł nie ma już na Opolszczyźnie życzliwych sobie ludzi. Nie dzwonią nawet ci, którzy zawdzięczają jej błyskotliwe kariery.
- Szczególnie skandalicznie zachowali się wobec mnie faceci z opolskiego SLD, oni po prostu nie mają wstydu - mówi Jakubowska.
Jerzy Szteliga, były lider opolskiego Sojuszu, który w 1997 roku zgodził się przyjąć Aleksandrę Jakubowską na opolską listę wyborczą, jest zniesmaczony jej oskarżeniami o nielojalność.
- Niech Jakubowska kupi lusterko i zajrzy sobie w twarz, a także do torebki i portmonetki - mówi poseł. - To ona nas załatwiła swoją nieuczciwością. A sądząc po ostatnich doniesieniach z białostockiej prokuratury, była to nawet podwójna nieuczciwość.
Aleksandra Jakubowska, po okresie zaszycia się w domu, wychodzi do ludzi. Na powrót bywa w Sejmie, dwa razy w miesiącu przyjeżdża też do biura poselskiego w Opolu.
Zmieniła w nim dyrektora. Związanego z branżą ubezpieczeniową Czesława Berkowskiego, który przebywa na L-4, zastąpił Paweł Kocieniewski.
- To człowiek z Strzelec Opolskich, on mi zrobił porządek w biurze, teraz już mogę zaprosić opolan - mówi posłanka.
Wiele wskazuje na to, że Jakubowska znów nie ma szczęścia do ludzi. Nowy dyrektor jej biura był jednym z negatywnych bohaterów naszego tekstu z listopada 2003 roku o aferach w strzeleckiej spółdzielni mieszkaniowej. Kocieniewski, niegdyś szef SLD w Strzelcach Opolskich, wykupił od spółdzielni dwa lokale pod sklep i knajpkę. Nie płacił czynszu, co rozsierdziło mieszkańców i szeregowych członków SLD ze Strzelec. Gdy sprawa miała trafić do komornika, za Kocieniewskim, według naszego informatora, miała się wstawić osobiście... Aleksandra Jakubowska.

W Opolu coraz częściej mówi się też o zarzutach, jakie mają zostać postawione pani poseł w miejscowej prokuraturze.
- Na tym etapie prokuratura nie udziela żadnych informacji - ucięła jednak wczoraj Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Jakubowska z wozu, SLD lżej
Z Aleksandrą JAKUBOWSKĄ, opolską posłanką, rozmawia Krzysztof ZYZIK
- Co słychać?
- Dziękuję, jakoś sobie daję radę. Jestem na każdym posiedzeniu Sejmu.
- Czytałem opinie pani kolegów, że w Sejmie pani bywa od wielkiego święta.
- Nieprawda, jestem regularnie. Muszę bywać w Sejmie także z powodów finansowych. Mam na utrzymaniu dwa domy, niepełnosprawne dziecko i 79-letnią teściową, która ma 700 złotych emerytury. Opuszczanie posiedzeń wiąże się z sankcjami finansowymi, na co mnie nie stać. Ale jestem także w Sejmie z poczucia lojalności wobec SLD, głosuję tak jak oni, np. w sprawie utrzymania rządu Belki, w sprawie wyboru na marszałka Cimoszewicza.
- Lojalność wobec SLD? Przecież oni się na panią wypięli.
- Ci z Warszawy nie, z wieloma utrzymuję serdeczne kontakty. Dziś rano dzwonił do mnie ze Stanów Leszek Miller, by mi przekazać wieść, że prokuratura w Białymstoku nie potwierdza doniesień "Gazety Wyborczej" o zarzutach wobec mnie.
- To Miller w Ameryce się takimi sprawami zajmuje?
- Widać śledzi to, co się w Polsce dzieje. "Życie Warszawy" pisało, że on zostanie w USA, że już domek kupił. A mi powiedział, że niedługo wraca.
- A jak panią przyjmują koledzy z opolskiego SLD?
- Ich już wykreśliłam z notesu. To jest szok, jak oni się zachowali. Ci faceci z Opola po prostu nie mają wstydu.
- A konkretnie kto? Garbowski, Szteliga, Namysło?
- Tak, wszyscy oni i jeszcze paru innych. Kiedy poczuli, że zbierają się nade mną chmury, na kilka tygodni przed aresztowaniem mojego męża, nagle przestałam dla nich istnieć. Odpowiedź, dlaczego, jest prosta - przy poparciu dla SLD na poziomie 5-6 procent ta partia będzie miała na Opolszczyźnie jednego, góra dwóch posłów. Po co im Jakubowska.
- A pani by jeszcze po tym wszystkim śmiała kandydować?
- Nie, ale oni nie byli tego pewni.
- Gdzie jak gdzie, ale w Domaszowicach, w pani macierzystym kole SLD, na pewno trzymają z panią.
- I tu by się pan zdziwił.
- Nawet wójt Zenon Kotarski, dotąd pani gorący admirator, nie dzwoni, nie zaprasza?
- Ani jednego telefonu, od pięciu miesięcy. Tam nie dociera wielka polityka, więc myślałam, że przynajmniej oni będą mnie dobrze wspominać. Ale widać w Domaszowicach pilnie monitorują, z której strony wieje wiatr.
- A może oni wszyscy mają rację - zawiodła ich pani, tak jak i wielu wyborców. Najpierw sprawa Rywina, potem Elektrownia Opole, PZU, za dużo tych przypadków...
- Ale co takiego się stało? W sprawie Rywina jestem absolutnie niewinna, broniłam interesu państwa przed zakusami wielkich koncernów, ze wskazaniem na jeden - Agorę, która postanowiła mnie zniszczyć. Żaden sąd nie uznał w tej sprawie mojej winy. Mój mąż też nie jest kryminalistą, on został wplątany w aferę Elektrowni Opole przez ludzi, którzy w ten sposób próbują się wybielić.
- Pani mąż ciągle odmawia zeznań?
- Tak. Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym podejrzanemu i jego adwokatowi odmawia się dostępu do akt sprawy. Mój mąż siedzi już piąty miesiąc w areszcie i co? Żadnego zarzutu, żadnych informacji o postępach w śledztwie. Nie wiemy, ile to jeszcze potrwa.
- Jeśli to wszystko prawda, to pani rodzina musi być w jakiś szczególny sposób represjonowana przez państwo polskie. Pani powinna chodzić po ulicach i krzyczeć...
- Krzyczałam zaraz po aresztowaniu męża, zaatakowałam prokuraturę i tylko pogorszyłam jego sytuację. Teraz staram się już nic złego nie mówić o prokuratorach.
- Tymczasem dowody przeciwko pani mężowi są twarde. Może przyznanie się byłoby wyjściem?
- Do czego? Pan myśli, że przy mojej pozycji w rządzie, gdybym chciała dobrze zarobić, połasiłabym się na jakieś prowizyjki z elektrowni? Do mnie, do ministerstwa, chcieli przynosić łapówki walizkami. Na przykład za decyzję o wyburzeniu jakiejś kamienicy i postawieniu drapacza chmur. Jako generalny konserwator zabytków mogłam się nieźle dorobić...
- A co pani dzisiaj robi oprócz bywania w Sejmie?
- Jeżdżę do Opola, ostatnio, co dwa tygodnie, układam na nowo sprawy w swoim biurze. No i przede wszystkim zajmuję się niepełnosprawnym synem. Pierwsze dni po aresztowaniu męża było ciężko, nie wiedziałam, gdzie szukać koszulek syna, gdzie majtek, o to wszystko dbał mąż, kiedy ja robiłam karierę. Teraz prowadzę dom i z każdym tygodniem bardziej się uodparniam. Krystyna Janda śpiewała kiedyś piosenkę "Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie". Nie da się ukryć, że mam taki okres w życiu, ale na pewno wyjdę na prostą. Doszłam do wniosku, że skoro po wypadku helikoptera zostało mi darowane drugie życie, to powinnam je już inaczej poukładać.
- Z dala od polityki?
- Na przykład. Dostałam już propozycję pracy, od września, w branży public relations. Staram się odganiać negatywne emocje, choć jest ciężko, bo mam poczucie krzywdy. Gdzieś przeczytałam hiszpańskie przysłowie, że najsłodszą zemstą jest udane życie. Jak tylko mąż wróci z aresztu, chciałabym wieść udane, spokojne życie.
- I przysyłać prokuratorom kartki z dalekich krajów?
- Z Podkowy Leśnej. Mam w domu jak na wczasach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska