Radna Renata Ćwirzeń kłamie

Mirosław Olszewski [email protected]
W sporze opolskiej radnej PO z emerytką o rozliczenie umowy kupna mieszkania szykuje się nowy proces.

Tym razem to Maria Pietraszkiewicz chce pozwać radną PO: - Jak ta pani mogła powiedzieć w "Gazecie Wyborczej", że to policja zmusiła mnie do oddania zadatku? Przecież oddałam go w terminie i z własnej woli.
Radna Ćwirzeń na łamach piątkowej "GW" zarzuciła "NTO", że m.in. pominęliśmy informację, że "tylko dzięki policji udało się odzyskać wpłacony zadatek".
Nadinspektor Jan Gałan, szef komisariatu nr 1 w Opolu, poświęcił godzinę na sprawdzenie, czy ktokolwiek z jego ludzi zajmował się tą sprawą:
- Nie zajmował się i w ogóle wydaje mi się niedorzecznością, by ktoś od nas miał coś takiego robić. To zupełnie nie nasza rola. Od takich spraw są sądy. A co do telefonu, każdy może się podać za policjanta.
Jednak pani Maria zachowała numer, z którego kontaktował się z nią funkcjonariusz. Zadzwoniliśmy pod ten numer, odezwał się policjant... z 1. komisariatu.
Po godzinie zadzwonił nadinspektor Gałan:
- Znaleźliśmy ślad tej sprawy. Faktycznie, była to rutynowa prośba z prokuratury o sprawdzenie, czy miała miejsce próba wyłudzenia pieniędzy od pani radnej.

Prokurator rejonowy Jerzy Duplaga-Wolski: - 9 maja wpłynęło do nas zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci z I komisariatu wszczęli dochodzenie, ale zarzut pani Renaty Ćwirzeń okazał się bezzasadny, bowiem radna zadatek odzyskała w terminie.
9 czerwca zapadła decyzja o umorzeniu postępowania, 16 czerwca prokurator je zatwierdził.
- Ani prokuratura, ani policja nie stwierdzili przestępstwa, więc żadne działania ze strony organu wymiaru sprawiedliwości nie były konieczne. Nie ma więc powodu, by któraś ze stron sporu miała nam dziękować - kwituje prokurator Duplaga-Wolski.

Całe zamieszanie ze zwrotem pieniędzy przez Marię Pietraszkiewicz wzięło się stąd, że na dzień przed ostatecznym terminem zwrotu, po konsultacji z jednym z opolskich prokuratorów (poradził jej wykonanie natychmiastowego przelewu), wysłała pieniądze przekazem pocztowym. Pietraszkiewicz ma kopię przekazu, a także biling swych rozmów z telefonu komórkowego z prokuraturą. Wysłała pieniądze przekazem, bo radna Ćwirzeń odmówiła jej podania numeru swego konta.

- Mam nadzieję, że wykazałam maksimum dobrej woli - mówi Maria Pietraszkiewicz. - Zwróciłam zadatek, ale zrobiłam potworne głupstwo, podpisując umowę, z której wynika, że w tej sytuacji muszę oddać zadatek podwojony. Moja wina. Niech pani Ćwirzeń mnie poda do sądu i zlicytuje. Mam 800 złotych emerytury. Niech jednak mi nie wypomina, że mam córkę w Niemczech. Co to ma do rzeczy? To ode mnie, a nie od córki chce jeszcze 5 tysięcy.

KOMENTARZ
Co było do udowodnienia
Mirosław Olszewski
Wczoraj w wypowiedzi dla opolskiej "GW" opolska radna PO Renata Ćwirzeń zarzuciła mi celowe mijanie się z prawdą. Jej zdaniem, w czwartkowej "NTO" pominęliśmy dwie istotne informacje. Pierwszą, że emerytka jest zarządcą mieszkania, co nie zmienia jednak faktu, że wszelkie skutki finansowe spornej umowy ponosić będzie właśnie ona.
Był jeszcze wątek policji, bez pomocy której radna jakoby mogła nie odzyskać wpłaconego zadatku. To też okazało się nieprawdą.

O co tu chodzi
Maria Pietraszkiewicz z Opola chciała sprzedać mieszkanie. Z radną Renatą Ćwirzeń podpisała umowę przedwstępną, z której m.in. wynikało, że w wypadku wycofania się sprzedającego, musi on zwrócić kupującemu dwukrotność zadatku. Maria Pietraszkiewicz wycofała się z umowy, zwróciła zadatek, a Renata Ćwirzeń domaga się od niej wypłaty dodatkowych 5 tysięcy zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska