Higieniczny plan lekcji

Iwona Kłopocka <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 603
Zajęć nie powinno się zaczynać od matematyki, po polskim musi być wuef albo śpiew, a dwie fizyki ciurkiem są niezdrowe. Takie są przepisy.

Opinie

Opinie

Karolina Szczęśniak, klasa I, Liceum Plastyczne w Opolu:
- W tym roku mam wyjątkowo dobry i chyba przemyślany plan lekcji. Nie ma dni, które byłyby bardzo ciężkie czy przeładowane. Co prawda raz mam dziewięć godzin, ale są to przedmioty typowo zawodowe.

Tomasz Janik, klasa I, Technikum Elektryczne w Opolu:
- Środa będzie dla mnie katastrofalna. W planie mam lekcje języka angielskiego i niemieckiego, a nie jestem z nich najmocniejszy. W dodatku nie mamy wtedy żadnej matematyki i to jest ból.

Małgosia Kapica, klasa III, PG nr 6 w Opolu:
- Nie wygląda to źle, chociaż na przykład we wtorek mamy siedem godzin zajęć, w tym po dwie lekcje matematyki i polskiego. Moja koleżanka mówi, że trzeba będzie sobie wybrać jeden przedmiot i tylko z niego się przygotować.

Zbyszek Dąbek, klasa IV, SP nr 21 w Opolu
- Moim zdaniem w planie lekcji jest za mało zajęć wychowania fizycznego. Poza tym wszystko, co ciężkie, a dla mnie to m.in. przyroda, mam w poniedziałek. Resztę tygodnia można jakoś przeżyć.

Jan

Karolina, uczennica czwartej klasy w jednej z opolskich podstawówek, cztery razy w tygodniu ma zblokowane lekcje przyrody, polskiego, matematyki i wuefu. Gdyby jej szkołą zainteresował się sanepid, plan zajęć trzeba by przebudować, bo jest niezgodny z zasadami "higieny umysłowej ucznia". Te zasady określa ministerialne rozporządzenie. Zajęcia powinny być w tygodniu rozłożone równomiernie. Nie może być tak, że jednego dnia uczeń ma cztery lekcje, a następnego osiem. Każdego dnia zajęcia powinny być zróżnicowane, co oznacza, że trudniejsze przedmioty mają się przeplatać z łatwiejszymi.

Nie wolno też łączyć lekcji jednego przedmiotu w kilkugodzinne bloki. To fundament. Do tego dochodzą dodatkowe zalecenia. Lekcji nie wolno zaczynać przed godziną ósmą rano. Nie może być tak, że jednego dnia uczeń ma na rano, a drugiego idzie do szkoły dopiero w południe.

Poniedziałek i piątek powinny być dniami lżejszymi. Dzień w szkole nie powinien się zaczynać od trudnego przedmiotu, a już absolutnie nie powinien się nim kończyć. Tylko ta ostatnia reguła - gdyby chcieć się do niej stosować - podwyższyłaby poziom adrenaliny każdemu dyrektorowi. Bo jak zrobić, by tzw. przedmiotowe michałki były na pierwszej i ostatniej lekcji i dodatkowo w środku dnia oddzielały np. matematykę od fizyki? Zwłaszcza gdy "michałków" jest znacznie mniej od poważnych przedmiotów. - Łatwiej rozwiązać kwadraturę koła - mówią nauczyciele.
Nic więc dziwnego, że w ub.r. opolski sanepid, który ma obowiązek kontrolować szkoły, zakwestionował co piąty badany plan zajęć. Przyjrzano im się w 763 klasach i aż w 164 nadawały się do przeróbki.

- Największy problem jest ze zróżnicowaniem zajęć w ciągu dnia - przyznaje Anna Matejuk, kierownik oddziału higieny dzieci i młodzieży w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu. - Planów nie da się dobrze poukładać w szkołach wiejskich, gdzie brakuje np. nauczycieli języków obcych. Kiedy jeden anglista obsługuje kilka placówek, szkoły muszą się do niego dopasować.

Choć naruszenie podstawowych zasad ministerialnych daje sanepidowi prawo wymuszenia zmian, to w praktyce nie dzieje się to zbyt często. Furtką są te same przepisy, które całą sprawę higieny umysłowej podporządkowują "specyfice programu nauczania" danej szkoły. A pod to można podciągnąć już prawie wszystko.
Dyrektorzy starają się jednak dopasować, choć w wielu szkołach jest to duże wyzwanie. W opolskiej PSP nr 21 tygodniowy plan dla wszystkich 21 klas to 900 godzin.

- Nie wszystkie wymagania są realne - mówi dyrektor Krystyna Płaskoń. - Nie mogę np. tak ustawić zajęć, by plastyka zawsze była ostatnią lekcją, bo mam tylko jednego nauczyciela tego przedmiotu. Nie rozerwie się.
A nawet gdyby mógł, to i tak nie chciałby mieć wyłącznie ostatnich lekcji. Nie pozwoliłby na to zresztą kodeks pracy.

Za niezbyt mądry nauczyciele uznają też przepis, by dzień w szkole nie zaczynał się od ciężkich przedmiotów, typu matematyka, fizyka, chemia. - Rano dzieci są wypoczęte, mają otwarte umysły. To najlepsza pora na wymagające przedmioty - uważa Marzena Dysiewicz-Rerich, wicedyrektor Publicznego Gimnazjum nr 6 w Opolu.
Ona sama układanie tygodniowego planu zajęć zaczyna właśnie od przedmiotowych cegieł - żeby nie znalazły się na ostatnich lekcjach, kiedy uczniowie już nie pamiętają, jak się nazywają. Pilnuje też, by jednego dnia nie zbiegły się same ścisłe, bo dla humanisty taki dzień byłby nie do przeżycia.
- Dla każdego musi być coś miłego - wyjaśnia.

Stara się też, by każdego dnia był dwugodzinny blok przedmiotowy. To wbrew zasadom, ale w szkole mają logiczne wytłumaczenie:
- Dzięki temu uczeń ma mniej przedmiotów jednego dnia, a więc mniej do przygotowania i mniej zadań do odrobienia - tłumaczy dyrektor Dysiewicz-Rerich. Jako polonistka nie wyobraża sobie, żeby nie mogła zblokować dwóch godzin polskiego, bo nie dałoby się wtedy zrobić sensownej klasówki, na której uczniowie piszą obszerne wypracowanie.

W opolskim I LO blokowane są tylko zajęcia z polskiego i języków obcych, bo jest ich więcej niż dni w tygodniu. Koszmar podwójnej fizyki tam nie grozi. Nie zawsze natomiast udaje się tam przerzucić na ostatnie godziny lżejsze przedmioty, bo "michałków" w szkołach średnich jest bardzo mało.
Powszechnie blokowane są też lekcje wuefu, ale tego zakazu nie rozumieją już nie tylko nauczyciele, ale i uczniowie, którzy akurat dwie godziny hasania bardzo sobie cenią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska