Z badań wynika, że człowiek, który w ciągu dwóch lat nie pracuje 12 miesięcy i nie ma widoków na zatrudnienie, popada w swoisty letarg. Nie wychodzi z domu, bo nie ma celu. Z nikim się nie spotyka. Powoli traci wiarę we własne możliwości, a jego niska samoocena podcina mu skrzydła. Takie zachowania są wspólne dla wszystkich Europejczyków.
W Hiszpanii, gdzie bezrobocie jest znacznie większym problemem niż u nas, wypracowano metody, które mają pomóc ludziom przetrwać czas bez pracy z możliwie najmniejszym uszczerbkiem.
Z doświadczeniami instytucji i stowarzyszeń funkcjonujących w hiszpańskiej Walencji zapoznali się przedstawiciele opolskich urzędów pracy, ośrodków pomocy społecznej oraz fundacji pomocy niepełnosprawnym. Organizatorem wyjazdu, sfinansowanego z dotacji unijnych, była opolska firma szkoleniowa (spółka z o.o.) "Stop".
- Opolanie byli gośćmi pokrewnych hiszpańskich instytucji, które zajmują się osobami zagrożonymi wykluczeniem społecznym - opowiada Ryszard Wocial, organizator wyjazdu. - Tam oprócz instytucji państwowych, powołanych do zajmowania się problemami bezrobotnych, robi to także wiele stowarzyszeń, fundacji i firm prywatnych.
- Kiedy nam wymieniono, jak liczne są to organizacje pozarządowe, miałam wrażenie, że jest ich prawie tyle, co beneficjentów - mówi Ewa Płóciennik, kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Oleśnie. - I może o to chodzi, bo pomoc innym to także praca. Bezrobotni - podobnie jak u nas - mają możliwość zdobycia nowych, potrzebnych na rynku zawodów, ale zanim zaczną się szkolić, a także, gdy po przekwalifikowaniu się, nadal nie mogą znaleźć pracy, nie są pozostawieni sami sobie.
Stowarzyszenia i fundacje zajmują się np. organizacją czasu dla nich. Bezrobotni nie mają pieniędzy na korzystanie z dóbr kultury, więc dostają darmowe bilety do kin, teatru, na wystawy i inne imprezy. Chodzi o to, by nie popadli w depresję, nie czuli się ludźmi drugiej kategorii.
Grażyna Klimko, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Prudniku zauważyła, że w Walencji doradcy zawodowi i konsultanci zajmują się niewielkimi grupami bezrobotnych, podzielonych według wieku, wykształcenia czy rodzaju niepełnosprawności.
Dla niepełnosprawnych stworzono tam spółdzielnie socjalne. Funkcjonują one na innych zasadach niż nasze zakłady pracy chronionej. Są w całości utrzymywane przez państwo. Ich pracownicy nie konkurują z firmami zatrudniającymi zdrowych ludzi, ale profesjonalnie realizują różnego rodzaju zlecenia, możliwe do zrobienia przez osoby z dysfunkcjami (np. archiwizacja dokumentów). Ich pracownicy mają własny świat i poczucie, że są społeczeństwu potrzebni.
- Na podobnych zasadach, jak nasze funkcjonują w Hiszpanii warsztaty terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych - opowiada Paweł Sudziński, wicedyrektor firmy szkoleniowej "Usługi w zakresie edukacji" w Opolu - Ale w większym niż u nas stopniu wykonują one zlecenia na zamówienie. W odpowiednio wyposażonych pracowniach stolarskich zajmują się m.in. renowacją starych mebli, w innych wykonują dekoracje z papieru i surowców wtórnych, w pracowni garncarstwa wytwarzają naczynia. Wszystkie te przedmioty sprzedają na aukcjach.
Imponująca jest baza danych o bezrobotnych, z uwzględnieniem zdobytych przez nich kwalifikacji. Pracodawca nie ma żadnego problemu, by znaleźć odpowiednie osoby, których w danym momencie potrzebuje do konkretnej pracy.
Wielkie bezrobocie w Hiszpanii świadczy jednak o tym, że żadne działania nie są wystarczająco skuteczne, gdy nie rozwija się gospodarka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?