Piątkowe zdarzenie w gminie Lubrza koło Prudnika to tylko ćwiczenia, ale jak mówi wójt Mariusz Kozaczek - działania PKP PLK utrudniają służbom skuteczną akcję ratowniczą.
- Nie mówiąc już o codziennych uciążliwościach dla rolników, korzystających z pól - podkreśla wójt Kozaczek.
PKP PLK usunęły przejazdy albo wykopały rowy w poprzek przejazdów w dwóch miejscach w tej gminie. To alternatywne dojazdy do terenów przemysłowych i mieszkaniowych w Lubrzy, w tym do ważnego Zakładu Energetyki Cieplnej, ogrzewającego cały Prudnik.
- Nie informując nas wcześniej kolej rozebrała te podkłady - komentuje Kozaczek. - Gdyby doszło do prawdziwego pożaru, wielorodzinny budynek poszedłby z ogniem.
Rzecznik PKP PLK Bogdan Ząbek tłumaczy, że od roku w całym kraju spółka porządkuje przejazdy na drogach, które nie mają statusu dróg publicznych. Chodzi o drogi leśne i polne.
Gminy zawiadamiano, że mogą przejąć odpowiedzialność za przejazdy, nadając lokalnej drodze status drogi publicznej. Mogły też podpisać umowę o utrzymaniu ważnego i niezbędnego lokalnie przejazdu. To jednak oznacza wydatki na utrzymanie takiego przejazdu w dobrym stanie.
Część gmin - np. Prudnik czy Głuchołazy - takie przejazdy u siebie przejęły. Lubrza nie odpowiedziała na propozycję, więc kolej sukcesywnie blokuje przejazdy.
KONIECZNIE ZOBACZ: Kolejowe absurdy na Opolszczyźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?