To, co się tutaj dzieje, to koszmar! - skarży się Bożena Wrzesińska. - Zaczęłam wychodzić po dzieci wracające ze szkoły, choć wcześniej nigdy tego nie robiłam. Kierowcy pędzą tu jak wariaci. Ostatnio widziałam, jak TIR z piskiem hamował przed przejściem.
Paweł Piechaczyk, który mieszka w sąsiedztwie drogi, obawia się o stan swojego domu. Od drgań wywoływanych przez pędzące ciężarówki zaczęły pękać ściany budynku. - Zasuwają, aż się podwórka trzęsą - komentuje.
- Skrzyżowanie we wsi jest nietypowe, rozciągnięte. Kierowcy nadjeżdżający z sąsiednich wiosek mają problemy, żeby się włączyć do ruchu na główną drogę - dodaje sołtys Edward Rosa.
57 mieszkańców Mochowa napisało do Zarządu Dróg Krajowych, żeby w wiosce znów został postawiony znak ograniczający szybkość do 40 kilometrów na godzinę, który zniknął wiosną.
- W terenie zabudowanym jest ograniczenie do 50 kilometrów na godzinę - wyjaśnia Krzysztof Szostek z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Opolu. - Mieliśmy polecenie, żeby zweryfikować stare oznakowanie.
Zdaniem Szostka różnica między 50 a 40 kilometrami jest niewielka pod warunkiem, że kierowcy się stosują do ograniczeń. Nadużywanie znaków powoduje zaś skutek uboczny. Kierowcy zaczynają lekceważyć ograniczenia w miejscach bardziej niebezpiecznych. Drogowcy zlikwidowali kilka innych znaków. Protestują tylko w Mochowie.
- Jeszcze nie rozpatrzyliśmy protestu, ale chyba odpowiemy odmownie - mówi Szostek.
- Niech urzędnicy tu przyjadą i posiedzą przy drodze cały dzień, obok pędzących TIR-ów. Wtedy zmienią zdanie - mówią mieszkańcy Mochowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?