Prudnik: Spółdzielnia mieszkaniowa kontra lokatorka. Poszło o domek dla kotów

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Anna Zachorska wybudowała swoje prywatne schronisko dla bezpańskich kotów 12 lat temu. Obecnie mieszka tu 5 zwierząt.
Anna Zachorska wybudowała swoje prywatne schronisko dla bezpańskich kotów 12 lat temu. Obecnie mieszka tu 5 zwierząt. Krzysztof Strauchmann
Spółdzielnia Mieszkaniowa domaga się sądowego nakazu usunięcia domku dla bezpańskich kotów, który stoi na podwórzu przy Pl. Wolności.

Pozew w tej sprawie, podpisany przez prezesa spółdzielni Zygmunta Trojniaka, niedawno wpłynął do Sądu Rejonowego w Prudniku. Władze spółdzielni domagają się wydania podwórza przy jednym z bloków na pl. Wolności.

W rogu posesji, pomiędzy murem a garażami, 12 lat temu mieszkanka budynku Anna Zachorska wybudowała drewniany dom - pawilon dla bezpańskich kotów. Sama i za własne pieniądze opiekuje się zwierzętami, karmi je, sterylizuje kotki oraz sprząta pawilon. Obecnie mieszka tu 5 bezdomnych "dachowców".

Mieszkańcy bloku są w tej sprawie podzieleni. Część nie ma nic przeciwko takiemu sąsiedztwu. Części to jednak przeszkadza. To oni nalegają na władze spółdzielni, aby usunęły drewnianą konstrukcję. Spółdzielnia wcześniej pisemnie wzywała Annę Zachorską do dobrowolnego opróżnienia terenu. Bezskutecznie.

- W każdej chwili mogę zabrać ten domek i przekazać go do jakiegoś schroniska dla zwierząt. Ale wcześniej miasto albo spółdzielnia musi zabrać te bezpańskie zwierzęta do schroniska - komentuje Zachorska, która zamierza w sądzie bronić swoich podopiecznych. - Zburzenie tego nie spowoduje, że te koty przestaną być bezpańskie. One tylko stracą ciepłe miejsce do życia przez zimę. Innego miejsca nie mają.

Władze spółdzielni w piśmie do sądu argumentują, że drewniana konstrukcja powstała bezprawnie, a zwierzęta przeszkadzają lokatorom. Są agresywne, załatwiają się na klatce schodowej, niszczą lakier samochodów na podwórzu, głośno miauczą po nocach. Siedzą na klapach do koszy na śmieci przez co mieszkańcy nie mogą wyrzucać odpadów do śmietnika. To zaś powoduje zagrożenie sanitarne. Dowodzą, że jeśli zwierzaki spowodują szkodę, to spółdzielnia będzie ponosić odpowiedzialność finansową za straty. Teren jest zaś niezbędny do postawienia kolejnych koszy na odpady.

- Zgodę wydał mi ustnie poprzedni prezes spółdzielni - odpowiada mieszkanka Prudnika.

Jej zdaniem koty są zadbane, nie roznoszą chorób, bo są pod opieką weterynarza i nikomu nie zagrażają ani nie przeszkadzają.

- Kosze na śmieci i tak nie mogą tu stanąć, bo są za blisko sąsiednich okien i granicy posesji! To dobrze, że sprawę wreszcie rozstrzygnie sąd.

Sąd wezwał Anna Zachorską do pisemnej odpowiedzi na zarzuty. A zarząd spółdzielni dodatkowo zagroził kobiecie także pozbawieniem praw członkowskich.

- Jestem właścicielką mieszkania i tak jak inni mam prawo do kawałka podwórza - broni się pani Anna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska