Gostomia: Bezdomny wpadł do studzienki i się zaklinował. Nie żyje

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Wezwana na miejsce straż pożarna przez półtorej godziny wydobywała ciało mężczyzny, które zaklinowało się w wąskim otworze.
Wezwana na miejsce straż pożarna przez półtorej godziny wydobywała ciało mężczyzny, które zaklinowało się w wąskim otworze. Fot. Tomasz Hołod / zdjęcie ilustracyjne
56-latek zawisł głową w dół z rękami ściśniętymi przy tułowiu w otworze głębokim na około metr i szerokim na 30 centymetrów. Zwłoki mężczyzny wydobyli strażacy.

Nogi wystające ze studzienki na deszczówkę zauważyły około godziny 13.00 dzieci wracające ze szkoły. Studzienka znajduje się na prywatnej posesji, tuż przy głównej drodze przez Gostomię (powiat prudnicki).

Obok jest duży sklep, gdzie skupia się życie towarzyskie mieszkańców.

Dzieci natychmiast zaalarmowały sklepową i dorosłych. Jedna z klientek przeżyła szok i wymagała pomocy medycznej.

Wezwana na miejsce straż pożarna przez półtorej godziny wydobywała ciało mężczyzny, które zaklinowało się w wąskim otworze.

- Studzienka była tak wąska, że mężczyzny nie udało się po prostu wyciągnąć za nogi - opowiada brygadier Jacek Słobodzian z prudnickiej Państwowej Straży Pożarnej. - Musieliśmy ręcznie, łopatami rozkopać ziemię, a potem młotem pneumatycznym rozbić betonową studzienkę. Dopiero wtedy udało się wyciągnąć ciało na powierzchnię.

Mężczyzna musiał się tam znajdować od kilku godzin, bowiem jego zwłoki uległy już zesztywnieniu. Zawisł głową w dół z rękami ściśniętymi przy tułowiu w otworze głębokim na około metr i szerokim na 30 centymetrów.

Miejscowi i policjanci szybko go zidentyfikowali. To 56-letni bezdomny, który korzystał z opieki proboszcza w sąsiedniej miejscowości.
Mężczyzna utrzymywał się z pomocy społecznej i sprzedaży zbieranego złomu czy plastiku. Mieszkał w pokoju udostępnianym przez księdza.

W sklepie w Gostomi był bardzo częstym gościem. Widziano go tam jeszcze poprzedniego dnia. Właścicielka posesji, na której znajduje się feralna studzienka, była w szoku i nie potrafiła wyjaśnić, co się stało i czy kanalizacja była we właściwy sposób zabezpieczona.

- Mężczyzna prawdopodobnie wpadł do studzienki głową w dół i zmarł w wyniku odniesionych obrażeń - mówi asp. Tomasz Kukułka z prudnickiej Komendy Powiatowej Policji. - Będziemy jeszcze ustalać, czy otwór był właściwie zabezpieczony.

- Ten człowiek mógł sam odsunąć pokrywę, żeby wyciągnąć jakąś puszkę czy butelkę i przypadkowo wpadł do środka, a potem zaklinował się i nie był w stanie wyjść o własnych siłach - komentuje jeden z mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska