Zamykanie dla ruchu niższego wiaduktu od początku wyglądało tak, jakby akcję przygotowano na ostatni moment. Zamiast o godzinie 10 - jak początkowo planowano - przeprawę, którą czeka rozbiórka, zamknięto dla aut osobowych około godziny 12.
- Spóźnili się, bo nie mieli wszystkich znaków na wytyczonym objeździe - opowiada Dariusz Bernacki, szef drogówki w Komendzie Miejskiej Policji.
Do godziny 16 pracownicy firmy, która ma budować wiadukt, przepuszczali autobusy w stronę Częstochowy i osiedla Armii Krajowej. Samochody osobowe kierowali na objazd ul. Rejtana, Wschodnią i dalej Głogowską aż do Ozimskiej.
- Ale potem panowie poszli do domu i zostaliśmy tylko my - relacjonuje Bernacki. - Nie mogłem tam trzymać ludzi całą dobę, aby kierowali ruchem. To nie należy do naszych obowiązków.
Popołudniu wiaduktem jeździły już autobusy i samochody. Nie wiadomo jednak co będzie dziś rano.
Stanisław Tyka, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg twierdzi, że zamieszanie spowodowała prośba Miejskiego Zakładu Komunikacji, który chciał, aby autobusy mogły jeździć wiaduktem do czwartku.
- Tłumaczyli, że wtedy będą mieć odpowiednią ilość czasu, aby dobrze przygotować się do zmian na wielu liniach - tłumaczy Tyka. - Teraz widać, że to był chybiony pomysł, trzeba było całkowicie wyłączyć z ruchu przeprawę.
- Ale my myśleliśmy tak samo - zarzeka się Tomasz Zawadzki, rzecznik MZK. - Doszło do pomyłki, bo ktoś źle odczytał nasze pismo. Chcieliśmy tylko przesunąć termin zamknięcia przeprawy.
- Na pocieszenie powiem, że w nocy z czwartku na piątek to zamieszanie skończy się. Wtedy wiadukt zostanie całkowicie wyłączony z ruchu - dodaje Zawadzki.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?