Wojciech Lasek: Drum Fest to już marka

Mariusz Jarzombek
- W przyszłym roku przy współudziale moich partnerów z uniwersytetu w Denver chciałbym zorganizować warsztaty połączone z musztrą paradną perkusyjnych orkiestr - mówi Wojciech Lasek.
- W przyszłym roku przy współudziale moich partnerów z uniwersytetu w Denver chciałbym zorganizować warsztaty połączone z musztrą paradną perkusyjnych orkiestr - mówi Wojciech Lasek. Mariusz Jarzombek
Rozmowa z Wojciechem Laskiem, dyrektorem i pomysłodawcą zakończonego w niedzielę XXI Międzynarodowego Festiwalu Perkusyjnego.

- Prawie każdy koncert to sukces, także frekwencyjny. Coś pana zdziwiło w Drum Feście?
- Liczba widzów na występach gwiazd nie, ale tłumy na niektórych wydarzeniach - tak. Recital Benny Greba zorganizowaliśmy w sali kameralnej Filharmonii Opolskiej. Efekt był taki, że mała salka pękała w szwach.

- Na niektóre koncerty trudno było dostać bilety...
- Na Portnoya czy Stick Menów na miesiąc przez koncertami też musiałem "odganiać" chętnych. Szkoda, że nie mieliśmy większej sali.

- Opole staje się za małe na Drum Fest?
- W sensie braku dużej sali - tak. Bliskość wszystkich obiektów jest jednak wielką zaletą - z Filharmonii Opolskiej do Państwowej Szkoły Muzycznej jest blisko, w zasadzie wszędzie mógłbym z biura chodzić pieszo. Sami muzycy wielokrotnie potwierdzają, że kameralność Opola bardzo im się podoba. Chętnie tu wracają, bo nie ma tu typowego wielkomiejskiego hałasu. Do tego wszystkie hotele są w centrum, nie ma problemu z wożeniem artystów i logistyką. To przekłada się na niższe koszty i wygodę.

- Baza Drum Festu nadal więc będzie u nas?
- Tu się urodziłem i tu się czuję najlepiej. Kontakty z filharmonią i szkołą muzyczną mogę nazwać wzorowymi - w takich warunkach można nadal rozwijać nasze pomysły. Nie będę ukrywał, że w okolicach Katowic i Wrocławia mogę znacznie łatwiej znaleźć większe sale, co daje możliwość organizacji koncertów takich sław jak Steve Vai z orkiestrą, nad którym już pracujemy.

- W tym roku ofertę festiwalu poszerzono o muzykę afrykańską i latynoską. Utrzymacie kurs na tę różnorodność?
- Z pewnością. Dzięki temu na różnych koncertach mieliśmy zupełnie inną publiczność i właśnie o to chodziło. W przyszłym roku przy współudziale moich partnerów z uniwersytetu w Denver chciałbym zorganizować warsztaty połączone z musztrą paradną perkusyjnych orkiestr marszowych. Nie jest to nadal w Polsce popularne, choć mamy kilka takich orkiestr, np. w Koźlu.

- Po tylu latach większość perkusistów słyszała chyba o Opolu. Phill Collins już do pana dzwonił?
- Nie, ale Mark Portnoy tak. Kilka razy mi odmawiał, ale teraz sam zadzwonił.

- Teraz to artyści do pana dzwonią?
- Wychodzi, że tak (śmiech).

- Jaki będzie kolejny festiwal?
- Jeszcze lepszy! Mam nadzieję, że kilka osób, od których może to w dużej mierze zależeć, popatrzy przychylniejszym okiem w przyszłym roku i pomoże mi zrealizować to postanowienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska