W polskich bazach w Afganistanie spędzili ponad siedem miesięcy. Przez ten czas blisko 80 żołnierzy Narodowego Elementu Wsparcia, głównie pochodzących z opolskiej jednostki, zaopatrywało polski kontyngent w m.in. żywność, sprzęt, czy amunicję.
- Na misji nikt nie liczył godzin jakie spędził w pracy - mówi major Jacek Kunysz, dowódca NSE. - Dziennie mieliśmy kilkadziesiąt zadań, które musieliśmy wykonać.
Jak przyznaje major do najtrudniejszych należało przetransportowanie zwłok zmarłych żołnierzy. - To też był nasz obowiązek - mówi mjr Kunysz - Na takie sytuacje nie na się przygotować.
Podobnie jak na rozłąkę z rodziną. - Najgorszy był moment, gdy po raz pierwszy włączyłem skype'a i zobaczyłem moje dwuletniego synka - mówi kapitan Dariusz Szczerba, który służył podczas VIII zmiany.
W ciężkich chwilach żołnierze mogli liczyć na kolegów, także tych z innych krajów. - Pracowałem na lądowisku dla śmigłowców razem z amerykanami - mówi starszy szeregowy Michał Kaczmarek z NSE VIII zmiana. - Zgraliśmy się. Dzięki tej znajomości podszkoliłem swój język, bo gdy wyjeżdżałem do Afganistanu bardzo słabo go znałem.
Przez całą służbę żołnierze musieli liczyć się z niebezpieczeństwem. - Każdy kto tam wyjeżdża, może nie wrócić - przyznaje kpt. Szczerba.
- Najtrudniej było na podczas pierwszego ostrzału - dodaje st. szer. Kaczmarek.
Rebelianci nie oszczędzili opolskich żołnierzy nawet w drodze do domu. - Na dwa dni przed wylotem w bazie Bagram był ostrzał rakietowy - mówi mjr Kunysz.
Z żołnierzy NSE nikt nie zginął. Jednak nie wszyscy wrócili do Polski. Siedmiu zostało na kolejną zmianę. Część z tych, co są już w kraju myśli o kolejnej misji. - Ta była moją pierwszą, ale mam nadzieję, że nie ostatnią - dodaje st. szer. Kaczmarek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?