Tuż przed godz. 23 w niedzielę (19 lutego) dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Prudniku dostał wezwanie do wypadku samochodu BMW w miejscowości Rudziczka, na drodze krajowej z Prudnika do Nysy.
Na miejsce wypadku wyruszył natychmiast ciężki samochód ratowniczo gaśniczy z czteroosobowym zastępem.
Dojeżdżając na miejsce zdarzenia wóz strażacki wpadł w poślizg, wyleciał z jezdni, przekoziołkował przez przydrożny rów i zatrzymał się w prywatnym ogrodzie 30 metrów dalej.
Czterech strażaków trafiło do szpitali w Nysie i Prudniku.
Jak mówi kapitan Piotr Sober, rzecznik prasowy prudnickiej komendy, trzej strażacy prawdopodobnie we wtorek opuszczą szpitale. Najpoważniejsze obrażenia odniósł dowódca zastępu, który siedział obok kierowcy.
- Na szczęście wiemy już, że jego życiu nic nie zagraża, ale zapewne będzie wymagał długiej hospitalizacji - mówi kpt. Sobek.
Świadkami zdarzenia byli strażacy-ochotnicy z miejscowej OSP, którzy byli na miejscu szybciej.
Widzieli oni, że tuż przed poślizgiem przed auto wyskoczyło jakieś zwierzę. Kierowca prawdopodobnie z tego powodu gwałtownie zaczął hamować.
Nawierzchnia jezdni była pokryta lodem, bo w nocy zamarzła woda wypływająca na szosę krajową z sąsiednich pól.
Poważnemu zniszczeniu uległ też strażacki wóz - Scania P 380, warta obecnie ok. 750 tys. zł. Auto prawdopodobnie nie nadaje się do remontu.
Dopiero nad ranem w poniedziałek sprowadzony na miejsce 50-tonowy dźwig przeniósł Scanię przez rów i postawił na szosie.
Wypadek samochodu BMW, do którego jechali strażacy, okazał się ostatecznie kolizją bez osób poszkodowanych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?