Wyścig na Księżyc zaczął się na nowo

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Program "Apollo”. Był kontynuacją poprzednich programów "Mercury” i "Gemini”. Loty "Apollo” odbyły się w latach 1967-1972. Głównym celem było lądowanie człowieka na Księżycu. Zadanie to jako pierwsza zrealizowała misja "Apollo 11”. W sumie z sześciu księżycowych wypraw pozyskano i dostarczono na Ziemię 381,7 kilogramów gruntu księżycowego.
Program "Apollo”. Był kontynuacją poprzednich programów "Mercury” i "Gemini”. Loty "Apollo” odbyły się w latach 1967-1972. Głównym celem było lądowanie człowieka na Księżycu. Zadanie to jako pierwsza zrealizowała misja "Apollo 11”. W sumie z sześciu księżycowych wypraw pozyskano i dostarczono na Ziemię 381,7 kilogramów gruntu księżycowego.
Czterdzieści lat temu, 20 lipca 1969 roku, pierwszy człowiek - Amerykanin Neil Armstrong, stanął nas Księżycu. W XXI wieku wyścig do Srebrnego Globu zaczął się na nowo. Prowadzą Azjaci.

Ostatni Amerykanin był na Księżycu w roku 1972. Nie wiadomo dokładnie, kiedy następny człowiek postawi tam stopę. Optymiści szacują, że stanie się to już około roku 2020, pesymiści przewidują, że dopiero dekadę lub nawet dwie później. Jedni i drudzy nie mają wątpliwości, że kolejny lunonauta będzie Azjatą - Chińczykiem, Japończykiem lub... Hindusem. Europa przegrywa w tym wyścigu.

Zanim na Księżyc polecą ludzie, najpierw trzeba będzie posłać tam roboty. To one mają zbudować pomieszczenia, w których astronauci będą mogli mieszkać i pracować. Aby to stało się możliwe, trzeba sobie poradzić z brakiem tlenu, z niską temperaturą, jaka panuje na Księżycu i z kosmicznym promieniowaniem. Technologicznie ludzkość jest dziś w stanie pokonać wszystkie te przeszkody. Barierą są koszty. Tak wielkie, że trudno je precyzyjnie oszacować. Jedno jest pewne, w grę wchodzą grube miliardy dolarów.

Zaczęło się od Armstronga
Niemal dokładnie 40 lat temu Neil Armstrong usadowił lądownik "Orzeł" na powierzchni Księżyca. Kiedy zorientował się, że miejsce, do którego prowadzi go automatyczny pilot, jest usiane głazami i lądownikowi grozi wywrócenie, przeszedł na ręczne sterowanie i wylądował w małym płaskim kraterze. Jego wyczyn oglądało w telewizji na żywo 97 procent Amerykanów i trzy czwarte mieszkańców Ziemi. Wśród nich Polacy, jako jedyni w obozie socjalistycznym.

- To był mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości - historyczne słowa Armstronga wypowiedziane tuż po postawieniu stopy na Srebrnym Globie po 40 latach trochę rażą patosem. Ale zdaniem dra Stanisława Bajtlika z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, były całkowicie na miejscu.

- To było coś fantastycznego. Spełnienie ludzkich snów - mówi dr Bajtlik. - O zdobywaniu Księżyca pisał już w XVII wieku Kepler. Ale przecież dopiero pod koniec XIX stulecia wynaleziono elektryczność. Ledwo kilkadziesiąt lat przed lotem na Księżyc zaczęto się posługiwać łącznością radiową, a raptem trzydzieści lat przed programem "Apollo" ludzie zrozumieli, dlaczego gwiazdy świecą. Tymczasem w ciągu jednej dekady udało się zrealizować program, który pozwolił wysłać ludzi na Księżyc i sprowadzić ich bezpiecznie z powrotem. To było coś ponadczasowego, jak zbudowanie egipskich piramid.

Stanisława Bajtlika nie zraża fakt, że zdobycie Księżyca nie przyniosło jakichś wielkich wymiernych efektów ekonomicznych. Kolejni amerykańscy astronauci przywieźli stamtąd wprawdzie 380 kilogramów skał, ale ich dokładne zbadanie nie wpłynęło szczególnie na życie ludzi.

- A jak wpłynęło na ich życie zbudowanie gotyckich katedr? - pyta Bajtlik. - Istnienia obrazów Picassa czy IX symfonii Beethovena też nie da się przeliczyć na zysk podatników. Badanie materiału księżycowego pozwoliło poznać geologiczną przeszłość Układu Słonecznego. To niby nie jest zwykłemu człowiekowi do niczego potrzebne, ale bez takiej wiedzy teoretycznej nie ma postępu wiedzy praktycznej. Ludzkość zawsze realizowała wielkie i wspaniałe, często niepraktyczne cele i to bez chamskiego oglądania się na szybki zysk. Lot na Księżyc był ostatnim takim wizjonerskim przedsięwzięciem.

Rzep dobry na nieważkość

Oczywiście, program "Apollo", w ramach którego między 1969 a 1972 rokiem 12 astronautów stanęło na Księżycu mimo wszystko wpłynął na życie ludzi. Z wielu technologii, które przed 40 laty miały przymiotnik "kosmiczny" dziś korzystamy na co dzień. Rzepy, na które zapinamy adidasy czy plecaki, zostały po raz pierwszy użyte właśnie w ramach programu "Apollo". Astronauci przypinali z ich pomocą "uciekające" im w stanie nieważkości notatniki, długopisy i inne drobne sprzęty.

Kiedy James Lovell informował Centrum Badania Lotów o awarii statku "Apollo 13", jego pamiętne słowa: "Houston, mamy problem" przekazał na ziemię komputer o pojemności... 16 kilobajtów. Mimo to wielu ekspertów jest zdania, że bez prób związanych z lotami na Księżyc nie byłoby dziś komputerów osobistych w niemal każdym mieszkaniu w Europie czy w USA. Teflon używany kiedyś w rakietach kosmicznych dziś pokrywa nasze patelnie. Materiały używane niegdyś do produkcji kosmicznych skafandrów są wykorzystywane do szycia strażackich kombinezonów.

- Z powodu programów kosmicznych amerykańskie i radzieckie uniwersytety zatrudniły tysiące specjalistów z różnych dziedzin, którzy wymyślali dziesiątki nowych rzeczy - uważa Stanisław Bajtlik. - Ta okropna rywalizacja prowadzona w ramach zimnej wojny przyczyniła się do niebywałego rozwoju technik transmitowania danych, łączności, elektroniki, produkcji żywności, oczyszczania wody, a nawet dializy nerek. To była dla nauk ścisłych złota era. Były świetnie finansowane i poziom ich nauczania wzrósł w dekadzie lotów na Księżyc niebywale.

"Łuna" kontra "Apollo"

W księżycowej rywalizacji radziecko-amerykańskiej początkowo Związek Radziecki brał górę. To Rosjanie jako pierwsi w 1959 wprowadzili sondę na orbitę wokół Księżyca i w tym samym roku wykonali zdjęcia jego niewidocznej strony. W roku 1966 "Łuna 9" jako pierwsza sonda wylądowała miękko na powierzchni satelity Ziemi.

Wielkie sukcesy amerykańskie przyniósł dopiero rok 1968. Na Boże Narodzenie statek "Apollo 8" z astronautami na pokładzie dziesięć razy okrążył Księżyc i bezpiecznie wrócił na Ziemię. W maju 1969 "Apollo 10" zbliżył się do Księżyca na niecałe 15 kilometrów i wypróbował wszystkie manewry z wyjątkiem lądowania. Dwa miesiące później zdobycie Księżyca stało się faktem.

Do amerykańskiego triumfu przyczynił się znacznie prezydent John Kennedy, który już w 1961 roku ogłosił, że przed końcem dekady Amerykanin stanie na Srebrnym Globie. Deklaracja była odważna, bo w tym momencie nie było żadnych gwarancji, że się uda. Zmobilizowani przez prezydenta Amerykanie nie tylko rzucili się do badań, ale i wydali na nie więcej niż konkurenci. Efektem było powstanie rakiety "Saturn V". Ten trzyczęściowy ważący 3 tysiące ton kolos o wysokości ponad 110 metrów, którego silniki było słychać z odległości 80 kilometrów, był w stanie bezpiecznie dowieźć astronautów na Księżyc i z powrotem na Ziemię. Bez "Saturna" nie byłoby programu "Apollo".

Kopalnia na Księżycu?

Loty na Księżyc zostały zainicjowane przez polityków i przez nich także program został zamknięty i to bardzo szybko, bo już w roku 1972. Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) skupiła się odtąd na wysyłaniu w przestrzeń promów kosmicznych. Do ponownego zdobywania Księżyca wrócono na dobre dopiero w XXI wieku. Tym razem celem lotów na Srebrny Glob mają być już nie tyle badania, ile wykorzystanie zasobów surowcowych, a nawet osiedlanie tam ludzi.

- Niektóre rzadkie na Ziemi pierwiastki są w gruncie księżycowym obecne znacznie obficiej - uważa Barbara Cader-Sroka z Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. - Można sobie wyobrazić powstanie w przyszłości zakładów produkcyjnych czy nawet kopalni i hut na Księżycu. Będzie to naturalnie wymagało jakichś międzynarodowych uzgodnień, ale rywalizacja między bogatymi krajami o prawo własności do Księżyca i Marsa już trwa. Jest bardzo prawdopodobne, że Chińczycy lub Hindusi wyprzedzą Amerykanów w tym wyścigu.

- Wstępnym krokiem do eksploracji Księżyca było zbudowanie międzynarodowej stacji kosmicznej, która od około 10 lat krąży po orbicie - mówi dr hab. Hanna Rothkaehl z Centrum Badań Kosmicznych. - Jest taki pomysł, by w przyszłości stacja kosmiczna była przystankiem w kierunku Księżyca.

Jako pierwsze na Srebrny Glob zostaną wysłane roboty. Będą badać jego skorupę i otoczenie pod kątem budowy na Księżycu miejsc zamieszkania dla ludzi. Część tych pomieszczeń będzie drążona pod powierzchnią. Astronauci polecą dopiero na gotowe.

Zdaniem Hanny Rothkaehl, przed ich przybyciem konieczne będzie wykonanie osłon przed promieniowaniem kosmicznym, które zabija organizmy żywe. Ludziom trzeba też dostarczyć tlen. Można go pozyskać z wody, jeśli tylko uda się ją znaleźć pod powierzchnią Księżyca. Trzeba też podnieść temperaturę, najpewniej wykorzystując do tego celu energię pozyskaną ze Słońca. Przyszłe ludzkie osiedla - ze względu na łączność z Ziemią - prawdopodobnie będą umieszczane po widocznej stronie Księżyca.

- Trzy misje na Księżyc już się w ostatnich latach odbyły - dodaje Hanna Rothkaehl - europejska "Smart 1" (2003-2006), która określała rozmieszczenie pierwiastków chemicznych i minerałów na powierzchni Księżyca oraz szukała śladów lodu. W 2007 rozpoczął misję satelita chiński "Chang 1", a rok później indyjski "Chandrayaan 1". Wykonały one m.in. dokładne mapy Księżyca. W 2009 zakończyła się japońska misja "Selene". Kolejne programy azjatyckie, amerykańskie i europejskie ruszą wkrótce. Będą badać geologę oraz właściwości sejsmiczne i najbliższe otoczenie Księżyca. Będą też szukać wody i helu, który może być paliwem potrzebnym do dalszych wypraw. Już w stronę Marsa.

Polska też tam będzie

Warszawskie Centrum Badań Kosmicznych planuje włączyć się w badania Księżyca. Umieszczenie tam
- warunkach całkowitej ciszy - odbiorników radiowych umożliwi odbieranie sygnałów ze Słońca, z Jowisza, Uranu i Neptuna, a także obserwowanie pierwszych stadiów rozwoju kosmosu, bo promieniowanie powstałe w tamtych czasach można obecnie obserwować na częstotliwości megaherców.

- Amerykanie także planują powrót na Księżyc w ramach programu "Constellation" - dodaje Barbara Cader-Sroka. - Rozpoczęli już budowę statku kosmicznego o nazwie "Orion". Całość ma wynieść na orbitę testowana właśnie rakieta "Ares". Okazuje się, że mają m.in. problemy z jej wibracjami. Byłam zdziwiona, kiedy dowiedziałam się, że mimo technologicznego postępu, jaki nastąpił w minionym 40-leciu, zamierzają się konsultować z twórcami programu "Apollo".

Zresztą astronauci uczestniczący w tym programie zostawili swoim następcom wiele rad dotyczących m.in. konstrukcji rękawic, radzenia sobie z dokuczliwym pyłem księżycowym i plączącymi się w stanie nieważkości kablami. Dla następnych zdobywców Księżyca będą jak znalazł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska