Trzeba ocalić tę pamięć

Rozmawiała Ewa Kosowska-Korniak
Rozmowa z Andrzejem Kacorzykiem, kierownikiem centrum edukacyjnego w Państwowym Muzeum w Oświęcimiu

- Jak ocalić prawdę o Auschwitz-Birkenau? Jak ją przekazać?
- Nikt nie zrobi tego lepiej niż ci, którzy przeżyli obóz. Dlatego zapraszamy ich do muzeum, organizujemy spotkania ze szkołami, ale mam poczucie, że większość byłych więźniów nie została należycie wykorzystana w miejscowościach, w których żyją. Mało kto wie, że w zeszłym roku zmarł we Wrocławiu Polak z pierwszym numerem obozowym - 31, a w Gliwicach mieszka ostatni żyjący uczestnik buntu sonderkommando. Może dziś jest dobry czas na zebranie od tych osób ostatniego przesłania? Dzieci Oświęcimia mają dziś pod siedemdziesiątkę, osoby, które miały wówczas po 15-16 lat dziś już są sędziwymi staruszkami.
- Za dziesięć lat większości z nich już nie będzie...
- Odejdą bardzo ważni świadkowie. Ani się obejrzymy, a rocznica wyzwolenia obozu będzie martwym świętem, tak jak dziś na przykład rocznica wybuchu powstania styczniowego. Zniknie bezpośrednia łączność z tamtymi czasami, bezpośrednia pamięć. To przełomowy moment w naszej działalności edukacyjnej. Co dalej? Im bardziej będziemy się oddalać od tamtych wydarzeń, tym trudniej będzie podtrzymać pamięć o nich.
- Jak to zrobić?
- Po pierwsze, trzeba być bardzo precyzyjnym w naszym przekazie historycznym i trzeba mówić nie tylko o Auschwitz, ale również o innych miejscach martyrologii wojennej w Polsce, trzeba o nie dbać. Po drugie, bardzo ważne są osoby, które będą przekazywać tę wiedzę, ważne, by były to osoby, które będą uczyć tolerancji. My prowadzimy specjalny program dla szkół, którym objęliśmy 1000 uczniów i nauczycieli. Ale my całej pracy nie wykonamy.
- Kto rozmawia z młodzieżą o obozie?
- Ci, którzy ocaleli. Na przykład pani Halina Birenbaum, obecnie mieszkająca w Izraelu. Niesamowita osoba. Miała dziesięć lat, gdy wybuchła wojna, przeżyła powstanie w getcie warszawskim, obóz w Majdanku, tam zmarła jej mama, trafiła do Oświęcimia, stamtąd przerzucono ją do obozu w Niemczech. Pani Halina to człowiek pojednania. Ona nie ma w sobie żadnych uprzedzeń. Przyjeżdża do Polski na 2 tygodnie i spotyka się z młodzieżą, w grupach po 100-200 osób, takie spotkania trwają po 3 godziny. Młodzież naprawdę słucha, wzrusza się, płacze. Ona nie roztkliwia się, ale widać, jak wiele ją to kosztuje, za każdym razem odżywają wspomnienia i za każdym razem jest inaczej. Niedawno, w wieku 76 lat zaczęła się uczyć języka angielskiego, aby móc przekazać młodzieży angielskiej swoje wojenne przejścia. Również znany polski aktor August Kowalczyk, który wsławił się rolami esesmanów w polskich filmach, jest byłym więźniem Auschwitz, przygotował godzinne przedstawienie dla młodzieży na ten temat. Postanowił dać tyle przedstawień, ile wynosi jego numer obozowy, czyli 6804. Do tej pory wystawił 6000.
- Jak dziecko przygotować do poznania prawdy o Auschwitz? Kiedy jest ono gotowe do zwiedzania obozu? Pytam, bo widziałam tu rodziców z 5 - 7-letnimi dziećmi.
- My zalecamy niezabieranie do obozu dzieci poniżej 14. roku życia. Trzecia klasa gimnazjum to absolutne minimum. Od tematów trudnych nie uciekniemy, ale lepiej jest wprowadzać kolejne stopnie wtajemniczenia, by uniknąć szoku. Moje córki mają po 14-15 lat i jeszcze nie oprowadziłem ich po całym obozie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska