Zakręt śmierci pod Prudnikiem

Michał Lewandowski
Odcinek pomiędzy Rudziczką a Niemysłowicami, na trasie Nysa - Prudnik, jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na drogach powiatu prudnickiego.

Tylko w minioną sobotę doszło tam do dwóch wypadków i jednej kolizji. Na skutek odniesionych obrażeń kilka osób znalazło się w szpitalu, a czteroletnie dziecko zmarło. - Już o dziewiątej rano kierowca volkswagena passata jadący od strony Nysy wpadł w poślizg, zjechał na lewe pobocze i uderzył w drzewo - opowiada zastępca naczelnika sekcji prewencji i ruchu drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Prudniku, aspirant sztabowy Czesław Żórawski. - Kierowca ze złamaniami kości lędźwiowej został hospitalizowany.

Wieczorem o godzinie 19.45 doszło do większej tragedii: volkswagen transporter, w którym podróżowało małżeństwo z trójką dzieci, w podobnych okolicznościach uderzył bokiem w inne drzewo. - Kobieta doznała urazów klatki piersiowej i głowy, jej 14-letnia córka i 10-letni syn również zostali ranni - mówi Czesław Żórawski. - Najmłodszy, 4-letni chłopczyk zmarł po przewiezieniu do szpitala. Kierujący samochodem ojciec nie doznał obrażeń, ale został w szpitalu po szoku, jakiego doznał, kiedy dowiedział się o śmierci syna.
Przed rokiem na zakręcie pomiędzy Rudziczką a Niemysłowicami w ciągu godziny doszło również do dwóch wypadków drogowych. Najpierw kierowca skody wpadł w poślizg i niszcząc betonowy przepust, wyhamował na drzewie. Później załadowany wodą mineralną samochód ciężarowy z przyczepą zderzył się z osobową toyotą z województwa wielkopolskiego.
- Jechałem od strony Prudnika nie więcej niż 50 na godzinę, bo padał deszcz i było ślisko - opowiadał wówczas "NTO" kierowca ciężarówki, Stanisław Wantulok. - Zobaczyłem, jak jadąca z naprzeciwka toyota wpada w poślizg i zaczyna tańczyć na jezdni, więc wcisnąłem hamulec. Wtedy i moje auto wpadło w poślizg, a przyczepa zaczęła koziołkować.
- Wyjechałem zza zakrętu od strony Nysy i zobaczyłem tę przyczepę, jak leci prosto na mnie - relacjonował Adam Zalewski, kierowca furgonetki peugeot. - Na szczęście wyhamowałem 5 centymetrów od jej burty. Jechałem wolno, bo znam tę trasę i wiem, że jest niebezpieczna. Toyota wyprzedziła mnie jakieś półtorej kilometra wcześniej...
Ciężarówka zderzyła się z toyotą i oba auta wylądowały w rowie. Leżąca do góry nogami przyczepa zatarasowała na 5 godzin trasę Nysa - Prudnik. Kierowca i konwojent ciężarówki nie odnieśli obrażeń. Natomiast kierujący toyotą oraz jego pasażer zostali odwiezieni do szpitala z niegroźnymi ranami klatki piersiowej i nosa.

- Od czasu, kiedy położono tam nową szutrową nawierzchnię jest to bardzo niebezpieczne miejsce - informuje dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Prudniku. - Kiedy zaczyna padać, wiemy, że tam oraz pomiędzy Białą i Krobuszem (to miejsce oznaczone jest czarnym punktem) możemy spodziewać się wypadku.
Potwierdzają to trzy drewniane krzyże stojące przy jednym z drzew. - To miejsce jest niebezpieczne nie tylko ze względu na nawierzchnię - wyjaśnia Czesław Żórawski. - Jadąc od strony Nysy, kierowca widzi dość łagodny, długi łuk. Na ostatnim odcinku, tuż oprzy zjeździe na Ścinawę, zakręt staje się jednak bardziej ostry. Trzeba wówczas gwałtownie skręcić kierownicą. Jeżeli ktoś jedzie za prędko, a jezdnia w dodatku jest śliska po deszczu, kierowca traci kontrolę nad samochodem i wpada w poślizg. Od stycznia do czerwca tego roku doszło tam do trzech wypadków, w których sześć osób zostało rannych oraz do siedmiu kolizji. Wiele lat temu w tym miejscu zginął mój przyjaciel wracający z Niemiec do domu. Przed kilku laty czwórka młodych ludzi wyleciała tam z drogi, ominęła co prawda drzewa, ale uderzyła w betonowy przepust. Wszyscy ponieśli śmierć.
Po sobotnim wypadku tym niebezpiecznym odcinkiem zainteresowała się prudnicka prokuratura. - Poprosili nas o dokumentacje wypadków w tym miejscu - informuje Czesław Żórawski. - Na nasz wniosek drogowcy ustawili tam już znak ograniczenia prędkości do 70 kilometrów na godzinę oraz ostrzeżenie przed śliską nawierzchnią podczas opadów. Być może pomogłyby specjalne naklejane na jezdnię garby, które zmuszają kierowców do wolniejszej jazdy.
Droga Nysa-Prudnik jest częścią tak zwanej trasy sudeckiej. Panuje na niej bardzo duże natężenie ruchu. - Po otwarciu pełnotowarowego przejścia granicznego w Trzebini samochodów będzie jeszcze więcej - zaznacza Czesław Żórawski. - Wypadki powodują głównie kierowcy jadący tranzytem. Miejscowi wiedzą, że trzeba w tym miejscu uważać.

Policja bardzo często kontroluje ten odcinek. Co prawda na samym zakręcie nie ma możliwości ustawienia radaru, ale patrole sprawdzają prędkość w Rudziczce i Niemysłowicach. - Cóż z tego, skoro kierowcy zwalniają przed kontrolą, a później znowu przyspieszają - macha ręką Czesław Żórawski. - W sobotę w Rudziczce też stał radar i mimo to trzy kilometry dalej doszło do tragedii.
Oprócz zakrętu pomiędzy Rudziczką a Niemysłowicami w powiecie prudnickim są jeszcze dwa niebezpieczne miejsca, oba na trasie Prudnik-Opole. Pierwszy to wspomniany już, oznaczony jako czarny punkt, odcinek pomiędzy Białą i Krobuszem, a drugie to ostatni zakręt przed wjazdem do Białej.

- Jednak kierowcy jeżdżą chyba ostrożniej - podsumowuje Czesław Żórawski. - Świadczą o tym statystyki. W pierwszym półroczu mieliśmy 32 wypadki, czyli o cztery mniej niż przed rokiem. Zabite w nich zostały dwie osoby (przed rokiem osiem), a rany odniosło czterdzieści (rok temu pięćdziesiąt jeden).
Według prudnickich policjantów najczęstszą przyczyną wypadków (34 proc.) jest niedostosowanie prędkości do panujących na jezdni warunków, później alkohol (15,6 proc.) oraz wymuszanie pierwszeństwa (12,5 proc.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska