- I od miesiąca mamy problem, bo teściowa zawsze chodziła do tej jadłodajni na obiady, a przy okazji spotykała się z koleżankami w domu pomocy społecznej - mówi nam jeden z brzeżan. - Teraz nigdzie nie wychodzi, bo do DDPS-u nie ma po co iść. Od kiedy nie ma obiadów, niewiele osób tam zagląda.
Podopieczni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej od początku roku mogą korzystać z posiłków w jednej z prywatnych stołówek, a MOPS płaci za te obiady.
Tak będzie do czasu, kiedy wydawanie posiłków rozpocznie firma, która wygrała właśnie przetarg ogłoszony przez miasto. Przetarg ogłoszony dopiero 9 stycznia, a więc już po zamknięciu kuchni.
- W środę podpisaliśmy umowę, a teraz firma musi uzyskać pozwolenie z sanepidu na wydawanie posiłków. Może to potrwać jeszcze kilka dni - ocenia Sebastian Matuszewski, kierownik MOPS-u.
Po co w ogóle likwidowano kuchnię?
- Największym problemem było spełnienie wymagań sanitarnych - tłumaczy kierownik Matuszewski. - Kuchnia znajdowała się w piwnicy i koszt koniecznych remontów przekraczał nasze możliwości finansowe. A jeśli przeliczyć koszty utrzymywania takiej małej kuchni, która wydaje około 150 posiłków dziennie, to są porównywalne z kosztami zakupu obiadów z zewnątrz.
Jak dodaje Matuszewski, po rozpoczęciu wydawania posiłków będzie możliwość ich zakupu również przez osoby, które nie są podopiecznymi ośrodka i nie korzystają z dofinansowania do wyżywienia. - A zajęcia w DDPS są prowadzone codziennie i można z nich korzystać niezależnie od posiłków.
W kuchni były zatrudnione trzy panie - jedna nadal pracuje w DDPS-ie, dwie straciły pracę.
Sprzęt kuchenny będzie prawdopodobnie przekazany do miejskich przedszkoli lub żłobka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?