Zostałem wybrany, bo byłem najlepszy

Fot. Jerzy Stemplewski
Fot. Jerzy Stemplewski
Z Janem Dzierżonem, nowo mianowanym wicewojewodą opolskim, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Dlaczego zgodził się pan zostać wicewojewodą, gdy wielu przedstawicieli mniejszości odmawiało?
- Zostałem wicewojewodą, bo byłem najlepszy z listy pana Krolla. Zgodziłem się kandydować, bo to nowa praca, nowe doświadczenia, nowe wyzwania, przy których można się czegoś nauczyć. Poza tym myślę, że moja dotychczasowa praca i moje umiejętności predysponują mnie do pełnienia tego właśnie stanowiska.
- Czy trudno być przedstawicielem rządu, którego poparcie społeczne gwałtownie spada?
- Myślę, że jesteśmy teraz właśnie w tym momencie, gdy to poparcie jest najmniejsze. Mniemam, że odtąd będzie znów rosło. Opadnie niepokój społeczny związany z wojną w Iraku. Spodziewam się też, że program naprawy finansów publicznych prezentowany przez wicepremiera Grzegorza Kołodkę będzie przynosił efekty gospodarcze w postaci choćby lekkiego obniżenia bezrobocia. Powinno to przynieść ożywienie społeczeństwa, które dostanie optymistyczny sygnał.
- Proszę mnie przekonać do pomysłów wicepremiera Kołodki.
- Nie jestem ekonomistą, ale jedno wiem. Ożywienie gospodarki może się odbyć wtedy i tylko wtedy, jeśli finanse publiczne zostaną uzdrowione w tym sensie, że będzie ich więcej. Z ogólnej puli podatków musi więcej spływać do budżetu. Z drugiej strony, jak najmniej pieniędzy z tego budżetu powinno wyciekać na cele związane z opieką socjalną i sferą budżetową. To może rozruszać gospodarkę, a tym samym podnieść stopień społecznego zadowolenia.
- Czy nie obawia się pan, że jeśli afera Rywina zmiecie ze sceny politycznej rząd Millera, to wraz z nim wicewojewodę opolskiego?
- Takie obawy zawsze mogą się pojawiać. Ale myślę, że po środowych zeznaniach przed komisją śledczą pana Czarzastego cała ta "afera" nabrała innego wymiaru. Wreszcie ktoś powiedział jasno i wyraźnie, że tak samo jak inne branże, rynek mediów nie może być zmonopolizowany.
- Jaki ma pan pomysł na ożywienie gospodarki w regionie?
- Pomysłów jest wiele, ale potrzebne są pomysły skuteczne. Sądzę, że na dzisiaj najgorsza sytuacja jest w Nysie. W samym mieście bezrobocie sięga 30 procent. Stąd wzięły się już wcześniejsze inicjatywy i prace wojewody na rzecz utworzenia podstrefy ekonomicznej. To działanie powinno ściągnąć do Nysy inwestorów, bo w specjalnej strefie ekonomicznej warunki podatkowe dla nich są bardzo atrakcyjne. Sam jestem na początku drogi, więc mam jeszcze czas na wypracowanie programu własnych działań ożywiających gospodarkę.
- W sali, w której pan spotkał się w czwartek z dziennikarzami, kilka dni temu siedzieli protestujący rolnicy. W czym pan - rolnik na 270 hektarach - chce i może pomóc tej niezadowolonej grupie społecznej?
- W rolnictwie nie jest dobrze, bo na rynku rolnym od dawna popełniano błędy. Okres ostatnich dwóch lat przyniósł problem niemożności zagospodarowania nadmiaru zbóż w Polsce. Oczekuję jak najszybszego załatwienia sprawy biopaliw, bo wtedy, gdy nadmiar zbóż i rzepaku zostanie przerobiony na rzepakowy ester lub gdy do benzyny będzie dolewany etanol, nadwyżki zbóż znikną. W rezultacie zniknie też nadwyżka trzody chlewnej. Miejmy nadzieję, że ustawa wejdzie szybko w życie. Jest zapewnienie nowego ministra rolnictwa, że w dniu, kiedy Sejm odrzuci weto prezydenckie do tej ustawy, zostanie złożony jej nowy, poprawiony projekt.
- Jak podzieli się pan kompetencjami z wojewodą Rutkowską?
- Potrzebuję około dwóch tygodni, by zapoznać się z pracą całego urzędu wojewódzkiego tak, by dobór wydziałów, których pracę będę nadzorował, nie był przypadkowy.
- Czy będzie się pan starał, by to panu, jako przedstawicielowi mniejszości, podlegał pełnomocnik ds. mniejszości narodowych i nadzór nad sprawą pomników?
- Żywię nadzieję, że podobnie jak do tej pory działania władz mniejszości niemieckiej będą całkowicie zgodne z prawem polskim i wtedy jako administracja państwowa naprawdę niewiele będziemy mieli w tej sprawie do roboty. Wtedy na dobrą sprawę nie ma znaczenia, kto będzie się zajmował sprawami mniejszości. W ciągu ponad 10 lat działania mniejszości niemieckiej mamy tak naprawdę jedną bolesną sprawę do rozwiązania - emblematy nazistowskie na pomnikach. Uważam, że sprawa z punktu widzenia władz mniejszości nie wygląda wcale tak ostro, jak piszą o niej media. Powiem tylko, że na terenie powiatu oleskiego nie ma ani jednego pomnika, do którego byłyby zastrzeżenia. Kiedy te pomniki powstawały, ich kształt był uzgadniany z władzami administracyjnymi i zrobiono je dobrze. Pomniki, które mają jakieś wady, wymagają poprawienia, ale o burzeniu czegokolwiek nie ma mowy.
- Z chwilą, kiedy pan - przedstawiciel mniejszości niemieckiej - został wicewojewodą, rząd mniejszościowy zyskał dwa głosy poparcia w parlamencie, a co uzyskała - poza prestiżem - sama mniejszość?
- Poza prestiżem mniejszość niemiecka potrzebuje działania przede wszystkim w takich dziedzinach jak kultura i nauczanie języka niemieckiego. Być może porozumienie gmin czy powiatów prowadzących ponadgminną szkołę z kuratorem będzie czasem wymagało mojej pomocy. Urząd wojewódzki wprawdzie nie ma wydziału kultury, ale patronat wicewojewody nad sprawami kultury niemieckiej też może czasem być przydatny.
- Dotychczas była spora dysproporcja między pieniędzmi przeznaczanymi na potrzeby mniejszości niemieckiej przez rząd niemiecki i rząd polski. Czy pan będzie zabiegał o to, by pieniędzy rządu polskiego na ten cel było więcej?
- Rozmawiamy w przeddzień oficjalnego rozpoczęcia mojego urzędowania, nie mogę więc mówić niczego o pieniądzach.
- Od 1990 jest pan członkiem mniejszości niemieckiej, ale nie należy pan do prominentów mniejszości. Czy teraz stał się pan mniejszościowym VIP-em?
- Nigdy nie zajmowałem żadnego stanowiska we władzach TSKN. Przez fakt bycia burmistrzem z ramienia mniejszości stałem się w jakiś sposób jej prominentnym członkiem. Stanowisko wicewojewody też mnie do tego grona wprowadza, ale nie zamierzam nigdy wypowiadać się w imieniu władz TSKN.
- Wkrótce odbędzie się zjazd Towarzystwa. Czy zamierza pan kandydować do jego władz?
- Nie kandyduję do władz TSKN, ale spodziewam się, że na zjazd zostanę w zaistniałej sytuacji zaproszony.
- Czy boi się pan posądzeń, że jako wicewojewoda z mniejszości będzie pan faworyzował to środowisko?
- Wiem, jakie są obowiązki przedstawiciela rządu w tym kraju. Podstawowym jest wykonywanie prawa. Czy to będzie kolidowało z oczekiwaniami mniejszości lub większości, trudno mi już dziś rozstrzygać. Jedno mogę powiedzieć na pewno. Nie chcę, by do takich sytuacji dochodziło.
- Co stanie się w sytuacji, gdy na wicewojewodę opolskiego z dwóch stron naciskać będą - mówiąc hasłowo - Warszawa i Gogolin, czyli gdy polecenia ministra Janika będą się różnić od wizji posła Krolla?
- Nie chciałbym takich sytuacji. Ale odpowiem na to pytanie dopiero wtedy, gdy ewentualnie nastąpią.
- Jako wicewojewoda powinien pan współpracować z całym regionem. Jak wyobraża pan sobie współpracę z burmistrzem Olesna po jego krytycznych wypowiedziach pod pana adresem po pana wyborze i nominacji?
- Jako urzędnik administracji państwowej muszę być ponad to. Na pewno będę umiał odłożyć na bok wszelkie prywatne urazy.
- Co pan uważa - w dotychczasowej działalności publicznej - za osiągnięcie, a co za niepowodzenie?
- Niepowodzeniem jest, że nie udało mi się wygrać wyborów samorządowych na burmistrza Olesna. Ale takie są reguły demokracji. Natomiast sukcesem skończyło się moje urzędowanie jako burmistrza Olesna w drugiej kadencji samorządu. Zrobiliśmy w tym czasie wiele pięknych inwestycji. W jakiejś mierze przypisuję też sobie to, że powstał powiat oleski i znalazł się w granicach województwa opolskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska