Zrozumiałam, że jestem tu obca

Witold Żurawicki
- Wzięłam się za porządki, więc dostałam po łapach - mówi Bożena Kędzia, była dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Gorzowie Śląskim.

Dwudziestego siódmego kwietnia rano załatwiała organizację imprez, które miały odbyć się w Gorzowie Śląskim na początku maja. Jednak na godzinę 14.00 wezwał ją do swego gabinetu burmistrz Marian Grajcarek. Wręczył odwołanie ze stanowiska i kazał podpisać stosowne dokumenty.
- Powiedział, że musiał tak zrobić. Wylałam sporo żalów, zarzuciłam mu zwłaszcza to, że słucha pracowników ośrodka, którzy od kilku miesięcy chodzili do niego na skargi. Mnie nie wysłuchał. Prawda jest taka, że wyrzucili mnie podwładni, a burmistrz był tylko wykonawcą ich woli - mówi była dyrektorka. Kilka dni wcześniej zwolniła dwie osoby z personelu ośrodka.

Do Gorzowa Śląskiego przyszła w czerwcu 1999 roku - wygrała konkurs na dyrektora, jej oferta okazała się najlepsza spośród pięciu kandydatur. Dojeżdżała z Kluczborka.
- Konsekwentnie realizowałam swoje cele, które zresztą władze gminy zaakceptowały. Tylko pewnie myślały, że kuracja będzie bezbolesna - wyjaśnia Kędzia.
Jeszcze w 1999 roku udało się jej pozyskać sponsora, który sfinansował remont sali tanecznej i całego parteru MGOK. Do tego doszła renowacja dwóch pomieszczeń biurowych. Za połowę pierwotnej ceny udało się jej wynegocjować odnowienie góry ośrodka, zwłaszcza biblioteki. Założyła kółka taneczne (jest nauczycielem tańca), wznowiła działalność zespołu folklorystycznego, doprowadziła do utworzenia kółka plastycznego, koła integracyjnego, literacko-teatralnego. To tylko przykłady nowych form pracy w MGOK, jakie zrodziły się pod jej rządami. Ośrodek po prostu zaczął tętnić życiem, o Gorzowie zaczęło być głośno nie tylko na kulturalnym imprezach rangi powiatowej.

Zupełnie inaczej wyglądało życie wewnętrzne ośrodka kultury. Otóż w ośrodku nagle pojawiła się "zła atmosfera pracy" - takiego określenia używa się nawet w oficjalnych pismach krążących między MGOK-iem a urzędem miasta i gminy. I nie wiadomo, w jakim stopniu do pogorszenia stosunków międzyludzkich przyczynił się plan restrukturyzacji zatrudnienia, jaki zaproponowała pani dyrektor.
- Najciekawsze jest to, że na zmiany organizacyjne miałam błogosławieństwo gminnej władzy, gdyż przedstawiałam je na posiedzeniu zarządu gminy i radnym - mówi była dyrektorka.
Z analizy struktury organizacyjnej, jakiej dokonała w początkach tego roku, wynikało, że na pełnym etacie był na przykład kinooperator, a zarazem kierowca. Jednak miejscowe kino "Kosmos" od dawna nie funkcjonuje, budynek się wali. Ta marna wizytówka gorzowskiej kultury leży raptem sto metrów od siedziby władz gminnych. Nie inaczej ze służbowym samochodem dostawczym, jaki był na stanie MGOK. Wiadomo było, że na remont kina czy kupno nowego samochodu (starego nie ma sensu remontować) gmina pieniędzy nie da, bo nie ma.

Z danych statystycznych, jakimi przy reorganizacji posłużyła się Bożena Kędzia, wynika też, że klub "Plastuś" zatrudniający bufetową jest deficytowy. Dlatego zaproponowała wydzierżawienie placówki. Ponadto w Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej na pełnych etatach pracują dwie osoby, lecz placówkę odwiedza w ciągu dnia średnio 11 osób. Czyli w ciągu godziny na 0,7 wypożyczającego przypada 1,4 bibliotekarki. Stąd propozycja likwidacji etatów: kierowcy-kinooperatora, bufetowej, bibliotekarza.
- Na dodatek niektóre z tych osób zatrudnione były na stanowiskach instruktorów, a nie miały do tego wymaganych kwalifikacji - podkreśla Kędzia.
Jednak zanim dyrektorka zaczęła wprowadzać zmiany - w ośrodku kultury rozpoczęły się kontrole finansowe urzędu miasta i gminy. W styczniu wykryto wiele nieprawidłowości. Za brak nadzoru burmistrz udzielił pani dyrektor nagany.
- Zwolniłam główną księgową, potem skierowała sprawę do prokuratury - wyjaśnia odwołana dyrektorka.
W mieście natomiast pojawiły się anonimowe ankiety, w których mieszkańcy mieli odpowiedzieć, czy są zadowoleni z działalności ośrodka kultury.

- I to już była istna nagonka, prawdopodobnie przyszykowana przez pracowników, którym nie spodobały się moje plany redukcji etatów. Zrozumiałam, że w Gorzowie jestem zupełnie obca - mówi Bożena Kędzia. - Zresztą nigdy nie zapoznano mnie ani z wynikami ankiety, ani z jakimikolwiek wnioskami, jakie wyciągnięto z ankiety. Nawet nie wiem, kto i na czyje zlecenie ją kolportował.
Dlatego w lutym napisała do burmistrza Grajcarka list pełen goryczy. Stwierdziła w nim m.in.: "może moim błędem w sztuce kierowania były zbyt ambitne plany. (...) Wygodniej dla mnie (tylko czy dobre dla miasta) było utrzymywanie zastanego status quo. Były etaty, nikt nie rozliczał z godzin pracy ani z jej efektów, nie liczył kosztów działalności placówki...". List pozostał bez odpowiedzi.
- Jednocześnie w urzędzie miasta i gminy nasiliły się wizyty moich podwładnych, którzy składali na mnie skargi - wspomina była pani dyrektor.
Gorzów Śląski to małe miasteczko i niewielka gmina trapiona bezrobociem. Wszyscy się tu znają. Nietrudno też o różne koligacje rodzinne - nie jest tajemnicą, że niektórzy z pracowników MGOK są bliżej lub dalej spokrewnieni z niektórymi radnymi, a nawet członkami zarządu miasta i gminy. Czy w tym także tkwi tajemnica odwołania dyrektorki? Nie wiadomo. Wiadomo zaś, że do MGOK ponownie przyszli kontrolerzy.
Burmistrz Gorzowa Marian Grajcarek odmówił nam udzielenia wyczerpujących informacji na temat przyczyn zwolnienia Bożeny Kędzi. Użył jedynie okrągłej formułki, że została zwolniona ze względu "na nieprawidłowości w gospodarowaniu środkami publicznymi".

- Z tego, co wiem, decyzję o odwołaniu pani dyrektor zarząd miasta i gminy podjął jednomyślnie i miał ku temu powody - utrzymuje Norbert Galus, przewodniczący Rady Miejskiej w Gorzowie Śląskim. - Od kilku miesięcy na panią dyrektor były skargi. Decyzja nie była podjęta nagle, sprawą zajmowała się komisja rewizyjna. O ile jakiś radny będzie chciał pełnych wyjaśnień w tej kwestii, to nie widzę żadnych przeszkód, by weszła ona do punktu obrad na jednej z najbliższych sesji rady.
Obowiązki dyrektora MGOK pełni obecnie Urszula Keller, dotychczasowa szefowa biblioteki.
- Pracuję tutaj już 20 lat i jestem pewna, że żadne koligacje rodzinne nie odegrały roli w odwołaniu pani Kędzi. Aczkolwiek ma pan dobre informacje co do ich istnienia. Faktem jest, że z dyrektorką ciężko się pracowało, stosunki międzyludzkie były fatalne. Przeszarżowała.
- Odbieraliśmy skargi od mieszkańców, że nie mogą się z nią dogadać, że nie przyjmuje żadnych sugestii, że jest apodyktyczna - podkreślają niektórzy pracownicy MGOK.
30 kwietnia z pracy w Gorzowie zrezygnował Piotr Gruss, instruktor plastyki, który też dojeżdżał z Kluczborka.
- Jeżeli nie ma warunków do działalności kulturalnej, to nie ma sensu bić głową w mur. Oczywiście najłatwiej jest nie robić nic i nie wpadać w konflikty, ale pani Kędzia tak nie umiała. Szkoda mi tylko młodzieży, bo niektórzy z podopiecznych rozpłakali się na wiadomość, że odchodzę. Na zajęcia dojeżdżali wiele kilometrów rowerami.

- Zwolnienie dyrektorki to rozbój w biały dzień - irytuje się Bożena Pośpiech z Gorzowa Śląskiego, której dwie córki chodziły na zajęcia taneczne. - Jak ktoś jest kompetentny - zaraz z Gorzowa wylatuje. Mieszkam w Rynku, kilka kroków od ośrodka kultury, i wiem, jak w nim było kiedyś, a jak za rządów pani Kędzi. Wreszcie dzieciaki przestały wysiadywać na podwórkach, rozbijać głowy na huśtawkach i miały zagospodarowany czas. Widać to dla władz miejskich miało najmniejsze znaczenie.
Bolesław Gierczyk, poprzedni dyrektor MGOK w Gorzowie Śląskim (funkcję pełnił 10 lat), także wyleciał z pracy wskutek nieporozumień z władzą na tle finansowym. Miał inne zdanie od władz gminnych w sprawie gospodarowania pieniędzmi, które gmina przeznacza na kulturę. Po odwołaniu stwierdził: - Jak się żyje z dotacji, to nie można mieć innego zdania niż ten, kto ją daje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska