Zuzanna Donath-Kasiura: Nie ma mowy o symetrii

Łukasz Żygadło
Wicemarszałek Województwa Opolskiego Zuzanna Donath-Kasiura: - W polsko-niemieckich relacjach i prawach mniejszości, każda grupa ma inną specyfikę i historię.

Od ilu lat pracuje pani jako działacz mniejszościowy?
Aż trudno uwierzyć, ale to już ponad 30 lat aktywności społecznej i zawodowej związanej z mniejszością niemiecką. Od szeregowego członka DFK, poprzez pracownika TSKN odpowiedzialnego za kulturę, zastępcę dyrektora i od 2015 Członkinię Zarządu TSKN.

Rozumiem, że ostatnie 2 lata są dla pani najbardziej intensywne?
Aktywne jest całe moje życie ale to prawda, ostatnie dwa lata są na pewno najbardziej intensywne, zróżnicowane i obarczone największą odpowiedzialnością. Choć muszę powiedzieć, że w kontekście aktywności społeczno-politycznej bardzo ważne zmiany dokonały się gdy zostałam Członkinią Zarządu Wojewódzkiego TSKN w 2015 roku i później gdy w wyborach samorządowych w 2018 zostałam wybrana do Sejmiku Województwa Opolskiego. W obu przypadkach zmiana oznaczała uzyskanie mocy sprawczej. Natomiast objęcie funkcji I Wicemarszałkini sprawiło, że spojrzałam na województwo z innej perspektywy i stałam się prawdziwą polityczką.

Stanowisko wicemarszałka to wymagająca funkcja? Pytam bo chyba nigdy wcześnie nie miała pani nic wspólnego z obszarem służby zdrowia.
Tak, to bardzo wymagająca funkcja, która obejmuje wiele obszarów. Trzeba jednak pamiętać, że decyzje podejmuje cały, pięcioosobowy zarząd a członkowie nadzorujący obszary przedstawiają tematy na posiedzeniu Zarządu. Na pewno bardzo bliska była mi polityka społeczna, natomiast kwestia ochrony zdrowia i służby zdrowia leżała poza moim obszarem zainteresowań. Dlatego też uzupełniłam moją wiedzę na studiach podyplomowych Executive MBA Zarządzania w Ochronie Zdrowia. Wszystkie dziedziny którymi zarządzam wymagają wielu rozmów i uzgodnień. Służba zdrowia jest nie tylko uzależniona od tego jakie decyzje podejmuje Samorząd Województwa, ale również od kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia czy decyzji ministra zdrowia. Dlatego bardzo potrzebny jest tutaj dialog i zrozumienie różnych punktów widzenia. Podobnie zresztą jest w obszarze edukacji, rynku pracy czy wielokulturowości. Dlatego przyznam wprost ponownie: jest to wymagające i odpowiedzialne stanowisko.

Pozostaje pani na stanowisko od 2,5 roku, czyli sprawdziła się pani. W przeciwnym wypadku po roku doszłoby do odwołania. Jednak ciekawi mi mnie w obszarze służby zdrowia było na początku? Czy lekarze, dyrektorzy szpitali traktowali panią lekko góry, jak laika?
Od samego początku starałam się być korzystać z mądrości ludzi, którzy zarządzają szpitalami i jednostkami podległymi mi jako wicemarszałkowi. Fakt, że nie jestem związana z żadną z grup zawodowych myślę, że ułatwia mi zarządzanie.

Pozwala mi spojrzeć na różne sprawy z boku, a to jest potrzebne. Dla mnie ważne jest to, że mam obok siebie merytorycznych doradców i dyrektorów, którzy są świetnymi fachowcami, oddanymi sercem jednostkom, którymi zarządzają. Jest to bardzo trudne zadanie ponieważ w szpitalach nie można kierować się tylko i wyłącznie rachunkiem zysków i strat. Musimy leczyć ludzi, zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne, a pamiętajmy, że w naszym regionie posiadamy najmniejszą liczbę lekarzy w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Nie jest to proste zadanie, a mimo wszystko dyrektorzy dają radę, ponieważ bardzo dobrze wykorzystują potencjał ludzi oraz zdobywają dodatkowe środki dla swoich jednostek.

Zaczynała pani swoją pracę w samym środku pandemii. Jak to wyglądało?
Sytuacja była bardzo trudna. Wielu z nas już zapomniało jak wielka niepewność nam wtedy towarzyszyła. My wiedzieliśmy, że musimy zapewnić bezpieczeństwo obywatelom i to się udało. Stronami tu były jednostki Samorządu Województwa, Ministerstwa Zdrowia i Wojewody Opolskiego. Kolejny raz powiem, że nie było to proste zadanie, ale udało się rozwiązywać wszystkie kolejne problemy, aby mieszkańcy mieli pewność, że pomoc będzie im udzielona.

Pandemia pokazała, że można ponad podziałami politycznymi współpracować. Samorząd Województwa robił to z Urzędem Wojewódzkim, choć na „górze” politycy się okładali. To plus?
Tak trzeba działać. Udało nam się współpracować i wspólnie rozwiązywać problemy, nie tylko w dziedzinie służby zdrowia, ale również edukacji, wyposażając nauczycieli w laptopy i sprzęt do potrzebny do zdalnej edukacji. Jako Samorząd Województwa objęliśmy wsparciem całe województwo, wszystkie szpitale, przekazując ogromne środki finansowe na ich działanie. Pieniądze zostały przeznaczone na potrzebny sprzęt, instalacje tlenowe, czy środki higieny. Włożyliśmy wiele sił i energii, żeby zapewnić szpitalom wszystko, co było im potrzebne. W trudnym czasie dokonaliśmy skokucywilizacyjnego w szpitalach.

Jak to jest, gdy w domu jest dwóch polityków?
Dla mnie codzienność i normalność, ale rzeczywiście wielu znajomych pyta jak wy dajecie radę? Każdy z was ma wiele obowiązków związanych z pracą samorządowca, macie jeszcze czas dla siebie ?

Dokładnie. Pani mąż piastuje urząd burmistrza Krapkowic. Rozmawiacie o czymś innym niż polityka?
Oczywiście prowadzimy rozmowy o polityce zarówno lokalnej jak i globalnej, jednak nie jest ona całym naszym życiem. Mamy dzieci, swoje pasje i marzenia. Oglądamy wspólnie filmy, słuchamy muzyki, ale staramy się nie obciążać się wzajemnie problemami z pracy. Jak wiadomo, każde z nas takie posiada. Jeśli potrzebujemy jakiś konsultacji, to oczywiście pomagamy sobie, jednak staramy się tego unikać. Mój mąż ma łatwiej, dużo wie o mojej pracy ponieważ sam był członkiem zarządu województwa przez dwie kadencje i przyznaje, że gdyby nie miał tego doświadczenia, to trudniej byłoby mu mnie zrozumieć.

Czyli rozmowy i spokojne podejście to klucz do szczęścia w takiej sytuacji?
Uważam, że tak. Nauczyliśmy się rozmawiać ze sobą, zawsze i o wszystkim jeśli potrzeba. Szanujemy również swoje obszary, nie ingerujemy w zakres swoich kompetencji. Jest między nami balans.

Konsultujecie wasze plany na przyszłość?
Staramy się. Chyba w każdym małżeństwie tak się robi.

W takim razie jakie są pani plany polityczne?
Jestem Marszałkinią 2,5 roku i przyznam szczerze, że chciałbym mieć możliwość przepracowania pełnej kadencji, żeby zostawić jakieś swoje ślady w jednostkach i całym województwie. To naprawdę niesamowite przeżycie, gdy ma się wpływ na funkcjonowanie dziedzin, które naprawdę są bardzo ważne dla mieszkańców naszego regionu. Jeśli mamy cel do którego dążymy, prosty cel określony w Strategii Rozwoju Woj. Opolskiego - wysoka jakość życia, to trzeba do tego celu dążyć. Jestem głęboko przekonana, wyjątkowość naszego województwa to ludzie i wspólne dziedzictwo kulturowe. Trzeba o tym mówić i wykorzystywać atuty naszego regionu. Niech wszyscy wiedzą jak wspaniały jest region w którym mieszkamy, już mamy tu wysoką jakość życia. Ale trzeba wykorzystywać narzędzia które posiadamy takie jak środki europejskie czy rządowe, aby było jeszcze lepiej. Dzięki tym środkom i naszej ciężkiej pracy możemy sprawiać, że województwo opolskie staje się lepsze. Będziemy dalej inwestować w ludzi, to przekłada się na przyszłość i dobry rozwój naszego regionu.

Rozumiem, że chciałaby się pani również rozwijać jako polityk Mniejszości Niemieckiej?
Oczywiście.

A nie odnosi pani wrażenia, że mniejszość zaczyna się powoli zwijać?
Mniejszość się zmienia i ewaluuje tak, jak świat wokół nas. Wyzwaniem wszystkich organizacji pozarządowych jest zachęcenie średniego i młodego pokolenia do aktywności społeczno-politycznej.

Na włosku wisiał już mandat posła dla Mniejszości, a w Sejmiku macie coraz mniejszą liczbę radnych. Może tu również czas na zmiany?
Nic nie jest nam dane raz na zawsze, o każdy mandat poselski musimy walczyć! Jeżeli zagłosuje na nas tylu wyborców ilu w wyborach samorządowych mamy może się uda wprowadzić znowu dwóch posłów do Sejmu , ale jeżeli będzie tych głosów za mało może się okazać ze nie będzie żadnego. Mamy jako mniejszość świadomość, że musimy się zmieniać. Demografia dotyczy również nas. Dlatego musimy i chcemy pokazać nie tylko członkom mniejszości ale i większości, że warto jest mieć świadomość tego kim się jest, w jakim regonie się mieszka i jakie korzyści z tego uzyskujemy. Ludzie którzy tutaj mieszkają i wychowują się, automatycznie nabierają wielu kompetencji z których tak naprawdę nie zdają sobie sprawy.

Jakich?
Mamy możliwość kontynuowania uczenia się języka niemieckiego. Często rozmawiamy w języku niemieckim w domach, a to nie jest proste dla dwóch generacji, które wychowały się w czasach zakazu używania języka niemieckiego. Cieszę się że powracamy do dwujęzyczności w domach. Używamy również śląskiej gwary. Wielojęzyczność jest jedną z kompetencji kluczowych. Przez fakt jacy ludzie mieszkają w regionie, możemy powiedzieć, że każda z grup - czy to mniejszość, czy środowiska kresowe bądź rdzenni mieszkańcy - jest specyficzna, unikalna i stanowi wartość dodaną.

Wszystko pięknie i ładnie. Tylko to się nie przekłada na politykę Mniejszości Niemieckiej, na nowe twarze. Gdzieś się zatrzymaliście w rozwoju, co może zaowocować wchłonięciem przez inne partie polityczne.
Z całą pewnością naszą wadą jest fakt, że zbyt dużą uwagę skupiamy na działaniu, zapominając o promocji. W naszym gronie mamy ludzi uważających, że dobra praca się sama obroni. Niestety dziś już tak świat nie działania. Dlatego - tu zgoda - musimy poprawić komunikację i promocję. Musimy nauczyć naszych członków, samorządowców, żeby bardziej chwalili się swoimi sukcesami i działaniami. Dlatego też coraz głośniej mówimy o tym co się teraz dzieje. O ograniczeniu dostępu do nauczania języka niemieckiego jako języka mniejszości z 3 do 1 godziny w tygodniu. Przypominamy też, że wielu samorządowców są związanych z Mniejszością Niemiecką zdecydowało się na finansowanie zabranych godzin z budżetów gmin, dlatego, że wiedzą jaką wartością jest język niemiecki w naszym regionie, jest motorem rozwoju gospodarczego i daje pracę.

Jeśli wspomina pani o dyskryminacji, to nie przekonują panią argumenty wiceministra Janusza Kowalskiego, który wskazuje na konieczność symetrii w relacjach polsko-niemieckich? Przecież w Niemczech nie ma nawet mniejszości polskiej, nie mówiąc już o nauczaniu języka.
Jeżeli mówimy o relacjach i prawach mniejszości, to w tym obszarze nie może być mowy o symetrii, każda grupa ma inną specyfikę i historię. Nie możemy jako obywatele Polski być zakładnikami relacji polsko-niemieckich. Natomiast w kwestii nauczania języka polskiego w Niemczech, to oczywiście jest on nauczany tylko nie jest finansowany przez budżet centralny, a przez każdy z landów.

Wystartuje pani w wyborach parlamentarnych?
Tak, chciałabym.

Jeśli zostałaby pani posłem, czym zajęłaby się pani w pierwsze kolejności?
Z całą pewnością chciałabym bronić praw mniejszości narodowych i etnicznych oraz praw kobiet Ale również z racji obecnych obowiązków, nigdy już obce nie będą dla mnie kwestie ochrony zdrowia czy kwestia edukacji. Praca w samorządzie daje ogromną wiedzę, którą później można skutecznie wykorzystać w pracy parlamentarnej.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska