Kolejna edycja gali zakończyła się sukcesem. Kibice wypełnili "Toropol" niemal po brzegi. Przyszli nie tylko po to, by oglądać zmagania żużlowców, ale przede wszystkim, by pomóc chorym dzieciom. Dochód z imprezy zostanie bowiem przeznaczony na leczenie 4-letniej Vanessy Zając i 6-letniego Piotra Oblickiego.
- Wysoka frekwencja to dla nas znak, że galę warto organizować - mówił pomysłodawca wydarzenia Piotr Żyto. - Oczywiście, zawsze coś można zrobić lepiej, ale staramy się wyciągać wnioski i eliminować błędy.
Punktem kulminacyjnym imprezy był turniej żużlowy, w którym wzięli udział najlepiej spisujący się na lodzie zawodnicy. Zwyciężył triumfator sprzed dwóch lat Piotr Świderski. W finale stoczył zacięty bój z częstochowianinem Arturem Czają.
- Mimo że traktowaliśmy zawody jako zabawę, to wygrana cieszy - zaznaczał jeździec Startu Gniezno, który za zwycięstwo zgarnął telewizor plazmowy. - Po zajęciu pierwszego miejsca w 2011 roku otrzymałem podobny, lecz przekazałem go na cele dobroczynne. Ten prawdopodobnie zachowam dla siebie.
Rewelacją okazał się nikomu nieznany Kamil Janura. 24-latek jest mechanikiem i w przyszłym sezonie będzie pomagał Szymonowi Kiełbasie. W sobotę zadebiutował w zawodach i uplasował się na świetnej czwartej pozycji.
- Wcześniej trenowaliśmy z Szymonem na stawie. Nie spodziewałem się, że wezmę udział w turnieju, lecz w ostatniej chwili wskoczyłem w miejsce awizowanego Sławomira Musielaka - tłumaczył Janura. - Wynik mógł być jeszcze lepszy, jednak w finale zabrakło mi sił. Wbrew pozorom lodowa odmiana żużla wymaga odpowiedniego przygotowania kondycyjnego.
Zawody stały na wysokim poziomie i obfitowały w upadki, które w większości wynikały z ostrej walki między zawodnikami.
- Taka już nasza natura, że gdy wsiadamy na motor, to myślimy tylko o tym, żeby wygrać - wyjaśniał zdobywca trzeciego miejsca Szymon Kiełbasa. - Wyrównana stawka spowodowała, iż kibice obejrzeli dużo interesujących pojedynków. Większość żużlowców nauczyła się, jak jeździć na lodzie. Kluczowy jest start. Należy ostrożnie puszczać sprzęgło, a następnie trzymać się blisko pachołków.
Ciekawostką jest występ 46-letniego Sławomira Drabika, prekursora ścigania po tafli, i jego o 31 lat młodszego syna Maksyma. Drabik junior odziedziczył talent po tacie. Jeździł efektownie, lecz momentami zbyt odważnie. W półfinale zanotował upadek i nie wyjechał do powtórki. Na tym etapie odpadł również jego ojciec.
Zanim na lód wyjechali żużlowcy, rozegrano turniej dla motocrossowców i quadowców, popis dali również rajdowcy Paweł Dytko i Andi Mancin. Dwóch wylosowanych kibiców odbyło z nimi przejażdżkę i po wyjściu z samochodu nie ukrywało emocji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?