Blisko tydzień czekałem na list nadany priorytetem! - oburza się pacjent Stanisław Płaczek, który ma tylko listowny kontakt z rodziną w Małopolsce.
Przesyłka - zgodnie z zapewnieniami poczty - powinna dotrzeć do niego następnego dnia. Pan Stanisław mówi, że list był zaadresowany na jego nazwisko, a na kopercie nadawca napisał, na jakim oddziale przebywa adresat.
- Przesyłka zawierała ważny dokument, który stał się po tym czasie bezużytecznym świstkiem - denerwuje się Płaczek. - Poza tym moja rodzina zapłaciła za nadanie listu, który miał dojść do mnie szybko.
Pacjenci Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych mówią, że to nie pierwszy taki przypadek. Twierdzą, że są traktowani przez pracowników urzędu pocztowego w Branicach jak osoby drugiej kategorii.
- Nasze listy trafiają do nas przez pośredników. Pocztę dostarczają pracownicy szpitala, a tak nie powinno być! - mówią pacjenci. - Jeśli ktoś podejmuje się pracy doręczyciela, to powinien wykonywać ją solidnie i odpowiedzialnie.
Jadwiga Branicka, naczelnik urzędu pocztowego w Branicach, odpiera zarzuty.
- Jeśli list jest zaadresowany do konkretnej osoby, listonosz dostarcza go na oddział do pacjenta - zapewnia. - Gdy osoby nie ma akurat na oddziale, pocztę przekazujemy opiekunowi.
Naczelnik twierdzi też, że w budynku administracji zostawiana jest tylko korespondencja zaadresowana na adres szpitala, a nie wszystkie listy.
- Nasi listonosze na pewno doręczają przesyłki terminowo i do adresatów - zaznacza Jadwiga Branicka.
Dyrektor szpitala Anatol Majcher nic nie wie o tym problemie.
- Nie miałem żadnych informacji od pacjentów, że listy nie docierają w terminie - przyznaje szef branickiej placówki. - Na pewno wyjaśnię tę sprawę i będzie trzeba znaleźć jej rozwiązanie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?