4,5 roku więzienia za skatowanie wspólnika

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Grzegorz W. kilka dni katował wspólnika za sprzeniewierzenie pieniędzy. Mężczyzna usłyszał wyrok.

Grzegorz W. i Waldemar B. poznali się kilka lat temu w Areszcie Śledczym w Opolu. Po wyjściu na wolność postanowili wspólnie robić interesy. Waldemar B. powiedział, że ma dostęp do tanich papierosów, które można drożej sprzedać.

42 tys. zł na rozkręcenie biznesu wyłożył Grzegorz W. Pieniądze przekazał wspólnikowi w grudniu 2003 roku.

Ten jednak towaru nie kupił. Pieniądze przeznaczył na kobiety, alkohol i grę w kasynie, a potem zapadł się pod ziemię.

Grzegorz W. zaczął szukać wspólnika. Pojechał nawet do jego matki. Zastraszał, że wywiezie kobietę do lasu, połamie ręce, nogi i zabije. Zabrał jej też kartę bankomatową. Przestraszona kobieta, dała mu numer PIN. Potem dzwonił do niej jeszcze wiele razy.

Kobieta nie wytrzymała i targnęła się na życie. O motywach napisała w liście do prokuratury.

Nieuczciwy wspólnik przebywał w tym czasie na odwyku w Sieradzu. W lutym 2004 roku wyszedł na przepustkę. W jednym z lokali wdał się w bójkę z obywatelami byłych republik radzieckich. Wtedy zadzwonił do Grzegorza W. z prośbą o pomoc.

Mężczyzna przyjechał po Waldemara B. Zapytał co się stało z jego pieniędzmi. Ten przyznał, że je przepuścił i że ich nie odda.

Grzegorz W. wpadł wtedy w furię.

Wyciągnął z bagażnika brzeszczot i zaczął nim okładać dłużnika. Potem wrzucił go do bagażnika i zadzwonił po wspólników. Mężczyznę przewieziono do Opola. Skrępowanego przetrzymywano w mieszkaniu przy ul. 1 Maja. Jego właściciele byli w tym czasie w więzieniu.

Tam Waldemar B. był katowany. Bandyci bili go siekierą, metalową kulą z kolcami, łopatą do węgla, przypalali żelazkiem, gasili na nim papierosy.

Za zapalenie papierosa, bandyci zaoferowali mu, że będą obcęgami miażdżyć mu jeden palec. W sumie zmiażdżyli ich pięć. Waldemar B. zgodził się na taki interes, bo do wyboru miał wydłubanie oka.

Kiedy ofiara mdlała, polewano ją wodą. Żeby sąsiedzi nie słyszeli krzyków katowanego oprawcy puszczali głośno muzykę. Pewnego dnia bandyci wyszli z mieszkania.

Wtedy Waldemar W. zaczął głośno krzyczeć. Sąsiedzi wezwali policję.

Waldemar B. miał m.in. otwarte złamanie piszczela, palców, połamane ręce, obrażenia głowy i brzucha oraz oparzenia.

Dzisiaj w wydziale karnym odwoławczym Sądu Okręgowego w Opolu zapadł wyrok. Prokuratura chciała dla Grzegorza W. 6,5 roku więzienia. Obrona wnosiła o uniewinnienie.

Sąd podtrzymał mu wyrok z pierwszej instancji - 4,5 roku więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska