Skandalista Arkadiusz K. - teksty publikowane w miesięczniku "Szczerbiec"

Redakcja
Artykuły, które Arkadiusz Karbowiak publikował w miesięczniku polskich narodowców "Szczerbiec" nr 9-12 z 1997.

TEKST 1
Norymberga - kara czy zbrodnia?
Z wielką uwagą przeczytałem polemikę Pana Bogusława Jędrzejca z moim artykułem pt. "Norymberga bez niedomówień" ("Szczerbiec" 6/8 z br.). Niestety, poza emocjonalnym tonem owej polemiki nie uda-ło mi się odszukać w niej konkretnych argumentów, które obalałyby moje tezy przedstawione we wspomnianym artykule. Niektóre frag-menty listu napisanego przez autora muszą w moim przekonaniu bu-dzić niepokój i zastanowienie. Dlaczego?
Otóż, po pierwsze, decyzja o utworzeniu Międzynarodowego Try-bunału Wojskowego i osądzeniu tzw. hitlerowskich zbrodniarzy wo-jennych nie była próbą wymierzenia sprawiedliwości za dokonane zbrodni, jak próbuje postrzegać to Pan Jędrzejec, ale polityczną ze-mstą aliantów na czołowych przywódcach państwowych III Rzeszy. Zamiast jednak dokonać jej w ramach zwykłego wojennego odwetu (czyli normalnej egzekucji bez sądu), posłużono się do tego prawem. Zwycięskim mocarstwom nie przeszkadzało najwidoczniej, iż prawo to stworzone ex post po wojnie nie mogło stanowić jakiejkolwiek podstawy dla przeprowadzenia sądowego procesu (złamano podsta-wową regułę prawną - lex retro non agit). Akt oskarżenia skonstru-owany przez aliantów stworzył nową kategorię zbrodni, jak np. zbrodnie przeciw pokojowi czyli planowanie i wszczęcie wojny na-pastniczej (pomijam tu inne aspekty oskarżenia, jak choćby pocią-gnięcie do odpowiedzialności karnej osób stojących na czele państwa lub działających w jego imieniu, choć prawo tego nie przewidywało - tzw. brytyjska teoria działania publicznego). Konsekwencją przyjęcia art. 2 aktu oskarżenia było zanegowanie przez Międzynarodowy Try-bunał Wojskowy suwerennych decyzji państwowych, a do takich zali-cza się decyzję o wypowiedzeniu wojny. Zgadzając się z norymberską interpretacją wydarzeń oraz atakując III Rzeszę za dokonanie tzw. agresji na Polskę w dniu 11X 1939 r., stawiamy się w sytuacji kraju, który sam ogranicza sobie pole podejmowania suwerennych decyzji. Wojna bowiem była, jest i będzie "instrumentem polityki", jak mawiał Clausewitz, a jej deprecjonowanie może służyć tylko wyznawcom kultu tzw. moralnej polityki, dziedzicom absurdalnej tezy o podziale wojen na obronnej napastnicze. Według tych kryteriów na miano ‚"zbrodniarza wojennego" zasłużyłby sobie marszałek J. Piłsudski, przemyśliwujący, jak wiadomo, o wojnie z Niemcami w 1933 r. (pla-nowanie wojny napastniczej).
Chciałbym dowiedzieć się, jak Pan Jędrzejec w ramach wyznawa-nego "kultu Norymbergi" ustosunkowałby się do polskiego polityka, który podjąłby decyzję o rozpoczęciu tzw. agresji przeciw Niemcom, czy zasłużyłby na miano zbrodniarza wojennego? Kończąc ten wątek warto zadać sobie pytanie, dlaczego przed sądem w Norymberdze nie stanęli przywódcy Wielkiej Brytanii za przygotowania czynione do okupacji Norwegii, dlaczego nie oskarżono Amerykanów za atak na Francuską Afrykę Zachodnią przeprowadzony w ramach operacji "Torch" pomimo, iż rząd francuski Vichy nie znajdował się w stanie wojny z USA, wreszcie dlaczego nie zastosowano norymberskich procedur wobec Kim Ir Bena za jego atak na Koreę Płd. oraz Ben Gu-riona za atak Izraela przeciw krajom arabskim w 1967 roku? Myślę, że autor polemiki rozumie, że to nie fakt posiadania czy nieposiadania broni atomowej przez Stalina w latach 1945-1946 (nota bene ZSRR posiadł ją dopiero w 1949 r., natomiast proces norymberski toczył się od 20 XI 1945 do 1 X 1946 r.), ale słowa wyrażone przez kanclerza III Rzeszy A. Hitlera "zwycięzcy nikt nie będzie pytał, czy miał rację, czy nie" były główną przyczyną, dla której na lawie oskarżonych nie zasiedli nie tylko sowieccy, ale także alianccy dowódcy (dziwię się, że niektórzy dziś są w stanie poprzeć tezę, w myśl której oskarżeni o do-konywanie zbrodni mają sądzić innych oskarżonych o dokonywanie tych samych przestępstw - doskonale rozumiał to Churchill, chcąc za wszelką cenę uniknąć procesu i doprowadzić do egzekucji niemiec-kich przywódców).
Drugim, nie mniej istotnym aspektem procesu w Norymberdze był problem tzw. zbrodni wojennych (art. 3 aktu oskarżenia). W Polsce, ze względu na brak rzetelnej literatury przedmiotu, nie ma zbyt szero-kiej wiedzy dotyczącej podstawowych elementów prawa wojennego, co w efekcie prowadzi do absurdalnej i błędnej oceny niektórych dzia-łań przeprowadzonych przez hitlerowskie władze okupacyjne w czasie wojny. Według prawa wojennego, zarówno rozstrzeliwanie partyzan-tów (nie mieli statusu kombatanta), jak i egzekucje przeprowadzane na zakładnikach za terrorystyczne działania ruchu oporu były zgodne z obowiązującymi wówczas normami. To, że MTW (Międzynarodo-wy Trybunał Wojskowy -przyp. red.) uznał te działania za zbrodnicze, nie zmieniło faktycznego stanu rzeczy, skoro nawet sądzący w ramach "norymberskiej wykładni" niemieckich generałów służących na Bał-kanach Amerykański Trybunał Wojskowy stwierdził, iż zachowania te były zgodne z prawem (sami alianci w czasie okupacji Niemiec sto-sowali te metody, informując na afiszach, iż za zabicie amerykańskie-go żołnierza rozstrzelanych zostanie 50 niemieckich cywili). Podobnie wyglądała sprawa obozów koncentracyjnych, które istniały na terenie Polski, choć nie były one wynalazkiem niemieckim (zastosowali je Anglicy w czasie wojny burskiej), a ich utworzenie związane było z faktem pojawienia się masowej konspiracji. Wojnę partyzancką (a ta-ka toczyła się w Polsce w latach 1939-1944), cechuje na ogół bez-względność i brutalność oraz olbrzymie straty wśród ludności cywil-nej, powodowane zarówno akcjami ruchu oporu, jaki działalnością jednostek antypartyzanckich okupanta. Przykładem takich konfliktów są nie tylko wydarzenia z okresu II wojny światowej, ale również in-terwencje Francji W Indochinach i Algierii, USA w Wietnamie czy ZSRR w Afganistanie. Myślę, że warto w obliczu strat, jakie ponosili-śmy, zamiast wygadywać bzdury o zbrodniach, które zbrodniami w sensie prawnym nie były, zastanowić się, jaki był sens toczenia takie-go konfliktu, szczególnie w kontekście biologicznego przetrwania na-rodu. Dlatego trzeba na sprawę "Norymbergi" spojrzeć z pewnej per-spektywy, bez emocji, po to, by wyciągnąć wnioski z mających miej-sce pół wieku temu wydarzeń. Należy tego dokonać, choćby dlatego, iż nie zawsze w historii będziemy występować w roli okupowanych. Czy wówczas, gdy będziemy okupować np. Niemcy, pozwolimy na działalność jakiegoś "Werwolfu", a niemieckiej ludności cywilnej na wspomaganie partyzantki? Reasumując, uważam, że proces norym-berski był niebezpiecznym precedensem uderzającym w prawo i pań-stwo, stąd też nic nie może zmienić jego oceny. Był zbrodnią dokona-ną w "majestacie prawa".
Arkadiusz Karbowiak
TEKST 2
1 października ub.r. minęła 50 rocznica zakończenia się w Norymberdze procesu przeciwko głównym t.zw. hitlerowskim zbrodniarzom wojennym. Dziś, gdy coraz częściej w ogniu politycznych polemik pojawiają się sformułowania mówiące o konieczności dokonania rozliczeń z epoką PRL-u w duchu norymberskich procesów, pojawia się pytanie: Czym był tak naprawdę proces w Norymberdze? Sprawiedliwą zapłatą za bezmiar zbrodni i cierpień wymierzoną ich organizatorom, czy też, jak mówił na sali sądowej marszałek H. Goring, ‚"procesem zwycięzców nad zl4yciężonymi"?
Pomysł przeprowadzenia procesu i ukarania winnych zbrodni wojennych zrodził się jeszcze w trakcie trwania działań zbrojnych i zawarty został w deklaracji moskiewskiej wydanej I XI 1943 r., w której czytamy m.in.: "główni przestępcy wojenni, których czyny nie dadzą się zlokalizować pod względem geograJlcznym, gdyż dotyczą one kilku krajów, zostaną ukarani na podstawie wspólnej decyzji aliantów". Zapowiedź tę potwierdzono w trakcie konferencji londyńskiej, podpisu-jąc 8 VIII 1945 r. umowę o powołaniu Międzynarodowego Trybunału Wojskowego.
Proces rozpoczął się 20 XI 1945 r. i trwał 218 dni. Akt oskarżenia obejmował cztery podstawowe kategorie "przestępstw": wspólny plan
— czyli spisek; zbrodnie przeciwko pokojowi (planowanie agresji); zbrodnie wojenne (egzekucje zakładników, zbrodnie na jeńcach) oraz zbrodnie ludobójstwa (eksterminacja grup etnicznych). Po 10 miesiącach trwania przewodu sądowego, 1 X 1946 r. MTW ogłosił wyrok, skazując m.in.: 11 czołowych przywódców nazistowskich na karę śmierci (M. Bormann — za-ocznie), 3 na karę dożywotniego więzienia, 2 na 20 lat więzienia, 1 na 15 lat i 1 na 10 lat. Trzech podsądnych uniewinnio-no. Dwa tygodnie później, 16 X 1946 r., w sali gimnastycznej norymberskiego więzienia o godz. 1 w nocy wy- konano przez powieszenie 9 z 10 orzeczonych wyroków śmierci (H. Goring popełnił samobójstwo).
Po raz pierwszy w historii, przywódcy pokonanego w wyniku zbrojnej konfrontacji mocarstw
zostali potraktowani jak pospolici przestępcy, osądzeni i powieszeni. Niemal nazajutrz po wykonaniu wyroku w wielu śro-dowiskach, szczególnie prawniczych, pojawiły się poważne wątpliwości, co do sensu organizowania w przyszłości podob-nych procesów (wątpliwości te byly także obecne w trakcie jego trwania). Angielski profesor prawa międzynarodowego A. Smith wskazywał, iż konsekwencją norymberskiego procesu byłoby w praktyce to, "że w przysztości mężowie stanu, któ-rzy podjęli poważną decyzję wciągnięcia swego kraju w wojnę, byliby narażeni na powieszenie przez swoich wrogów, gdyby wojnę przegrali".
Z podobną krytyką norymberskich zasad wystąpił Włoch G. Vedoyado, który zwracał uwagę na fakt braku jakichkol-wiek rozwiązań prawnych dotyczących zbrodni wojennych w okresie trwania wojny. Tym samym sądzenie hitlerowskich przestępców było, jego zdaniem, bezprawne, łamało bowiem podstawową regułę prawa rzymskiego: lex retro non agit. G. Vedoyato twierdził także, iż wobec tego znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby rozstrzelanie przywódców III Rzeszy na podstawie prawa okupacyjnego, niż organizowanie parodii procesu sądowego.
Tożsame stanowiska w tej kwestii zajęli amerykańscy uczeni, m.in. prof. M. Kernitz na łamach miesięcznika " Commenta-iy" oraz prof. S. Hook na łamach "Nation". Amerykański kryminolog E Gault, odnosząc się do jednej z kategorii prze-stępstw objętych aktem oskarżenia, a mianowicie zbrodni przeciw pokojowi, uznał, że planowanie wojny agresywnej stwa-rza poważne niebezpieczeństwo, iż ". wychowankowie West Point i innych szkól i kolegiów wojskowych, oficerowie regu-larnej armii, narodowej gwardii, korpusu rezerwy, oczywiście także i sztab generalny oraz wydzialplanów mobilizacyjnych — gdyby Stany Zjednoczone kiedykolwiek, broń Boże, przegrały wojnę — mogliby być uwięzieni i straceni jako przestępcy wojenni
Jak się wydaje, było to niewątpliwie nader trafne stwierdzenie. "Norymberga" była ewidentną próbą kryminalizacji wojny, traktowa-
nej do tej pory jako akt suwerennej decyzji podejmowanej przez ośrodki kierownicze państwa. Był to powrót do lansowa-nych już po I wojnie światowej koncepcji. Już wówczas kraje zwycięskiej " entanty" próbowały osądzić i skazać za wywo-łanie wojny czołowych przywódców kajzerowskich Niemiec z Wilhelmem II na czele. Wojna przestawała być zbrojną rywalizacją dwóch państw czy koalicji, lecz stawala się krucjatą prowadzoną przeciwko "agreso-rowi", którego trzeba było pokonać i zniszczyć. Przeciwnik nie był juz normalnym wrogiem, z którym dzielily nas sprzeczne interesy, a stawał się pospolitym przestępcą godnym pogardy i szubienicy.
Nie tylko środowiska prawnicze, ale także i polityczne opowiadały się przeciw "noiymberskim procederom", republikański senator S. Taft ostrzegał swoich rodaków: "zasady norymberskie podważyły fundamentalne prawa Stanów Zjednoczonych, wprocesach tych przejęliśmy radzieckie idee sprawiedliwości". Najgłośniejszy sprzeciw wobec norymberskich zasad wyra-ził M. Bardeche w książce "Nory;nherga — ziemia obiecana " w której we wstępie napisał: "Ksiqżka moja ma przeko-nać świat, że nie można ślepo akceptować werdyktu zwycięzców (...) WNorym berdze oskarżono Niemców na pod-stawie so-fizmató ż kłamstw Odsłonię te kłamstwa i sof 1- zmaty". Wydanie tej pozycji, a przede wszystkim napiętnowanie w niej alianckich zbrodni, doprowadziło autora książki do więzienia, w którym przebywał parę miesięcy.
Nic jednak nie było wstanie zaprzeczyć faktom, iż proces w Norymberdze był największą farsą sądową ubiegłego półwiecza. Dlatego też patrząc na to wydarzenie z dzisiejszej 50-letniej perspekty należy so-bie uzmysłowić, iż była to kolejna próba realizacji utopijnej wizji świata bez wojen i zbrodni. Próba, jak pokazują nam przykłady konfliktów z ostatnich 50 lat, nieudana. Zdaję sobie sprawę, że wielu Polaków, którzy przeżyli piekło hitlerowskiej okupacji, uważa proces w Norymberdze za akt dziejowej sprawiedliwości. Nie należy jednak budować jej w oparciu o instrumentalne traktowanie prawa, niszczenie autorytetu państwa i deprecjonowanie jego suwerennych de-cyzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska