Ta praca się nie opłaca

fot. Beata Szczerbaniewicz
- Nie mogę nawet dochodzić swoich praw, bo pośredniczka nie podpisała ze mną umowy - żali się Piotr.
- Nie mogę nawet dochodzić swoich praw, bo pośredniczka nie podpisała ze mną umowy - żali się Piotr. fot. Beata Szczerbaniewicz
Agencja pośrednictwa pracy w Holandii należąca do Elfrydy Jarząbek co innego obiecuje, a co innego oferuje.

opinia

opinia

Renata Cygan, kierownik wydziału pośrednictwa pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu:

- Od ubiegłego roku my wydajemy certyfikaty agencjom, ale kompetencje kontroli ich pracy posiada wydział Rynku Pracy i Kontroli Legalności Zatrudnienia w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim. Jeśli ktoś został oszukany, może złożyć skargę tam albo skorzystać z naszego pośrednictwa. Ważne, żeby był konkretny poszkodowany, no bo w jaki sposób można sprawdzić, jak taka agencja działa, skoro praca odbywa się poza granicami Polski? Głównie na podstawie wywiadu. W tym przypadku jako oficjalne zawiadomienie o nieprawidłowościach możemy potraktować artykuł w prasie. Urząd wojewódzki sprawdzi tę firmę z Krapkowic. Osoby, które decydują się na wyjazd za chlebem za granicę, powinny być bardziej ostrożne. Od lat ostrzegamy, że najpierw musi być spisana umowa, a w niej sprecyzowane warunki pracy, płacy i zakres odpowiedzialności cywilnej. Jeśli ludzie sami o to nie dbają, nie powinni się potem dziwić, że ktoś ich oszukuje.

Inne stawki, brak opieki lekarskiej, zabieranie ludziom paszportów, aby nie mogli wyjechać, złe warunki mieszkaniowe, inna praca niż obiecywano albo w ogóle brak pracy - to tylko niektóre zarzuty, jakie stawiają ci, co skorzystali z pośrednictwa pracy Elfrydy Jarząbek z Krapkowic.

- Pani Jarząbkowa obiecała nam pracę przy pakowaniu kwiatów, wiedząc, że nie mamy paszportów niemieckich - opowiadają Katarzyna Schmidt i Piotr Klin. - Dała nam nawet wizytówkę konkretnej firmy. Niestety, w Holandii okazało się, że bez paszportu nie ma dla nas pracy ani tam, ani nigdzie. Nie tylko że nie zarobiliśmy, ale jeszcze straciliśmy pieniądze, bo trzeba było zapłacić za mieszkanie i jedzenie. Kazali płacić też za transport, choć miał być bezpłatny. Tym samym busem co my wracał mężczyzna, którego spotkało dokładnie to samo.

Piotr i Katarzyna nie mają jak dochodzić swoich praw, bo pośredniczka nie spisała z nimi umowy cywilnoprawnej.
- Jeden wielki przekręt! - mówi Ł., którego dane osobowe zachowujemy na jego prośbę do wiadomości redakcji (Ł. czeka na zwrot podatku odciągniętego w Holandii, w czym pośredniczy pani Jarząbek). - Ja też nie podpisywałem umowy ani w Krapkowicach, ani w Holandii z kooperantem Jarząbkowej, który pośredniczył już na miejscu. Zabierali paszporty. Gdy ktoś chciał wyjechać i zgłosił to oficjalnie, nie wypłacali mu ostatniej tygodniówki. Albo wcale nie chcieli oddać dokumentów. Były przypadki, że ludzie uciekali i wracali z policją!

Ł. mówi, że został oszukany i na stawce, i na tym co miał robić, i na opłacie za busa. Ale najbardziej zbulwersowało go to, w jaki sposób traktowani byli pracownicy przez pośrednika w Holandii, którym, jak się okazało, był Turek:
- Jak bydło - mówi Ł. - Poniewierani, obrażani, popychani. Byłem świadkiem, jak jednemu z chłopaków napluł w twarz. Zmuszali nas do pracy po 18 godzin bez odpoczynku, dniówka po nocce. Jak ktoś nie chciał iść, mówili "OK, ale potem może się okazać, że przez tydzień nie będzie dla ciebie pracy". Każdy szedł. Więcej z tą firmą na pewno nie pojadę.

W piątek złożyliśmy wizytę w firmie Elfrydy Jarząbek. Nie było jej. Kobieta, która zastępowała właścicielkę, na pytanie, czy pani Elfryda posiada certyfikat na prowadzenie pośrednictwa, wypchnęła dziennikarzy z biura. Sprawdziliśmy w internecie, w ogólnodostępnym wykazie agencji pośrednictwa pracy. Elfryda Jarząbek ma ważny certyfikat. Co zatem ukrywa?

- Wszystko prowadzę legalnie, mogę okazać certyfikat - zarzekała się wczoraj obecna już szefowa. - Zastępowała mnie krewna, bo byłam w Holandii. Nie orientowała się w sytuacji.

Z zarzutów pani Elfryda tłumaczyła się niezrozumiale. Mówiła, że umów nie zawiera z nikim. Robi to firma Voorneputten z Holandii i to ona odpowiada za warunki pracy.

- Zresztą ci ludzie mają tam lepiej niż w domu. Możemy panią zawieźć na miejsce, to pani zobaczy - zachęcała właścicielka biura. Zapewniała także, że nie pośredniczy w zatrudnianiu osób bez niemieckiego paszportu. Schmidt i Klin bardzo naciskali, więc ich wysłała, ale uprzedzała, że o pracę będzie ciężko.

- Oni się uparli, a teraz mają pretensje - zarzeka się Elfryda Jarząbek. - Nikt nigdy mi się na nic nie skarżył. Ja jestem uczciwa, nie biorę od tych ludzi żadnych pieniędzy za pośrednictwo. Jeszcze na tym tracę finansowo!

Sprawą zajął się Wojewódzki Urząd Pracy. Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska