W niedzielę 2 października w Skoroszycach wybuchł groźny pożar odpadów. Strażakom dopiero po czterech dniach udało się ugasić ogień. Firma AGDA przerabiała w tym miejscu gumowe odpady i stare opony na paliwo dla elektrowni. Dwa tygodnie po pożarze starosta nyski cofnął firmie pozwolenie na działalność, bowiem gmina rok temu rozwiązała z Agdą umowę dzierżawy tego terenu. Tymczasem na miejscu nadal jest ok. tysiąca ton starych opon i gumy.
- Nie zgodzę się na ponowne uruchomienie tu takiej działalności - mówi wójt Pakosławic Alina Baran. - Spółka powinna to posprzątać, wywieźć, sprzedać komuś, kto to potrafi zutylizować.
Po naszym ostatnim artykule skontaktował się z nami telefonicznie Stanisław Konieczny, współwłaściciel Agdy. Kiedy jednak odwiedziliśmy go w jego firmie w Skoroszycach, odmówił dalszej rozmowy i autoryzowania swoich wcześniejszych wypowiedzi.
Według Koniecznego ktoś podpalił jego firmę na trzy dni przed ustalonym terminem podpisania umowy sprzedaży spółki strategicznemu inwestorowi, który chciał przejąć działalność w Skoroszycach i spłacić wszystkie poprzednie długi. Właściciel Agdy żali się też na wójta Pakosławic i urzędników starostwa powiatowego.
Jak twierdzi, wpędzili jego firmę w kłopoty finansowe, bowiem najpierw zapowiedzieli szybką zgodę na uruchomienie działalności, a potem przeciągali procedurę ponad pół roku. Z tego powodu nie mógł on podpisać kontraktu z odbiorcami towaru, poniósł koszty, a nie mógł produkować.
- Nie mogłam obiecać szybkiego pozwolenia, bo nie gmina je wydaje - tłumaczy wójt Alina Baran. - Ten pan prowadzi podobną działalność koło Kluczborka, powinien wiedzieć, ile trwa procedura.
Przedsiębiorca ma też żal do gminy, że za mało atrakcyjny teren pobierała wysoki czynsz dzierżawny w wysokości 3,6 tys. zł miesięcznie.
- Taki czynsz był tam też poprzednio - odpowiada wójt Alina Baran. - Najemca zgodził się na taką stawkę.
Zdaniem Koniecznego obecnie trwa nagonka na jego firmę, która uniemożliwia mu podjęcie na nowo normalnej działalności i posprzątanie terenu objętego pożarem.
Po naszej ostatniej publikacji z redakcją skontaktował się też Jerzy Pordzik, właściciel firmy transportowej w Izbicku.
Pordzik od dwóch lat stara się bezskutecznie wyegzekwować 40 tys. zł należności od firmy Spedtrans w Choruli, którą do ubiegłego roku kierował Stanisław Konieczny.
- Wykonywaliśmy dla nich usługi transportowe do Niemiec. Nie zapłacili. Mamy wyroki sądowe nakazujące im zapłatę, ale komornik nie ma z czego ściągnąć należności - opowiada Pordzik.
Podobne problemy z firmą z Choruli ma też PKS w Strzelcach Opolskich i firma Silingen Polska z Łazisk. Im również nie udało się odzyskać należności sprzed kilku lat.
- Trafiliśmy na nieuczciwych kontrahentów w Niemczech. Zlecili nam m.in. transport sprzętu na olimpiadę w Atenach i nie zapłacili - opowiada Konieczny. - Założyliśmy im sprawy sądowe w Niemczech. Nowy zarząd spółki zabiega o odzyskanie należności i wtedy zapewne zapłaci długi firmy.
- Nikt nas nawet nie informował, że są szanse na odzyskanie tych pieniędzy - powiedział nam przedstawiciel firmy Silingen Polska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?