Porwany chłopiec wrócił do domu (video)

fot. Tomasz Dragan
Ignac jest teraz u babci, bardzo przeżył wypadek w Kambodży i stratę ojca.
Ignac jest teraz u babci, bardzo przeżył wypadek w Kambodży i stratę ojca. fot. Tomasz Dragan
11-letni Ignac z Brzegu jest już u babci. Porwany przez ojca ukrywał się z nim w Kambodży. Ojciec zginął w wypadku, syn cudem przeżył.

W połowie lipca Tadeusz F. roztrzaskał się na motocyklu na skrzyżowaniu w stolicy Kambodży, Phnom Penh. Jego 11- letni syn Ignac jechał z tyłu, obaj nie mieli kasków. Chłopiec doznał jedynie powierzchownych obrażeń i jego życiu nic nie zagrażało. Gorzej było z ojcem, który w ciężkim stanie trafił do szpitala Nie udało się go uratować.

- Tadeusz F., jak wynika z ustaleń miejscowej policji, wymusił pierwszeństwo na samochodzie - mówi Leszek Bednarek, konsul RP w Kambodży. - To, że chłopcu praktycznie nic się nie stało, to naprawdę wielkie szczęście.

Gdy lekarze próbowali ratować życie Tadeusza F., małym Ignacem zajął się konsul i jego żona. Chłopiec był w kiepskim stanie psychicznym, wymagał właściwie całodobowej opieki.

W Opolu sprawę pilotowała Agnieszka Królikowska, szefowa Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- Nie wiadomo, jak Tadeusz F. z synem znaleźli się w Kambodży - mówi Królikowska. - Udało się jedynie ustalić, że był tam od 5 lipca. Syna porwał spod szpitala neuropsychiatrycznego w Opolu dwa tygodnie wcześniej.
W ich pokoju hotelowym nie znaleziono ani biletu lotniczego, ani polisy ubezpieczeniowej.

Tak było

Tak było

Tadeusz F. był ojcem 11-letniego Ignacego i 13-letniej Anity. Ich matka (konkubina Tadeusza) wyjechała kilka lat temu za granicę, a dzieci trafiły do domu dziecka, gdyż Tadeusz F. został pozbawiony przez sąd praw rodzicielskich. Miał też zakaz zbliżania się do nich. 12 maja porwał dzieci, kiedy wyszły z domu dziecka, żeby odwiedzić babcię. Po dwóch dniach mężczyzna odwiózł dzieci do Brzegu i odstawił na tej samej ulicy, skąd je zabrał. Wkrótce potem został zatrzymany przez policję. Sąd rejonowy nie aresztował go, nakaz wydał dopiero sąd okręgowy, ale F. już wtedy zniknął. 20 czerwca uprowadził Ignaca z zajęć przy szpitalu neuropsychiatrycznym w Opolu.

Gdy F. w ciężkim stanie trafił do szpitala, jego pobyt finansowany był z pieniędzy (ponad 3 tys. dolarów), jakie przy nim znaleziono po wypadku.

Po załatwieniu wszystkich formalności i po zbadaniu przez lekarza mały Ignacy pod opieką stewardesy wrócił w minioną sobotę samolotem do Warszawy. Stamtąd odebrała go babcia razem pracownicą brzeskiego domu dziecka i psychologa policyjnego.

W poniedziałek (30 lipca) odwiedziliśmy Ignaca w domu jego babci. Chłopiec czuje się dobrze, jest zadbany. Ciągle jednak opowiada o przeżyciach w Kambodży.

- Jechaliśmy motorem i to się stało. Było duże bum. Auto uderzyło w tył motoru i wywróciliśmy się - wspomina tamten wypadek. - Z tatą się nie bałem. Tylko bałem się, jak wracałem sam samolotem, już bez niego.

Grażyna Jaworska, babcia Ignasia:
- Wnuk czasem jeszcze płacze w nocy. Zrywa się podczas snu. Te tragiczne wspomnienia ciągle w nim siedzą. Dopiero niedawno powiedzieliśmy mu, że jego ojciec nie żyje.

Rozmowie przysłuchiwała się siostra Ignasia, Anita.
- Cieszę się z powrotu brata. Dobrze, że ojciec da nam już na zawsze spokój.

Na razie dzieci są pod opieką babci. Wkrótce trafią z powrotem do domu dziecka.
Grażyna Jaworska twierdzi, że nie może się opiekować dziećmi, bo pracuje na zmiany.

Dzisiaj (31 lipca) w Phnom Penh ciało Tadeusza F. zostanie skremowane i pochowane w miejscowej świątyni. Rodzina nie ma zamiaru ich sprowadzać do Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska