Eryk Banach najmłodszym odkrywcą komety

fot. Krzysztof Świderski
Pasją obserwowania nieba Eryk zaraził swoich sąsiadów.
Pasją obserwowania nieba Eryk zaraził swoich sąsiadów. fot. Krzysztof Świderski
14-letni gimnazjalista z Krapkowic wyprzedził badaczy z całego świata. Eryk Banach jest najprawdopodobniej najmłodszym odkrywcą komety.

Eryk! Kiedy na garażu planetarium budujesz? - zaczepia czternastoletniego gimnazjalistę sąsiad. Nie po to, żeby mu dokuczyć. Lubi go, ale nie może się nadziwić, skąd u chłopaka tyle zapału, żeby godzinami się w niebo wpatrywać.
- Bo ta młodzież to teraz ma różne hobby - mówi, kiwając głową Marceli Błaszczyk, który zna Eryka z podwórka. Jeden uprawia jakieś dziwne sporty, drugi tworzy muzykę, a nasz Eryczek obmyślił sobie, że będzie się w niebo wpatrywał. Nie żeby w obłokach bujał! Bardzo konkretny z niego chłopak, dużo ma w głowie. Leonidy, perseidy... - ja to tych gwiazd nawet spamiętać nie mogę, a on wie dokładnie, gdzie która leży - Marceli Błaszczyk jest pelen podziwu dla młodego sąsiada.

Jest wieczór, ściemnia się. Na to Eryk czekał cały dzień. Jeszcze trzeba tylko wyciągnąć teleskop z garażu i można zacząć podróż pomiędzy gwiazdami.
- To Wega, a tam dalej Arktur... - tłumaczy zainteresowanym sąsiadom chłopak. A ci wpatrują się przez okular w krapkowickie niebo. W końcu jeden z nich nie wytrzymał. Widać gryzło go to od dłuższego czasu.

- Eryk, przecież ta gwiazda to tylko kropka na niebie. Niczym się nie różni od innych. Skąd ty wiesz, która jest która? - zastanawia się Zenon Drożyński. Wszyscy spoglądają na chłopaka. Rzeczywiście na niebie wzeszło dopiero kilka gwiazd, więc po czym on je właściwie rozpoznaje?

- Te obiekty to części różnych gwiazdozbiorów. Widać je jako pierwsze, bo należą do najjaśniejszych gwiazd. Za parę minut będą widoczne te, które zaświecą słabiej - tłumaczy Eryk. Mógłby tak opowiadać godzinami.

Kometa niczym ziarnko piasku
Eryk mieszka z mamą. W domu się nie przelewa. Uczy się w krapkowickim gimnazjum sportowym nr 1. Obok astronomii ma w życiu jeszcze jedną pasję. Gra w piłkę nożną w gogolińskim MKS-ie.

- Bo on interesuje się wszystkim po trochu - wyjaśnia mama Barbara. - Ale ta astronomia pochłonęła go ostatnio całkowicie. Można było się tego spodziewać, bo odkąd pamiętam, zawsze lubił obserwować gwiazdy. Raz, jak miał jeszcze 10 lat, zobaczył w sklepie zabawkowy teleskop. Tak się na niego uparł, że trzeba było go kupić. Od tej pory się z nim nie rozstawał - wspomina mama.

- Ale teraz już wiem, że nawet najlepszym teleskopem z ziemi niewiele mogę zobaczyć - mówi Eryk. W mieście pełno jest świateł: latarni, samochodów, okien... To wszystko przeszkadza, a najciekawsze obiekty na niebie są prawie niewidoczne. Musi być idealnie ciemno, żeby można było cokolwiek zaobserwować. I to był jeden z powodów, dla których zainteresował się internetowym projektem SOHO.

Co to takiego?
- W 1995 r. w okolice Słońca wysłana została sonda kosmiczna - wyjaśnia Eryk. Obserwuje ona Słońce i jego okolice, robi setki zdjęć i wysyła je na ziemię. Dzięki temu badacze z całego świata mogą obserwować to, co dzieje się w kosmosie. W projekcie uczestniczy blisko stu aktywnych poszukiwaczy - mówi chłopak.

Lipcowe noce mają jedną wielką zaletę. Nawet jeżeli Eryk je zarwie, przeglądając gwiezdne przestworza, to nie musi wstawać rano do szkoły. Zasłania więc roletę, odpala komputer i wskakuje na krzesło. Na ekranie pokazują się pierwsze zdjęcia. Wszystkie niemal identyczne. Na środku Słońce, a wokół pełno plamek wielkości ziaren piasku. Eryk właśnie jest w swoim żywiole.

- Zaczęło się od tego, że przeczytałem w internecie o Michale Kusiaku, studencie astronomii na Uniwersytecie Jagiellońskim, któremu udało się odnaleźć kometę - opowiada gimnazjalista, nie odrywając wzroku od monitora. Poprosiłem go w mailu, żeby pomógł mi wejść do projektu. Nie chciałem próbować na własną rękę, bo przed tym próbowałem się zapisać do Polskiego Projektu Poszukiwania Komet.

Tam mnie jednak nie chcieli. Stwierdzili, że jestem za młody. Michał pokazał mi, gdzie mogę znaleźć potrzebne programy. Wskazał mi też kilka książek i stron internetowych do przeczytania. Dowiedziałem się wtedy, że niektóre komety krążą wokół Słońca, a inne pojawiają się tylko raz. Mogą być ich tysiące, ale nie wszystkie są widoczne. To był ogrom informacji. Jak byłem gotowy, rozpocząłem poszukiwania.

- Ale on tak może szukać godzinami - mówi siostra Eryka, Beata Bunzel. Spędza w ten sposób na komputerze po 5-6 godzin dziennie. Czasami mama wstaje w nocy, bo widzi w pokoju światło z monitora. Martwi się o niego i prosi, żeby szedł już spać. Ale on i na to znalazł sposób. Na szybę w drzwiach wiesza ręcznik. Wtedy mama nie widzi światła w pokoju i myśli, że Eryk śpi - dodaje siostra.
I nikt nic nie wiedział…
Sukces przyszedł 2 miesiące temu. Eryk zauważył, że na kilku kolejnych zdjęciach znajduje się obiekt, który różni się od reszty. Wtedy nie chciał zbytnio wierzyć, że to kometa. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z koordynatorami projektu.
- Okazało się, że to jednak była kometa! Jak się o tym dowiedziałem, to ręce trzęsły mi się z wrażenia. Poczułem się, jakbym został ojcem. Najpierw odkrycie potwierdził jeden z chińskich obserwatorów, Bo Zhou, później istnieniem obiektu zajęli się naukowcy. Niedawno odkrycia gratulował mi sam Karl Battams, który pracuje w Naval Research Laboratory w USA - cieszy się Eryk.

Jaki obiekt odkrył gimnazjalista?
- To niewielka kometa, licząca około 30-40 m średnicy. Przypomina brudną kulę śniegową z wtopionym materiałem skalnym. Setki lat temu była ona częścią jednej wielkiej komety Kreutza, która rozpadła się na drobne kawałki - opowiada gimnazjalista.

Dzięki jej odnalezieniu Eryk Banach stał się jednym z najmłodszych odkrywców komety na świecie. Tymczasem ani koledzy w szkole, ani nawet rodzina nie wiedziała o sukcesie.

- Eryk to bardzo zdolny, ale skromny chłopak - mówi siostra Beata. - O komecie dowiedziałam się od rodziny, która dzwoniła z Anglii z gratulacjami. Wyczytali w internecie o odkryciu, a my o niczym nie wiedzieliśmy.

Dużo szybciej sensacyjna wieść rozeszła się w sieci wśród "astromaniaków". Na forach internetowych trwał wtedy konkurs młodych talentów. Poszukiwano młodej, zdolnej osoby, która mogłaby rozwijać dalej swoje umiejętności. Nagrodą był teleskop. Mimo że Eryk został zgłoszony do konkursu rzutem na taśmę, nikt nie miał wątpliwości. Teleskop należał się jemu.

- To właśnie kometa, którą odkryłem - Eryk dumnie pokazuje na zdjęciach ledwo widoczną kropkę. - Emituje światło w jednym kolorze i porusza się ze stałą prędkością. Może słabo ją widać, ale to charakterystyczne dla tego typu obiektów.
- W którym miejscu kometa jest teraz?

Chłopak posmutniał
- Niestety, niedługo po moim odkryciu kometa się rozpadła... Najprawdopodobniej nie wytrzymała bliskości Słońca. Przeleciała za blisko, więc zabiło ją ciśnienie wiatru słonecznego i temperatura. Stopiło się praktycznie wszystko. Lód wyparował łącznie ze skałami. W sumie można było się tego spodziewać. W tamtym miejscu Słońce ogrzało kometę do 1000 stopni Celsjusza - mówi Eryk. Nie zniechęciło go to do kolejnych poszukiwań. - Kosmos jest nieograniczony, więc jeszcze dużo można w nim odkryć - uśmiecha się.

W sierpniu Eryk będzie jednak musiał odłożyć swoje poszukiwania na bok. Astronomowie zaprosili go na doroczny zjazd do Sopotni Wielkiej koło Żywca. Jako autorytet i znawca w swojej dziedzinie czternastolatek ma prowadzić zajęcia na temat skutecznego poszukiwania komet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska