Herceptyna - skuteczny lek na raka piersi

Redakcja
Pani Urszula właśnie zaliczyła 15. chemię, ale nikt by się tego nie domyślił. Po Herceptynie nie tylko czuje się dobrze, ale i wygląda bardzo ładnie
Pani Urszula właśnie zaliczyła 15. chemię, ale nikt by się tego nie domyślił. Po Herceptynie nie tylko czuje się dobrze, ale i wygląda bardzo ładnie fot. Sławomir Mielnik
Specyfik uratował życie Urszuli Zemeli. Daje nadzieję także innym Opolankom cierpiącym na tę chorobę. Każdego roku jest ich około 230.

Pani Urszula z Kielczy sama wykryła u siebie guza w lewej piersi. Było to w 2005 roku.
- Z mojej miejscowości jest najbliżej do Centrum Onkologii w Gliwicach, tam przeszłam pierwszą chemioterapię, a następnie operację - wspomina pani Urszula. - Miał to być zabieg oszczędzający, polegający tylko na wycięciu guza. Tymczasem podczas operacji okazało się, że trzeba usunąć całą pierś. Po przebudzeniu przeżyłam szok, ale zdrowie było ważniejsze. Mam męża, trójkę dzieci w wieku: 14, 17 i 18 lat. Jest dla kogo żyć…

Gdy wydawało się, że choroba została opanowana, na Urszulę spadł kolejny cios. Okazało się, że zaatakował ją taki typ raka piersi, przy którym komórki nowotworowe mnożą się wyjątkowo szybko. Zalecono jej naświetlanie oraz kolejną chemioterapię.

Herceptyna co wtorek
- Mógł mnie uratować tylko jeden lek, herceptyna, ale jest on bardzo drogi i w Gliwicach nie mogli mi go przepisać, bo nie podlegam pod ich rejon - opowiada pani Urszula. - Tak trafiłam do Opolskiego Centrum Onkologii. Z czasem stwierdziłam, że dobrze się stało, bo warunki leczenia są tu lepsze, ośrodek jest mniejszy, lekarze mają więcej czasu dla pacjentów, kontakt z nimi i z pielęgniarkami jest bliższy. Dostaję też herceptynę bez problemu. To dobrze, że jest taka nowa metoda, bo inaczej już by mnie nie było.
Pani Urszula ma 42 lata. Przyjeżdża na chemioterapię do Opolskiego Centrum Onkologii co wtorek. Specjalny aparacik tłoczy lek do żył przez półtorej godziny, potem pacjentka jest wolna. Tuż przed naszą rozmową pani Urszula "zaliczyła" właśnie piętnastą chemię. Nikt by się jednak tego nie domyślił, gdyż wygląda bardzo ładnie. Ma delikatny makijaż i gustownie dobraną ciemnoblond perukę. Jakby choroby nie było. Za chwilę wsiądzie do samochodu i pojedzie do domu, by przez kolejny tydzień prowadzić normalne życie.

- Czuję się bardzo dobrze, toleruję lek bez problemu - mówi. - Włosy wypadły mi jeszcze po poprzedniej chemii, ale przecież odrosną. W domu gotuję, sprzątam, robię zakupy. Po tych wszystkich przejściach patrzę już jednak na życie inaczej. Kiedyś byłam wiecznie zagoniona, nie zwracałam uwagi na szczegóły. A teraz cieszę się każdą chwilą, wszystko mnie raduje, wszędzie dostrzegam coś pozytywnego. Mam ogromne wsparcie w mężu i pozostałej rodzinie. Nie wiem, jak długo będę jeszcze dojeżdżać na chemioterapię. Ale się nie skarżę, skoro dzięki niej żyję. A że nie mam piersi? A kto to widzi? Inni pacjenci przychodzą do tego szpitala z jeszcze gorszymi problemami, z twarzami oszpeconymi przez nowotwór…

Trochę mysiego białka, trochę ludzkiego…

Dla laika rak piersi to rak. Onkologia tak się jednak rozwinęła, że wiadomo już o nim coraz więcej i coraz skuteczniej można go leczyć.

- Przez wiele lat wyróżniano pewne postaci raka piersi na podstawie obrazu guza widocznego pod mikroskopem - wyjaśnia dr n. med. Kazimierz Drosik, ordynator oddziału onkologii klinicznej Opolskiego Centrum Onkologii. - Nie tak dawno nastąpił jednak istotny postęp w wiedzy o biologii nowotworów. Wiadomo już, że o ich charakterze decydują też cechy genetyczne. Obecnie wyróżnia się pięć postaci raka piersi, w tym dwie najbardziej agresywne, które przebiegają najszybciej. Tu właśnie tkwi odpowiedź, dlaczego leczenie raka piersi u jednej kobiety przebiega pomyślnie, a u drugiej nie i wymaga jeszcze bardziej skomplikowanej i drogiej terapii.

Na szczęście na jedną z dwóch najbardziej agresywnych postaci nowotworu piersi, którą wykryto u pani Urszuli, znaleziono już haka. Jest nim wspomniana herceptyna, lek najnowszej generacji, który uratował już niejedną kobietę od śmierci. Uzyskuje się go dzięki biotechnologii. Zawiera on niewielką część białka myszy i białka ludzkiego. Koszt miesięcznej kuracji herceptyną wynosi 8 tys. zł.

Kobiety po wcześniejszej amputacji piersi leczy się nim przez rok - żeby nie było nawrotu choroby i przerzutów. Trzy lata temu, kiedy zaczęto stosować ten preparat do leczenia, obowiązywały wyłącznie zgody indywidualne na jego użycie, wydawane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Obecnie już nie ma takich ograniczeń.

- Herceptynę dostają wszystkie nasze pacjentki, u których jest takie wskazanie - podkreśla dr Kazimierz Drosik. - Amerykanie jednak dalej pracują nad udoskonaleniem tej terapii. Na konferencji w Chicago, w której uczestniczyłem z innymi polskimi onkologami, dowiedzieliśmy się, że podaje się go tam wybranej grupie pacjentek, jeszcze przed wykonaniem u nich amputacji, co ma podnieść skuteczność leczenia. Teraz czekamy na wyniki tych badań...

Cis-platyna zżera guza

Ale to koniec przełomowych odkryć. W ubiegłym miesiącu Polskę obiegła sensacyjna wiadomość o cudownym leku, który u kobiet z rakiem piersi powoduje zniknięcie guza. Jest nim cis-platyna, chemioterapeutyk stosowany w onkologii od... 30 lat. Leczono nim jednak do tej pory głównie raka jajnika, jąder, płuca, obszaru głowy i szyi. Natomiast genetycy z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie udowodnili po badaniach na grupie Polek, że potrafi on pokonać raka piersi.

- Chodzi o nosicielki zmutowanego genu BRCA1, czyli o kobiety, u których ryzyko zachorowania na raka piersi i raka jajników wynosi aż 80 procent - tłumaczy dr Tomasz Huzarski z Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, który współuczestniczył w badaniach, a także współpracuje z Poradnią Genetyczną Opolskiego Centrum Onkologii, w której jest konsultantem. - Udało się bowiem ustalić, że akurat na tę grupę pacjentek cis-platyna działa. Podaliśmy ten lek już ponad 40 nosicielkom genu BRCA1 chorym na raka piersi i u wszystkich doszło do remisji choroby. Guz całkowicie znikał lub znacząco malał. To rewelacja, zważywszy na to, że cis-platyna jest tania, kosztuje tylko 100 złotych.

Należy jednak pamiętać, że po kuracji tym lekiem pacjentka musi mieć usuniętą pierś, choć guza już nie ma. Ma to zapobiec nawrotowi choroby. Kobietom często trudno to jednak zrozumieć.

- W grupie, którą poddaliśmy leczeniu cis-platyną, była 38-letnia kobieta z dużym guzem piersi - opowiada dr Tomasz Huzarski. - Po czterech dawkach tego leku guz zniknął. Pacjentka uznała, że jest wyleczona i pojechała do domu. Mieszka w Niemczech. Musieliśmy ją "ścigać" i prosić, by wróciła na operację. Na szczęście posłuchała.

Szacuje się, że w Polsce ze zmutowanym genem BRCA1 żyje około 100 tysięcy kobiet. Nosi go co dwusetna Polka. Na Opolszczyźnie będzie ich ze 2,5 tysiąca. Rzecz w tym, by sobie takie badanie wcześniej zrobić i o tym obciążeniu genetycznym wiedzieć.

- W opolskiej Poradni Genetycznej zdiagnozowaliśmy już dużo takich kobiet - mówi dr Huzarski. - Są pod naszą stałą obserwacją, wykonują regularnie badania diagnostyczne. Rzecz w tym, by szpitale onkologiczne w Polsce zaczęły stosować w praktyce nasze odkrycie. Zatem pacjentce, u której wykrywa się raka piersi, trzeba najpierw zrobić badania genetyczne, a dopiero później zacząć leczenie

- My już stosowaliśmy cis-platynę u pacjentek z nowotworem piersi - podkreśla dr Drosik. - Nie wiedzieliśmy tylko, dlaczego jednym pomogła, a innym nie. Nie prowadzono wtedy jeszcze takich badań. Dopiero odkrycie genetyków pozwoliło tę zależność zrozumieć. To duży krok naprzód i kolejna nadzieja dla chorych kobiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska