Polityczna operacja doktora Wantuły

Daniel Polak
Tomasz Wantuła
Tomasz Wantuła Daniel Polak
W kampanii wyborczej był niemal nieobecny, czym doprowadzał do rozpaczy swoich współpracowników. Mimo to komitet firmowany jego nazwiskiem odniósł spektakularny sukces w walce o władzę w Kędzierzynie-Koźlu. Po pół roku rządzenia Tomasz Wantuła wciąż rośnie w siłę i wyrasta na opolskiego Rafała Dutkiewicza - samorządowca instytucję.

Tomasz Wantuła od siedmiu miesięcy jest prezydentem Kędzierzyna-Koźla i czuje się na tym stanowisku niczym forfiter w wodzie, dorodny aligator z kultowego filmiku. Kilka miesięcy po tym, jak sięgnął po pełnię władzy w mieście, przejął ją także w powiecie kędzierzyńsko-kozielskim, połykając politycznych rywali jak "cziken", czyli bezbronne kurczaki rzucane wprost w jego paszczę.

Ale umacnianie i poszerzanie władzy to nie jest dla Wantuły cel sam w sobie. Młody, energiczny prezydent (dopiero za półtora miesiąca stuknie mu czterdziestka) w kilkanaście tygodni skierował swoje miasto na zupełnie nowe tory i niemal w każdej dziedzinie tryska intrygującymi pomysłami, które z pasją realizuje.

- Park wodny, najnowocześniejsze w Europie centrum utylizacji odpadów, uczelnia wyższa, remont dworca PKP wraz z przebudową centrum Kędzierzyna - prezydent jednym tchem wylicza swoje inicjatywy. - Wprowadzenie miejskiej karty lojalnościowej, którą mieszkańcy zapłacą za bilet autobusowy, taniej kupią wejściówkę do kina, na pływalnię, czy w przyszłości do aquaparku; reorganizacja komunikacji miejskiej, ożywienie kozielskiego Rynku…

"Wyłączę na chwilę" - że zacytuję słynnego szwagra z filmiku o forfiterze, bo ta wyliczanka mogłaby potrwać jeszcze z dziesięć linijek. I przy każdym z punktów Wantuła bez sięgania po dokumenty potrafi zreferować, co już zrobiono, co będzie zrobione w najbliższym czasie oraz kiedy przedsięwzięcie ma zostać w pełni ukończone.

- Np. park wodny z piaszczystymi plażami, podobnymi do tych z berlińskiej Tropical Islands, solankami i zjeżdżalniami zostanie otwarty w roku 2013 - zapowiada prezydent, który śmiałe plany w magistracie łączy z ukochanym zawodem lekarza, pełniąc regularne dyżury w jednym ze szpitali poza Kędzierzynem-Koźlem.

Ma to na celu nie tylko zachowanie kontaktu z medycyną, ale także podreperowanie finansów, bo dla Tomasza Wantuły polityczny awans oznaczał jednocześnie sporą degradację finansową. Jako prezydent zarabia dużo mniej niż lekarz, a - tak jak prawie każdy - ma liczne wydatki, zobowiązania, kredyty. Dlatego musi dorabiać do urzędniczej pensji, jeśli chce, by jego bliscy żyli na dotychczasowym poziomie.

Wymiata i wietrzy

W polityce Wantuła to - jak mówi młodzież - wymiatacz. To nader trafne określenie, biorąc pod uwagę, że w poprzedni wtorek jego ekipa wraz z Platformą Obywatelską wymiotła z gabinetu starostę Józefa Gismana, który powiatem kędzierzyńsko-kozielskim kierował od 1998 roku i wydawał się niezatapialny.

Poza tym prezydent Kędzierzyna-Koźla systematycznie wymiata zza biurek urzędników zasiedziałych tam jeszcze od czasów Polski Ludowej albo początku lat 90. Bo Kędzierzyn-Koźle był do niedawna takim miastem, w którego wielu zakamarkach można było nie dostrzec, że jakiś czas temu w Polsce zmienił się ustrój, system gospodarczy i kilka podobnych drobiazgów.

Prezydent Wantuła na początku urzędowania przewietrzył rady nadzorcze miejskich spółek, wymienił szefa komunalki, kierowanie komunikacją miejską powierzył młodej i urodziwej kobiecie, która zasiadła w gabinecie zajmowanym od niemal niepamiętnych czasów przez poczciwego człowieka o temperamencie urzędnika, ale nie mającego za grosz zmysłu menedżerskiego. Jego - na razie tymczasowa - następczyni już ma na koncie przekształcenie niewydolnej firmę w spółkę, a to dopiero początek szeregu planowanych zmian.

Tomasz Wantuła wymienia też kierowników wydziałów magistratu, reorganizuje go, reformuje i usprawnia miejskie spółki.

- Czasami to wygląda tak, jakby chciał poupychać znajomych na wygodnych stołkach - mówią w Miejskim Zakładzie Energetyki Cieplnej, gdzie prezydent najpierw wymienił radę nadzorczą, a niedawno rękami tejże rady powołał nowego prezesa.

Wantuła spokojnie przyjmuje krytykę i przekonuje, że każdą personalną roszadę może szczegółowo uzasadnić, ale nie robi tego, jeśli nie musi, by publicznie nie linczować dymisjonowanych urzędników.

- Po przyjściu do urzędu obiecałem sobie, że jeśli wykryję jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu miejskich instytucji, to nie będę z tego robił sensacji, nagłaśniał w mediach i publicznie piętnował winnych. Nie chcę krzywdzić pracowników ani wbijać szpilek swojemu poprzednikowi - tłumaczy Tomasz Wantuła.

Bohater nie bez skazy

Powyższa wypowiedź znakomicie ilustruje jedną z kluczowych cech osobowości Tomasza Wantuły: empatię. Gdy rozmawia z ludźmi, mają wrażenie, że poświęca im całą swoją uwagę, a sprawa, z którą przychodzą i dla niego staje się osobistym problemem. Tym ujmował pacjentów jako ordynator oddziału geriatrii, którym był do grudnia ubiegłego roku, potem wyborców, a teraz ludzi odwiedzających jego gabinet, lub spotykających go przy przeróżnych okazjach.

- Przesympatyczny facet - tak mówią o Wantule zarówno polityczni przyjaciele, jak i wrogowie.
Mimo że ma ujmującą osobowość, Tomasz Wantuła bynajmniej święty nie jest. Z pierwszą żoną (matką jego dwóch nastoletnich synów) jest w separacji, teraz ma nową rodzinę, o czym w Kędzierzynie-Koźlu powszechnie wiadomo.

W jesiennej kampanii wyborczej polityczni rywale próbowali z prywatnych spraw Wantuły uczynić propagandowy oręż, najpierw sprzedając "sensacyjne informacje" mediom, a potem kolportując je pocztą pantoflową, np. na internetowych forach. Media tematu nie kupiły, wyborcy też nie. Najwyraźniej większość potraktowała to jako ludzką skazę na jawiącym się jako nieskazitelny wizerunku lubianego lekarza.

Sam Tomasz Wantuła podczas wyborczej rozgrywki był niemal nieobecny, jakby nie chciał zostawać prezydentem. Stronił od spotkań z wyborcami (inni kandydaci odbyli ich znacznie więcej), unikał medialnego rozgłosu, nie odbierał telefonu nie tylko od dziennikarzy, ale także od współpracowników.

- Rwę sobie włosy z głowy, bo Tomek zachowuje się tak, jakby nie zależało mu na sukcesie, a przecież w ten sukces wielu ludzi zainwestowało swój czas i pieniądze - irytował się Rafał Olejnik, lekarz, przewodniczący Komitetu Wyborczego Tomasza Wantuły, gdy dopytywaliśmy go, dlaczego jego kandydat na prezydenta jest wciąż niedostępny.

Mimo takiego zachowania, w pierwszej turze na Tomasza Wantułę zagłosowało ponad 40 procent wyborców w Kędzierzynie-Koźlu. Druga tura była tylko formalnością, a młody lekarz zmiótł w niej swojego rywala, dotychczasowego, urzędującego od dwóch kadencji, prezydenta Wiesława Fąfarę z SLD.

Sukces Komitetu Wantuły okazał się zresztą dużo większy. Jego ugrupowanie wprowadziło do rady miasta najwięcej przedstawicieli, a w radzie powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego zajęło kluczową pozycję, uzyskując tyle samo mandatów, co potężna do niedawna Mniejszość Niemiecka i mocna w tych stronach Platforma Obywatelska.

Atak szpitalem

Po półrocznym rządzeniu w powiecie wielkiej trójki MN-PO-Komitet Wantuły, ludzie prezydenta postanowili zagrać va banque i odwołać starostę Józefa Gismana. Pomogła im w tym Platforma Obywatelska, którą w opinii wielu komitet Wantuły zwyczajnie ograł. Takiego zdania jest m.in. regionalny lider tej partii, poseł Leszek Korzeniowski.

- Co z tego, że nowy starosta Artur Widłak jest z Platformy, skoro wicestarostą jest osoba z Komitetu Wantuły, a to ugrupowanie ma w zarządzie powiatu trzech przedstawicieli, czyli większość - rozkłada ręce poseł Korzeniowski.

Z jego ust wprost pada też zarzut, że Komitet Wantuły sięgnął po władzę w powiecie, by zrealizować jeden strategiczny cel.

- Wiem, że głównym celem Komitetu Wantuły jest przejęcie szpitala - oskarża poseł Korzeniowski. - Jeśli do tego dojdzie, to o Wantule każdy zapomni, ale Platformie będzie pamiętał, że to my firmowaliśmy przejęcie szpitala czy jakąś formę prywatyzacji, która niekoniecznie musi być zgodna z prawem czy interesem pacjentów.

Mocne słowa, ale na ich poparcie poseł Korzeniowski przypomina, że za Tomaszem Wantułą, który sam jest lekarzem, stoi m.in. były dyrektor ZOZ-u w Kędzierzynie-Koźlu Anatol Majcher, który zresztą nie zaprzecza, że niebawem może powrócić na stanowisko.

- Takie zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, szpital i jego kondycja ekonomiczna są przedmiotem naszej największej troski, a ewentualne przekształcenia będą się odbywały przy otwartej kurtynie i wyłącznie w trosce o interes pacjentów - odpowiada wicestarosta Gabriela Tomik z Komitetu Tomasza Wantuły.

Leszek Korzeniowski jest zwolennikiem prywatyzacji służby zdrowia, w Sejmie głosował za ustawami regulującymi te zagadnienia, możliwe więc że obecny atak na Tomasza Wantułę jest w istocie próbą osłabienia politycznego rywala, który w krótkim czasie wyrósł na jedną z kluczowych postaci opolskiej sceny samorządowej.

Wyborczy sukces Komitetu Wantuły można porównać do osiągnięcia komitetu prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Wprawdzie ugrupowanie tego ostatniego na Dolnym Śląsku dostało się także do sejmiku województwa, a ludzie prezydenta Kędzierzyna-Koźla rządzą na razie drugim miastem Opolszczyzny i otaczającym je powiatem, ale podobieństw między oboma samorządowcami jest więcej.

Wantuła, podobnie jak Dutkiewicz, rządzi swoim miastem bardzo zamaszyście, roztacza śmiałe wizje i starannie obmyśla strategie ich realizacji. Przykład najnowszy: zakład utylizacji śmieci, które gmina już niedługo będzie musiała przejąć i zagospodarować.

- Poprzednie, lewicowe, władze Kędzierzyna-Koźla zastanawiały się, skąd wziąć kilkadziesiąt milionów zł na budowę centrum zagospodarowania odpadów. Pod naszymi rządami okazało się, że można takie centrum zbudować bez wydawania gminnych pieniędzy - mówi Artur Widłak z PO, wiceprezydent Kędzierzyna-Koźla, a od dziesięciu dni także starosta.

Ekipa Wantuły nawiązała kontakt z kanadyjską firmą Plasco Energy Group, która zaproponowała budowę zakładu plazmowej utylizacji śmieci i gotowa jest wyłożyć na ten cel nawet 450 mln zł. Takiego zakładu dotychczas w Europie nie ma, ale działa już w Ottawie, stolicy Kanady, a efekty jego funkcjonowania to całkowita przeróbka śmieci na prąd, ciepło, materiał do produkcji parapetów i innych prefabrykatów budowlanych oraz nieco metali ciężkich, także nadających się do ponownego wykorzystania.

- Pomysły Tomasza Wantuły muszą się podobać, ale na razie widoczne efekty zmian to tylko wymiana osób na kluczowych stanowiskach w mieście - komentuje poseł Robert Węgrzyn, teraz bezpartyjny, do niedawna szef PO w Kędzierzynie-Koźlu. Z partii został usunięty po konflikcie z Leszkiem Korzeniowskim, którego jednym z powodów były ostatnie wybory samorządowe.

Kędzierzyńska PO postawiła w nich na 63-letniego nauczyciela Tadeusza Urbańczyka, który nie dostał się nawet do drugiej tury. Leszek Korzeniowski publicznie krytykował za to posunięcie posła Węgrzyna, choć ten ostatni podejmował też próby skłonienia Tomasza Wantuły do startu pod szyldem PO i teraz wiąże spore nadzieje z jego prezydenturą.

- Mam świadomość, że ruchy personalne stanowią przygotowanie do realnych działań - mówi Węgrzyn. - Jeśli to, co w różnych dziedzinach życia miasta zamierza prezydent Wantuła zakończy się sukcesem, mieszkańcy będą mieli z tego faktu wiele pożytku i powodów do satysfakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska