Afera z ulotkami w nyskim szpitalu

Redakcja
Norbert Krajczy jest kandydatem na senatora z PSL.
Norbert Krajczy jest kandydatem na senatora z PSL. Krzysztof Świderski
Szef nyskiego szpitala oburzony zachowaniem kontrkandydata w wyborach do Senatu.

Przecież można było przyjść do mnie, kulturalnie ustalić jakiś termin spotkania i na pewno wszyscy z chęcią by przyszli, żeby posłuchać, jak to pan Łukawiecki zamierza zreformować służbę zdrowia, a może nawet poprawić funkcjonowanie naszej placówki.

A nie zawalać ulotkami cały szpital, włącznie z toaletami. To jakaś akcja dywersyjna, bo przecież kanalizacja mogła się nam przez to pozatykać - ironizuje Norbert Krajczy, dyrektor nyskiego szpitala, w którym komitet wyborczy SLD kandydata do Senatu Kazimierza Łukawieckiego kolportował przedwczoraj ulotki.

Kiedy dyr. Krajczy rano przyszedł do pracy i zobaczył uśmiechającego się do niego z żółtej karteczki byłego dyrektora opolskiego oddziału NFZ, zapowiadającego, że wie, jak skutecznie zreformować opiekę zdrowotną, nie krył irytacji. Zwłaszcza że on sam również startuje do Senatu, z ramienia PSL.
- O panu Kazimierzu to ja wiem tyle, że świetnie gra na akordeonie - dokłada kontrkandydatowi dyrektor nyskiego szpitala.

Przyznaje też, że zaraz w środę zarządził w szpitalu generalne porządki. I wszystkie ulotki kandydata Łukawieckiego trafiły do worków. Ale w śmieciach nie wylądowały.

- Personel, zamiast zajmować się swoimi codziennymi obowiązkami, musiał sprzątać po tym panu - wzdycha Norbert Krajczy. I dodaje, że jego zdaniem prowadzenie kampanii wyborczej na terenie szpitala balansuje na granicy prawa.

Innego zdania jest jednak Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego: - Przepisy nic nie mówią o tym, że ulotki w ramach kampanii nie mogą być kolportowane w szpitalu. Ta placówka jest traktowana jak zwykły zakład pracy, zatem nie ma żadnych przeciwwskazań ku temu, a co za tym idzie, pan Łukawiecki nie naruszył przepisów. Chyba że jego ulotki sparaliżowały pracę szpitala. Wówczas pan Krajczy może interweniować w organach ścigania.

Jednak według Rafała Tkacza ten przypadek można rozpatrywać w kategoriach natury etycznej. Zarówno jeśli wziąć pod uwagę rozrzucenie owych ulotek przez komitet Łukawieckiego, bez pytania o zgodę, jak i ich późniejsze zbieranie przez kontrkandydata, czyli Norberta Krajczego.

Poza tym - zaznacza dyrektor delegatury KBW - materiały wyborcze podlegają ochronie, nie można ich niszczyć. Dyrektor nyskiego szpitala zapewnia, że tylko je uprzątnął.

- Posprzątał? Trudno, w końcu mu wolno. Nie dam się sprowokować do agresywnych zachowań - komentuje Kazimierz Łukawiecki. - Przecież to zwykła kampania. Takie są jej prawa, czy to się komuś podoba czy nie. Nikogo nie krzywdzę, nie dyskredytuję i nie sądzę przy tym, by kilkanaście małych ulotek mogło sparaliżować pracę tak świetnie przecież prosperującego szpitala w Nysie.

Poza tym Kazimierz Łukawiecki twierdzi, że ma powody do zadowolenia.

- Cały ten szum świetnie mi się przysłużył, bo jestem coraz bardziej rozpoznawalny - cieszy się kandydat na senatora z ramienia SLD. - I już nakazałem dodrukowanie kolejnych egzemplarzy moich materiałów.

Tymczasem wczoraj po południu dyrektor Krajczy miał już własne ulotki. Nie chciał zdradzić, gdzie zamierza je w pierwszej kolejności kolportować ani czy trafią również na opolskie uczelnie, w których zatrudniony jest Kazimierz Łukawiecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska