Zawodnik z Wawelna będzie biegał dla Niemiec

Archiwum
Marcin Błaziński może w przyszłości startować na wielkich międzynarodowych imprezach. Jednak już nie jako Polak, ale Niemiec.
Marcin Błaziński może w przyszłości startować na wielkich międzynarodowych imprezach. Jednak już nie jako Polak, ale Niemiec. Archiwum
Specjalizujący się w rywalizacji na długich dystansach, utalentowany 23-letni Marcin Błaziński z Wawelna, żeby móc kontynuować karierę, wyjechał za zachodnią granicę.

Biega pod innym imieniem

Biega pod innym imieniem

Co ciekawe Błaziński jako reprezentant Niemiec startuje z imieniem Marian, a nie Marcin i pod takim należy go teraz szukać w tabelach wyników po różnych imprezach. Wiąże się to z tym, że po urodzeniu zawodnik miał na imię Marian, a na Marcin zostało ono zmienione kiedy biegacz miał 12 lat. W polskich dokumentach figuruje więc jako Marcin, ale w niemieckich wydanych po urodzeniu (Błaziński jak wielu mieszkańców naszego regionu ma podwójne obywatelstwo) pozostał jako Marian.

Dwa lata temu Błaziński robił furorę na polskich trasach. Na 10000 metrów miał czas 29,16. Był to czwarty wynik w Europie w kategorii młodzieżowców do 23 lat, który pozwalał na poważne myślenie o medalu na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Niestety, z powodu kontuzji nie pojechał na nie. Jeszcze jesienią 2009 roku zdobył mistrzostwo Polski seniorów w biegu przełajowym. W ubiegłym roku jego kariera stanęła na zakręcie.

- Straciliśmy najważniejszego sponsora, firmę meblarską Kler, dzięki której Marcin mógł myśleć o profesjonalnym uprawianiu sportu - mówi trener biegacza Krzysztof Przybyła. - Od tego momentu trwało już tylko szamotanie się z rzeczywistością. Ileż to firm odwiedziłem sam, albo razem z Marcinem w poszukiwaniu pieniędzy. Chodziłem do urzędu marszałkowskiego z prośbami o stypendium. Uważam mojego podopiecznego za duży talent, z perspektywą startu na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Londynie. Niestety, wszystko na nic.

Błaziński, żeby się utrzymać i w miarę normalnie trenować pojechał do pracy w ogrodnictwie do Holandii.

- Co tam zarobiłem przez dwa czy trzy miesiące, to potem szybko wydałem na buty do biegania czy odżywki - mówi. - Na dłuższą metę się tak nie dało myśleć o utrzymaniu wysokiej formy.

W tym roku zawodnik wraz z trenerem został po jednym z biegów zaczepiony przez przedstawiciela niemieckiego klubu lekkoatletycznego SG Schramberg.

- Pojawiła się oferta pomocy i startów w niemieckich barwach - mówi trener Przybyła. - To było jak gwiazdka z nieba, bo Marcin był już bardzo bliski decyzji o zaprzestaniu profesjonalnego treningu. Jestem pewien, że może jeszcze miesiąc lub dwa i dałby sobie spokój. Starty w niemieckich barwach to była dla niego szansa na uratowanie kariery. Jako trener nie darowałbym sobie, gdyby Marcin ją zawiesił i startował tylko w jakiś amatorskich biegach dla przyjemności. Ma po prostu znakomite parametry wydolnościowe i grzechem byłoby z tego nie skorzystać.

Błaziński powoli wraca do wysokiej formy. Wystartował po raz pierwszy w maratonie i w bardzo szybkim biegu we Frankfurcie osiągnął czas 2.18,49. Dał mu on 41. miejsce (wyprzedziło go m.in. ponad 20 zawodników z Afryki) i był trzeci wśród Niemców.

Na razie jednak w poważnych imprezach międzynarodowych, jak mistrzostwa Europy, świata czy igrzyska olimpijskie nie może startować. Występował bowiem w barwach Polski i po zmianie barw narodowych musi odbyć karencję.

- Wynosi ona przeważnie rok, ale niewykluczone, że może być krótsza - mówi trener Przybyła. - Mam informację, że jeśli wiosną przyszłego roku Marcin zrobi minimum olimpijskie, to Niemiecki Związek Lekkoatletyczny zrobi wszystko, żeby mógł pojechać na igrzyska do Londynu.

Nawet jeśli to się nie uda, to Błaziński jest na tyle młodym zawodnikiem, że jeśli będzie się rozwijał, to na wielkich imprezach z pewnością wystąpi. W biegach na długich dystansach optymalną formę zawodnicy najczęściej uzyskują dopiero po trzydziestce.

- W czołówce światowej Marcinowi ciężko będzie się znaleźć, bo na długich dystansach dominują czarnoskórzy zawodnicy z Afryki - zaznacza trener Przybyła. - W czołówce europejskiej jednak ma duże szanse być. Może szkoda, że nie jako reprezentant Polski, bo sam Marcin zostałby w kraju. Naprawdę niewiele do tego brakowało. Tak realnie licząc jakieś dwa, może nieco ponad dwa tysiące złotych miesięcznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska