W opolskich gminach płacą lepiej niż ministrom

sxc.hu
sxc.hu
Szef firmy komunalnej w małym mieście zarabia często więcej niż prezydent Opola. W wynagrodzeniach samorządowców nie ma żadnej logiki.

Opinia

Dr hab. Anna Śliz, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego:
- Absolutnie jestem przeciwna przyznawaniu równych pensji, takich samych podwyżek czy nagród, bo nie wszyscy tak samo pracują i w takim samym stopniu zasługują na wynagrodzenie. Dlatego właśnie kryteria nagradzania powinny być bardzo przejrzyste, bo finanse są bardzo ważnym czynnikiem motywującym i muszą zależeć od aktywności czy osiąganych sukcesów. Niestety, u nas pokutuje zasada, że raz zapisana premia, nie powiązana z rzeczywistymi osiągnięciami, zawsze się należy.
Zarobki w samorządzie nie powinny być równe także dlatego, że bycie prezydentem dużego miasta i wójtem małej gminy, przy całym dla niej szacunku, wiąże się z inną odpowiedzialnością.

Przez kilka lat prezes Zaw-Komu, czyli zakładu komunalnego w Zawadzkiem, otrzymywał pensję w wysokości czterokrotnej średniej płacy w Polsce. Ostatnio było to około 15 tys. zł miesięcznie, co dawało roczne zarobki 175-180 tys. zł! Więcej, niż dostają ministrowie w rządzie Donalda Tuska.

Pensje prezydentów największych polskich miast, np. Poznania czy Wrocławia, to nieco ponad 170 tys. zł rocznie.

- Ja sam w ciągu roku zarabiam około 120 tysięcy złotych - przyznaje Mieczysław Orgacki, od 2010 r. burmistrz Zawadzkiego.

O pensji szefa swojej komunalki dowiedział się dopiero, kiedy zmienił radę nadzorczą spółki. Wkrótce potem zaproponował prezesowi zmianę umowy i 9,5 tys. zł pensji. Prezes odmówił i stracił stanowisko. - Przecież nie będzie pracował za takie pieniądze - mówi burmistrz Orgacki i zaraz dodaje: - Proszę mi wybaczyć ten sarkazm...

Ale trudno się burmistrzowi dziwić, bo nowy szef Zaw-Komu przyjął pensję na poziomie 7 tys. zł miesięcznie.

- Zarabia ponad dwa razy mniej niż poprzednik, bo muszę najpierw zobaczyć, jak będzie się sprawdzał na tym stanowisku - tłumaczy Orgacki.

Czytaj też**Ile zarabia pracownik w opolskiej firmie? Średnie zarobki [raport]**

Przejrzeliśmy oświadczenia majątkowe za 2011 rok zamieszczone na stronach opolskich gmin. Z tej lektury wynika, że pensje wójtów, burmistrzów, kierowników jednostek czy szefów spółek komunalnych często nie zależą od sukcesów gospodarczych, wyników finansowych czy zasobności gminy. W zasadzie trudno dopatrzyć się tu jakiegokolwiek klucza.

Dla przykładu: wójt małych Komprachcic otrzymał w 2011 r. 153 tysiące z budżetu gminy i kolejnych 8 tysięcy z wodociągowego Związku Gmin Prokado. Wsumie 161 tysięcy, czyli dokładnie tyle, ile zarobił prezydent Opola Ryszard Zembaczyński.

Zaledwie o dwa tysiące mniej "wyciągnął" z pensji prezes Miejskiego Zarządu Komunikacyjnego w Opolu, czyli spółki należącej do miasta.

W czołówce najlepiej zarabiających są też niektórzy sekretarze urzędów gmin, np. zarabiająca blisko 150 tys. zł rocznie Małgorzata Kubik ze Skarbimierza.

Czym kierują się burmistrzowie czy wójtowie, przyznając pensje szefom gminnych spółek?

- Przede wszystkim zakresem działalności i wielkością majątku, za który szef spółki odpowiada - przekonuje Krzysztof Kuchczyński, burmistrz Namysłowa. - Błędem byłoby tak samo wynagradzać prezesa spółki zarządzającej mieszkaniami i szefa Ekowodu, który odpowiada za ogromny majątek i równie duże inwestycje.

W efekcie w 2011 r. prezes namysłowskiego Ekowodu Artur Masiowski zarobił 161 tys. zł, a burmistrz zarządzający całym miastem dostaje rocznie 3 tys. zł mniej.

- Mnie to zupełnie nie przeszkadza, nigdzie nie jest powiedziane, że burmistrz musi zarabiać najwięcej - mówi Kuchczyński. - Co zresztą miałby powiedzieć premier Tusk, który ma 18 tysięcy miesięcznie, a przecież zarządza całą Polską.

Mimo takiego tłumaczenia dysproporcje w zarobkach aż rażą. Np. prezes komunalnej spółki wodociągowej ze Strzelec Opolskich zarobił w ciągu roku 183 tys. zł. I znacznie przebił burmistrza Tadeusza Goca, który ze 163 tysiącami i tak należy do najlepiej zarabiających szefów miast w województwie.

Jeszcze gorsze od dysproporcji między zarobkami a pełnioną funkcją jest to, że wysokość pensji jest zazwyczaj ustalana raz, z góry i potem nikt nie uzależnia jej od efektów. Zarobki co najwyżej rosną, co mogłoby sugerować, że wszyscy mają same sukcesy.

Ze świecą szukać rad, które przyznałyby burmistrzowi procentowy dodatek do wynagrodzenia podstawowego na pewien okres, w dowód uznania np. za wykonanie budżetu.

Samorządowcy udowadniają też, że do pensji można nieźle dorobić. I wielu z tego korzysta, czasem nawet łącząc etaty, czy podpisując umowy-zlecenia. W oświadczeniach majątkowych panuje więc bałagan, z którego trudno wychwycić pensję płaconą przez gminę.

Tak jest np. w przypadku kierownika ośrodka pomocy społecznej w Komprachcicach, który podał, że na etacie zarobił 114 tys. zł (prawie 10 tys. zł miesięcznie), a umowy-zlecenia przyniosły mu kolejne 44 tysiące. A potem wytłumaczył nam, że dorabia w szkole dla dorosłych, a faktyczna pensja kierownika to około 77 tys. zł rocznie.

Dodatkowe znaczące przychody, z zasiadania we władzach gminnych spółek czy związków, mają też burmistrz Brzegu Wojciech Huczyński (52 tys. zł w 2011 r.), wójt Lubszy Bogusław Gąsiorowski (prawie 19 tys. zł) czy burmistrz Lewina Brzeskiego Artur Kotara (również 19 tys.).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska