Pseudoparkingowi w Opolu znów na łowach

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Problem trwa niemal od roku. Po naszych tekstach naciągacze znikali na kilka dni, by później znów się pojawić.
Problem trwa niemal od roku. Po naszych tekstach naciągacze znikali na kilka dni, by później znów się pojawić. Mario
Naciągacze zniknęli na kilka tygodni, gdy strażnicy deptali im po piętach. Przed świętami wrócili.

Ja już nie wierzę, że ich ktokolwiek stąd ruszy - mówi pan Ryszard, który przyjechał na zakupy do pobliskiej galerii. - Dałem jednemu złotówkę. Z tego powodu nie zbiednieję, a po powrocie wolałbym nie znaleźć przykrej niespodzianki np. w postaci rysy na drzwiach.

Z podobnego założenia wychodzi wielu opolan, dlatego problem co kilka tygodni wraca jak bumerang. Kierowcy denerwują się, że muszą płacić dwa razy: w parkomacie - za to, że zostawiają samochód, i pseudoparkingowemu - dla świętego spokoju.

Tuż przed świętami pseudoparkingowi, z których wielu to bezdomni, znowu wrócili na pl. Kopernika, licząc na łatwy zarobek. Nic nie wskazuje na to, aby mieli odpuścić, zanim skończy się świąteczno-noworoczna gorączka zakupów, a więc gdy w pobliżu galerii przewija się mnóstwo klientów.

- Ludzie są bardziej życzliwi, chętniej biednemu człowiekowi pomogą niż w innym czasie - mówi jeden z mężczyzn, który za wskazanie wolnego miejsca na parkingu oczekuje wolnych datków.

Problem trwa niemal od roku. Po naszych tekstach naciągacze znikali na kilka dni, by później znów się pojawić. Samozwańczy parkingowi za nic mają sobie strażników miejskich, z którymi bawią się w kotka i myszkę: gdy pojawia się patrol, znikają, by wrócić zaraz po tym, jak stróże prawa odjeżdżają.

W sprawie interweniował m.in. wiceprezydent Krzysztof Kawałko, który przyznał, że nagabujący bezdomni w sercu miasta to kiepska reklama dla przyjezdnych.

Przeczytaj też: Pseudoparkingowi na placu Kopernika odpuścili. 1:0 dla strażników

Pomogło, ale na krótko. Po tej interwencji strażnicy miejscy postanowili tak długo "deptać po piętach" pseudoparkingowym, aż ci odpuszczą. Funkcjonariusze chodzili za nimi krok w krok, uprzykrzając im w ten sposób życie i utrudniając łatwy zarobek. Gdy patrole były na pl. Kopernika od rana do wieczora, naciągacze zniknęli. Wrócili znowu, gdy strażnicy zaczęli pojawiać się na parkingu rzadziej.

To, że w okresie świąteczno-noworocznym problem się nasilił, potwierdza wicekomendant Straży Miejskiej w Opolu Krzysztof Maślak. - Sprawa jest trudna, bo też bezdomni są bardzo zdeterminowani, aby w tym czasie zarabiać - przyznaje. - Oprócz placu Kopernika, pojawiają się też na Małym Rynku i przy ul. Ozimskiej, przed dawnym urzędem skarbowym, dlatego kierujemy w te miejsca więcej patroli.

Zdaniem wicekomendanta Maślaka akcje strażników niewiele dadzą, dopóki nie pomogą... sami kierowcy.

- Jeśli pseudoparkingowi nie dostaną pieniędzy, które i tak głównie idą na alkohol, to w końcu przestaną nagabywać opolan - przekonuje Krzysztof Maślak. - Dbamy o to, żeby żaden człowiek, który naprawdę potrzebuje pomocy, nie został bez jedzenia czy dachu nad głową. Kierowcy nie muszą mieć skrupułów, odmawiając pomocy pseudoparkingowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska