Debata o Polsce w PE - tego kamery nie pokazały

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
W kuluarach działo się równie wiele jak na samej debacie.
W kuluarach działo się równie wiele jak na samej debacie. archiwum
Dyskusja w Parlamencie Europejskim na temat demokracji w naszym kraju miała trwać raptem półtorej godziny. Ale w praktyce zdominowała całą sesję w Strasburgu.

Jeszcze nigdy Parlament Europejski nie wypełnił się taką ciżbą polskich dziennikarzy i działaczy politycznych, jak stało się to 19 stycznia, w dniu debaty o Polsce. Choć obrady w tej sprawie miały rozpocząć się dopiero o godz. 16.20, to pierwsi europosłowie kręcili się po kuluarach gmachu w Strasburgu już wczesnym rankiem, udzielając wywiadów dla stacji telewizyjnych i radiowych. Wśród rannych ptaszków byli m.in. premier Beata Szydło i szef MSZ Witold Waszczykowski, którzy zjedli kurtuazyjne śniadanie w towarzystwie Martina Schulza, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

To, co działo się od rana w kuluarach, przypominało wielkie przeciąganie liny pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami rządu Prawa i Sprawiedliwości. Obie strony obrały sobie za cel, by do momentu rozpoczęcia debaty przekonać do swoich racji jak największą grupę europosłów i obserwatorów z innych krajów, którzy - powiedzmy sobie to szczerze - o sprawach dotyczących Polski mają jedynie powierzchowną wiedzę.

Polityczne przeciąganie liny

Zaczął Manfred Weber, niemiecki polityk Europejskiej Partii Ludowej (do tej frakcji należą m.in. posłowie PO), który na konferencji prasowej w niewielkiej auli parlamentu ogłosił, że zmiany, które wprowadza rząd PiS-u w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych są niepokojące.

- Niepokojące jest też to, że rząd próbuje dzielić Polaków na „złych” i „dobrych” - stwierdził Webert. - Atakuje przy tym opozycję, w tym polityków Platformy Obywatelskiej.

Weber podkreślił także, iż w związku z wcześniejszymi komentarzami polityków PiS-u, że Niemcy zanadto mieszają się w sprawy Polski, oraz nawiązaniami do II wojny światowej, niemieccy eurodeputowani ograniczą zabieranie głosu. Tak też się stało. Stanowisko EPL dotyczące praworządności w Polsce wygłosił podczas debaty Hiszpan - Esteban González.

Rządu PiS-u bronił natomiast Syed Kamall, Hindus mieszkający w Londynie, z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Na marginesie warto zaznaczyć, że jest on wyznania muzułmańskiego. Jednocześnie, jako konserwatysta, sprzeciwia się budowaniu meczetów finansowanych przez arabskich szejków. Barwna postać.

- Gdy poprzedni rząd PO zmieniał Trybunał Konstytucyjny, nikt nie widział problemu - stwierdził Kamall podczas konferencji. - A gdy zmiany wprowadza ten rząd, to podnoszone jest larum. To hipokryzja! Zasady wybierania szefów mediów publicznych w Polsce nie różnią się natomiast od procedur obowiązujących w innych europejskich krajach.

Syed Kamall zarzucił także opozycji w Polsce, że wykorzystuje instytucje Unii Europejskiej do atakowania rządu, który został demokratycznie wybrany przez Polaków.

W trakcie konferencji prasowej padło sporo pytań dotyczących naszego kraju. Najbardziej zatroskani byli m.in. dziennikarze hiszpańscy i francuscy.
Konferencja za konferencją

Po wystąpieniu Webera i Kamalla eurodeputowani z PO zorganizowali jeszcze jedną konferencję - tym razem na korytarzu, z udziałem polskich polityków.

- Przeżywaliśmy tu w Parlamencie Europejskim różne chwile - mówił Janusz Lewandowski z PO. - Pamiętamy radość, gdy parlament oklaskiwał Jerzego Buzka jako pierwszego przewodniczącego zza żelaznej kurtyny. Ale dziś to jest najgorszy dzień dla Polski od roku 2004. Demokratyczna Europa rozsądza stan praworządności w naszym kraju. Ten los zgotowały nam rządy PiS-u. Potrzebowały zaledwie dwóch miesięcy. Źródłem problemu są nadużycia władzy w kraju, doskonale widoczne dla całej demokratycznej Europy.

W konferencji brała udział m.in. Danuta Jazłowiecka z PO. Zdaniem opolskiej europosłanki Polska w ostatnich tygodniach straciła swoją wiarygodność w Unii Europejskiej.

- Codziennie musimy odpowiadać na wiele pytań europosłów, którzy dziwią się wydarzeniom w naszym kraju - mówi Jazłowiecka. - Do tej pory byliśmy podziwiani jako lider Europy Środkowej. Teraz jesteśmy natomiast postrzegani jako kraj, który coraz bardziej się izoluje, a w przyszłości może być zagrożeniem dla praworządności w Europie.
Rota pod Parlamentem Europejskim

Sympatycy rządu PiS-u obrali inną strategię. Działacze - głównie z Klubu Gazety Polskiej - rozdawali na korytarzach europarlamentu ulotki po angielsku, w których przekonywali, że obecny rząd jest właśnie w trakcie przywracania demokracji w Polsce, którą wcześniej niszczył rząd PO-PSL. Jako przykład działacze podali funkcjonowanie mediów publicznych.

„W listopadzie 2015 r. nowy polski prezydent Andrzej Duda dostał 14 minut czasu antenowego w publicznej telewizji. W tym czasie jego oponent Ryszard Petru, który nawoływał do protestów przeciwko wybranemu rządowi, wypowiadał się w telewizji przez 6 godzin 30 minut. To 25 razy więcej”. Działacze klubów Gazety Polskiej przekonywali także, że poprzedni rząd prowadził czystki w telewizji publicznej wśród niewygodnych dziennikarzy - wymienili przy tym listę 23 osób, które zostały zwolnione.

Dla pokazania, że rząd PiS-u ma dużą grupę sympatyków, klub zorganizował nawet manifestację pod Parlamentem Europejskim. W czasie gdy europosłowie zjeżdżali do gmachu na obrady, pod budynkiem powiewały biało-czerwone flagi. Było słychać także Rotę i Mazurka Dąbrowskiego.

- Przyjechaliśmy, żeby wesprzeć naszych europosłów i premier Beatę Szydło - nie krył Paweł Piekarczyk z „Gazety Polskiej”. Jak zauważył, demonstrantów w Strasburgu pilnowało sześciu sympatycznych policjantów w jednej furgonetce,tymczasem podczas podobnych manifestacji w Polsce demonstranci byli otaczani przez tysiąc policjantów uzbrojonych w pałki i armatki wodne.
Kijowski: Demokracja zagrożona

W Parlamencie Europejskim byli obecni także przedstawiciele Komitetu Obrony Demokracji. W odróżnieniu do swoich oponentów, nie zorganizowali demonstracji. Napisali natomiast list po angielsku i francusku, który przed obradami wręczyli wszystkim posłom europarlamentu, pisząc na wstępie, że w ciągu ostatnich 26 lat Polacy dwukrotnie wybrali drogę demokracji - obalając reżim komunistyczny i decydując w referendum o przystąpieniu do UE.

„Nie negujemy faktu, że obecne władze zostały wyłonione w demokratycznych wyborach. Nie ma w tym nic dziwnego: w demokratycznych państwach organizuje się wybory. Ale uzyskana w demokratyczny sposób władza nie może być narzędziem demontażu demokracji” - czytamy w liście KOD-u. O tym, że praworządność w Polsce jest zagrożona, przekonywał europosłów także Mateusz Kijowski, lider KOD-u.

- PiS jako większość parlamentarna łamie podstawowe zasady demokracji, łamie konstytucję. To jest taka sytuacja, w której nie jesteśmy sobie sami w stanie poradzić wewnątrz państwa. Sami obywatele musieliby chyba siłą obalić rząd, a tego nie chcemy robić. Liczymy na to, że uda się to zrobić w drodze porozumienia.

Mateusz Kijowski porównywał sytuację w Polsce do przemocy w rodzinie. Jak zauważył, w takich sytuacjach musi interweniować ktoś z zewnątrz, bo rodzina nie jest w stanie sobie pomóc.

- Dlatego prosimy o pomoc Europę, Europejczyków i europarlament - stwierdził Kijowski.
Zabronione oklaski

Gdy o 16.30 rozpoczęła się debata o sytuacji w Polsce, przeciwnicy i zwolennicy rządu PiS zasiedli na galerii Parlamentu Europejskiego. Po całym dniu przekonywania do swoich racji emocje udzielały się jednak każdemu. Zwolennicy PiS-u klaskali nie tylko wtedy, gdy premier Beata Szydło kończyła swoje przemowy, ale także gdy przechadzała się po sali plenarnej. Oklasków nie była w stanie uciszyć ani ochrona parlamentu, ani nawet przewodniczący Martin Schulz, który pouczał widownię, że klaskanie jest niedozwolone.

Politycy PO nie chcieli zabierać głosu w sprawie Polski. Premier Beata Szydło, która ze spokojem opowiadała o wizji jej rządu i poglądach na sprawy Polski, zbiła natomiast kapitał polityczny.

Ocena jej wystąpienia była jednak różna w zależności od tego, kto oceniał: - Byłam zdumiona, zaskoczona, że pani premier biła brawo wypowiedziom skrajnych nacjonalistów - zauważyła europoseł Danuta Jazłowiecka (PO). - Z jednej strony mówiła, że chciałaby, żeby Polska była czempionem Unii Europejskiej, a z drugiej strony cieszyła się ze słów polityków, które nawołują do rozwiązania wspólnoty.

- To było bardzo dobre wystąpienie naszej premier - stwierdził europoseł Sławomir Kłosowski (PiS). - Beata Szydło udowodniła także racjonalnymi argumentami, że zmiany wprowadzane w Polsce w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych są konstytucyjne.

O Parlamencie Europejskim

Gmach Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, gdzie toczyła się debata o Polsce, to jedna z dwóch głównych siedzib europosłów. Drugim miejscem jest Bruksela, gdzie także odbywają się obrady oraz znajdują się tam biura poselskie. Dwie siedziby unijnego parlamentu to swego rodzaju kompromis w sporze między Belgami a Francuzami o to, gdzie powinny obradować władze. Takie rozbicie siedzib na dwa budynki jest jednak powszechnie krytykowane ze względu na niepotrzebne przejazdy posłów, generujące koszty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska