Dr Marek Labus:- Prudnika nie stać na powiatowy szpital

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Dr Marek Labus kieruje Prudnickim Centrum Medycznym od trzech miesięcy.
Dr Marek Labus kieruje Prudnickim Centrum Medycznym od trzech miesięcy. fot. Krzysztof Strauchmann
Wisi nad nami, jak miecz Damoklesa, standaryzacja, a wystarczających finansów na jej spełnienie nie ma - mówi prezes szpitalnej spółki w Prudniku dr Marek Labus. - Pieniędzy od powiatu nie wystarczy.

Komu jest potrzebny szpital w Prudniku?

Najbardziej jest potrzebny mieszkańcom. Dla nich najwygodniej jest mieć na miejscu własny szpital. Dlatego przede wszystkim powinien rozwijać działalność przypisaną do szpitali powiatowych - internę, pediatrię, ginekologię z położnictwem, oddział noworodkowy, chirurgię miękką i chirurgię twardą, czyli ortopedię. Myślę, że jest też potrzebny właścicielom, czyli powiatowi, skoro władze powiatu tyle lat decydują, aby wciąż istniał i pracował dla lokalnej społeczności.

Skoro szpital powiatowy powinien się skupić na funkcjach podstawowych, to dlaczego jest w nim miejsce na tak zwane wysoko wyspecjalizowane procedury?

Tak się złożyło, że w Prudniku od wielu lat w obszarze diagnostyki przewodu pokarmowego i leczenia otyłości wykonywane są procedury specjalistyczne również dla pacjentów spoza regionu. Wiele z tych zabiegów znacznie wybiega poza zakres działalności typowego szpitala powiatowego. Kontrakty podpisane na nasze podstawowe oddziały i katalog zakontraktowanych procedur nie wykluczają jednak wykonywania wysokospecjalistycznych procedur. Nie ma co też ukrywać, że to podnosi rangę PCM jako szpitala. Można dyskutować, czy to dobrze, że nie zawsze taka działalność jest kierowana tylko dla mieszkańców powiatu. Ale taki stan rzeczy trwa tu od lat, a szpital to zakład, gdzie nie powinno się wprowadzać rewolucji i wkładać kija między szprychy. Nawet jeśli trzeba będzie w przyszłości modyfikować jakąś gałąź leczenia, to nie można tego robić gwałtownie i zawsze trzeba mieć na uwadze przede wszystkim dobro pacjentów.

Na tej działalności zarabia prywatna firma, której Prudnickie Centrum Medyczne przekazuje część swojego kontraktu na chirurgię.

Wiadomo, że takich specjalistycznych procedur szpital nie wykonuje swoimi siłami, tylko zatrudnia do tego zewnętrzną firmę. W szpitalach procedury są wykonywane z pomocą zewnętrznych firm. Choćby dyżury medyczne prowadzą specjalistyczne gabinety lekarzy. Historia w PCM podobno wyglądała tak, że na część usług dotyczących diagnostyki i leczenia przewodu pokarmowego był lata temu pozyskany dodatkowo kontrakt. Nie znam dokumentów, ale podobno miał być on scedowany na zewnętrzną firmę. Tak się nie stało, co dla PCM akurat jest teraz atutem. Natomiast zewnętrzna firma kiedyś mocno zainwestowała w Prudniku, wyremontowała naszą pracownię, wyposażyła w najwyższej, światowej klasy sprzęt. Moim zadaniem, w krótkim czasie po objęciu stanowiska, było przede wszystkim unormowanie warunków współpracy, tak aby interes PCM był jeszcze bardziej chroniony. W najnowszym konkursie warunki są trochę zmienione na naszą korzyść.
Czy bylibyście w stanie sami wykonać kontrakt na chirurgii, bez tych dodatkowych świadczeń?

Myślę, że to by było bardzo trudne. Nie chcę sprawiać wrażenia, że z usług tej firmy korzystają tylko pacjenci spoza regionu. Tak nie jest. Te usługi nie są związane tylko z leczeniem otyłości. Pacjenci na oddziałach też potrzebują mieć zrobioną diagnostykę przewodu pokarmowego. A jeśli chodzi o wysokospecjalistyczne badanie przewodu pokarmowego EUS, to mieszkańcy powiatu, gdyby była taka potrzeba, też mieliby je wykonane. Nie można więc jednostronnie twierdzić, że ta diagnostyka i zabiegi w oddziałach szpitalnych tylko „zabierają” PCM kontrakt, bo to byłaby nieprawda. To nie „zżera” nam kontraktu szpitalnego, a raczej pomaga go wykonać. Poza tym mamy również kontrakt dla pracowni diagnostyki przewodu pokarmowego dla pacjentów ambulatoryjnych. I ten kontrakt też wykonuje ta sama firma, bo własnymi siłami nie bylibyśmy w stanie tego zrobić. Nie mamy przede wszystkim specjalistycznego sprzętu. Dla dobra i bezpieczeństwa pacjentów nadal w tych zakresach będziemy kontynuować działalność na zasadach określonych w już na nowo podpisanych umowach.

A czego potrzebuje szpital w Prudniku, żeby spokojnie funkcjonować i rozwijać się?

Przede wszystkim przemyślanej i długofalowej strategii, z której wynikają potrzeby finansowe i kadrowe. Po przestudiowaniu dokumentów, jakie pozostały po poprzednich zarządach, uderzył mnie brak długofalowego planu strategicznego. Było wiele pomysłów, do których zamawiało się opinie ekspertów, a potem to nie było wdrażane. Jako zarząd przedstawię taką strategię, ale opartą o to, jakie fundusze może właściciel zapewnić na rozwój szpitala. Mam natomiast tylko jeden problem - straszną presję czasu. Wisi nad nami, czyli szpitalem i jego właścicielem, jak miecz Damoklesa, standaryzacja, a wystarczających finansów na spełnienie jej wymogów nie ma. W mojej ocenie przespano kilka ostatnich lat. Na dostosowanie się do standaryzacji pozostał tylko niecały rok.

Władze powiatu mówią: przeznaczamy na szpital 5 milionów w ciągu 3 lat. I więcej nie damy rady.

Może to będzie niepopularne, ale wydaje mi się, że samorządu powiatowego po prostu nie stać na taki szpital. Te 5 mln, a raczej 4 mln od powiatu na pewno nie wystarczy. Potrzebujemy dużego kapitału, którego spółka sama nie wygeneruje. Biorąc pod uwagę kondycję szpitala i wysokość jego kontraktu, trudno założyć, że spółka w jakiejś perspektywie zarobi 5 czy 10 milionów. Ja jako prezes nie podpiszę z żadnym bankiem zobowiązania do spłaty wielomilionowego kredytu. Zresztą takiego kredytu żaden bank nam pewnie nie udzieli, bo mamy umowę z NFZ do czerwca 2016 roku.
Celem numer jeden dla poprzedniego zarządu była budowa nowego bloku operacyjnego. Czy słusznie?

Blok operacyjny jest jednym z elementów szpitala. Może działać tylko w strukturze szpitala. Decyzję, czy budować nowy blok, czy remontować stary, należy podjąć w oparciu o strategiczny plan rozwoju szpitala na wiele lat, a nie na podstawie doraźnych pomysłów. Zresztą przedstawianie właścicielowi, że można wybudować nowy blok operacyjny za 4-5 mln zł, to utopia. To kosztuje znacznie więcej. Obecne władze PCM zmieniły optykę. Uważam, że najpilniejszą sprawą jest bezpieczeństwo pożarowe szpitala i samych pacjentów. Dotychczas w żadnych planach nie było pozycji o zabezpieczeniu szpitala na wypadek pożaru. Znaczną część kwoty, którą przeznacza dla nas powiat, trzeba wykorzystać na zabezpieczenie przeciwpożarowe wg obowiązujących przepisów.

Jakie są więc wyjścia z tej sytuacji?

Przedstawiłem właścicielowi, czyli władzom powiatu, oraz radnym trzy kierunki możliwego działania. Decyzję podejmie samorząd. W pierwszej wersji to właściciel bardzo intensywnie finansuje potrzeby szpitala, ale już wiemy, że powiat raczej nie ma na to pieniędzy. Druga możliwość - trzeba wypracować plan ratunkowy w ramach tych pieniędzy, które samorząd może przeznaczyć. Ale to nie gwarantuje rozwoju, a być może niektóre działalności trzeba będzie zlikwidować. Trzeci kierunek - właściciel znajduje sobie sensownego partnera, który daje kapitał za możliwość prowadzenia szpitala w dłuższej perspektywie. W pewnym sensie powiat utraci samodzielność wpływu na szpital, ale utrzyma status właściciela spółki. Modelowym rozwiązaniem mogłaby być np. długoletnia dzierżawa akcji spółki lub dzierżawa szpitala przez biznesowego partnera. Wtedy szpital będzie powiatowy, jednak powiat nie będzie do niego dopłacał. Partner dzierżawca, chcąc zdyskontować zainwestowane tu pieniądze, będzie musiał wykonać standaryzację i dbać o rozwój szpitala, bo tylko taki scenariusz może mu to zagwarantować. Jest też czwarta wizja. Szpital można zamknąć.

W jaki sposób nowy użytkownik zarobi na kontrakcie z NFZ tyle, żeby odzyskać zainwestowane pieniądze?

Są firmy, które mają w portfelu wiele szpitali i dają sobie radę z inwestowaniem i rozwojem. Mogą wykorzystać efekt skali. W grupie zakupowej korzystniej się pozyskuje leki i sprzęt medyczny. Łatwiej się negocjuje warunki zatrudniania personelu oraz finansowanie niezbędnych inwestycji. Obiegowa opinia mówi, że tzw. sieciówki, operatorzy strategiczni wielu szpitali, patrzą wyłącznie na zysk. Gdyby tak było, to takie firmy zajmowałyby się czymś innym niż prowadzenie szpitali. Ochrona zdrowia to specyficzny biznes, bardzo odpowiedzialny społecznie. Nastawienie tylko na zysk nie prowadzi do niczego dobrego i w efekcie końcowym wcale nie przynosi zysku, lecz doprowadza do katastrofy finansowej i załamania projektu. Tego nie zrobi żadna odpowiedzialna i duża firma.
Czy wpuszczenie dzierżawcy nie będzie oznaczać, że słabiej opłacana działalność w prywatnym szpitalu będzie marginalizowana?

Tak naprawdę nikt nie wie, jak taka działalność będzie finansowana w przyszłości. Mamy zmianę władzy. Ministerstwo Zdrowia zapowiada nowelizację przepisów. Z pewnością powiatowy szpital musi nadal prowadzić podstawowe oddziały, a jego kondycja zależy od tego, jak gospodaruje środkami. Władze powiatu, jeśli się na to zdecydują, powinny wybrać doświadczonego i mocnego partnera i zawrzeć taką umowę, aby odpowiednio zabezpieczyć swój szpital.

Szpital eksperymentalny

W 2007 roku powiat prudnicki odsprzedał 33 procent akcji w spółce Prudnickie Centrum Medyczne prywatnemu udziałowcowi - firmie Optima Medycyna. Akcjonariusze jednak nie potrafili porozumieć się co do przyszłości szpitala. Od nowego roku szpital jest znowu własnością powiatu prudnickiego. Powiat odkupił wszystkie akcje od spółki Optima Medycyna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska